Artykuły

Prawo teatralnej formy

Krytyka, nie radząc sobie z modelem teatru odbiegającym od jej gustów i przyzwyczajeń, bądź to rozpaczliwie chwyta się szczegółów, wysnuwając obłąkańcze, fantastyczne koncepcje interpretacyjne, bądź to stroi się w togę Katona - obrońcy pryncypiów, rzucając nie poparte niczym oskarżenia ideowe, i za pomocą deformujących opisów scenicznych sytuacji przypisując obce mi całkowicie poglądy JERZY GRZEGORZEWSKI dyrektor artystyczny sceny dramatycznej Teatru Narodowego i reżyser wystawionej tam "Nocy Listopadowej" Wyspiańskiego, polemizuje z naszym recenzentem Romanem Pawłowskim

Podzielam zdanie p. Romana Pawłowskiego o dezorientacji krytyki wobec przedstawienia "Nocy listopadowej" w Teatrze Narodowym. Wypada mi przyjąć z całą pokorą podane przez recenzenta wyjaśnienie, iż powodem owej dezorientacji jest mała wyrazistość przedstawienia.

Istnieje jednak możliwość i innego wyjaśnienia tego faktu: całkowita bezradność i brak kompetencji owej krytyki, która, nie radząc sobie z modelem teatru odbiegającym od jej gustów i przyzwyczajeń, bądź to rozpaczliwie chwyta się szczegółów, wysnuwając obłąkańcze, fantastyczne koncepcje interpretacyjne, bądź to stroi się w togę Katona - obrońcy pryncypiów, rzucając nie poparte niczym oskarżenia ideowe, i za pomocą deformujących opisów scenicznych sytuacji przypisując obce mi całkowicie poglądy. Ta pierwsza praktyka warta byłaby wzruszenia ramion, gdyby nie przekraczała granic absurdu; druga wzbudza mój zdecydowany sprzeciw, zwłaszcza w wydaniu, w którym ukrywa nie tylko złą wolę - o nią mniejsza - ale spryt i demagogię. Recenzent "Gazety Wyborczej" omówienie "Nocy listopadowej" zatytułowane "Powstanie w teatrze" poprzedza wymownym pytaniem. Jest to pytanie o to, czy premiera w Teatrze Narodowym otworzy nową dyskusję o polskich powstaniach. Zawiera się w nim sugestia, że zdolność do wywołania owej dyskusji jest właściwym kryterium oceny zarówno inscenizacji, jak przyszłej działalności Narodowej Sceny. Nie zamierzam podważać owego kryterium. Domagam się jedynie - i to w sposób kategoryczny - by dyskusja nad obrazem powstania w Teatrze Narodowym uwzględniała zarówno kształt dzieła Stanisława Wyspiańskiego i jego - jednoznacznie patriotyczną, lecz odbiegającą od potocznych stereotypów - wizję, jak i fakt, że Teatr Narodowy jest instytucją artystyczną. I nie o czczy estetyzm tu chodzi, lecz o prawo, obowiązek i przywilej kształtowania teatralnej formy - czyli tego wszystkiego, co odróżnia teatr od publicystyki, historycznego serialu czy powierzchownej literatury psychologicznej. Tak rozumiany Teatr Narodowy wymaga krytyki zdolnej do podjęcia swoich zadań, kompetentnej w dziedzinie artystycznej, opartej na faktach i zdolnej do udźwignięcia rzucanych przez nią ideowych haseł.

Recenzent pomawia

Recenzent "Gazety Wyborczej" pisze: "...jego (tj. Grzegorzewskiego - przyp. mój) ironiczna, pozbawiona patosu wersja powstania listopadowego zatrzymuje się na poziomie ośmieszania symboli".

"Pod koniec lat 90. Grzegorzewski rewiduje pogląd Wyspiańskiego. Dla niego (Grzegorzewskiego - przyp. mój) czyn jest tylko gestem. Z polskiej historii zostały jedynie mity - mówi Grzegorzewski i gra tylko z mitami".

"U Grzegorzewskiego zamieszki na ulicach Warszawy organizują komedianci, którzy wypadli z Teatru Rozmaitości po przerwanym spektaklu".

Potężne to oskarżenia. Muszę jednak czytelników "Gazety Wyborczej" rozczarować. Efektowne te sformułowania są jedynie pomówieniami.

Aktorzy Teatru Rozmaitości w moim przedstawieniu, choć biorą udział w ulicznych zamieszkach, nie są ich organizatorami. Czynowi powstańczemu nie pragnę odebrać ani emocji, ani głębokiej patriotycznej motywacji. Wreszcie - wbrew insynuacjom recenzenta - w "Nocy listopadowej" nie zajmuję się ośmieszaniem symboli narodowych, narodowej mitologii ani rewizją literackiego wizerunku historii. Przeciwnie inscenizacja ta wyrasta z głębokiego przekonania o ich sile, także o sile Wyspiańskiego, który w ogromnej mierze jest kreatorem owej mitologii i kreatorem artystycznych symboli, które na zawsze weszły w krąg narodowej kultury. To on umieścił akcję pewnych scen "Nocy listopadowej" w Teatrze Rozmaitości, a także w Teatrze na Wodzie. Podjęcie przeze mnie tych wątków, jak też wprowadzenie prologu z "Wyzwolenia" - prologu o wielkiej scenie oczekującej na sztukę zdolną ją wypełnić (sztuką tą jest w moim przekonaniu "Noc listopadowa") nie stanowi klucza do całości przedstawienia, nie upoważnia też recenzentów do "panteatralnych" interpretacji ani wniosków o dezawuowaniu przez reżysera powstańczego czynu. Aberracyjna ta koncepcja, której ukoronowaniem jest pomysł recenzenta "Gazety", iż finałowa scena patriotycznej procesji - z modlitwą o wytrwanie - jest zainscenizowana przez Wielkiego Księcia, wynika z prymitywnej próby poszukiwania publicystycznej tezy; nie jest ona potrzebna reżyserowi, próbującemu zmierzyć się w teatrze ze - zgoła niepublicystyczną - wizją Wyspiańskiego. Potrzebna jest krytyce dla uzasadnienia własnej obecności na łamach poczytnych dzienników.

Prawo do niekonwencjonalności

Nie podejrzewam recenzentów (z wyjątkiem Anny Schiller), że nie czytali "Nocy listopadowej". Podejrzewam ich o coś dużo gorszego: że czytając ją, czytali jedynie własne, z gruntu konwencjonalne wyobrażenia o tym dramacie. Ich tęsknoty do epickiego teatru historyczno-psychologicznego z jednej lub ekspresjonistycznego iluzjonizmu z drugiej strony są dla mnie jasne. Gdybym nawet kiedykolwiek uprawiał taki teatr, byłby on całkowicie niemożliwy w przypadku "Nocy listopadowej". Choć są w niej elementy eposu, jest przede wszystkim dramatem poetyckiej i historiozoficznej wizji, głęboko zakorzenionej zarówno w filozofii epoki, jak w artystycznej wyobraźni autora. Wstyd o tym pisać - widocznie jednak trzeba.

Jest w "Nocy listopadowej" miejsce na sen i szaleństwo, patos i ironię. Postaci i ich motywacje głęboko wychodzą poza kategorie psychologicznego realizmu, a nawet realizmu historycznego. Zarówno fascynacja księcia Konstantego polskością, jak jego lęki, błazeństwa i wizje (w tym wizja wdzierającego się do jego sypialni konia - z posągu Sobieskiego) są arbitralną, poetycką kreacją; fragmentem wizerunku rozpiętego pomiędzy skrajnościami: "Milczenie, tajemnica - wsiowładztwo - komedya - skażenie! Otom jest..."

Neurotyczne reakcje części recenzentów na rozwiązanja, które w przedstawieniu wykraczają poza iluzjonistyczną konwencjonalność lub bebechowaty - równie konwencjonalny - ekspresjonizm, świadczą o ich całkowitym nieprzygotowaniu do odbioru dzieła Wyspiańskiego. Być może także w ogóle do odbioru teatru.

Szanowny Panie Redaktorze Naczelny. Znana pisarka francuska wkłada w usta swego bohatera - rzymskiego cesarza - następującą wypowiedź:

"Nie pogardzam ludźmi. Gdybym nimi pogardzał, nie miałbym żadnego prawa, żadnej racji, by próbować nimi rządzić. (...) I w najbardziej nieprzezroczystych ludziach tli się jakieś światełko: ten morderca ślicznie gra na flecie; ten dozorca kaleczący batem plecy niewolników jest może dobrym synem, ten idiota podzieliłby się ze mną ostatnim kawałkiem chleba. (...) Nasz wielki błąd polega na tym, że próbujemy uzyskać od każdego w szczególności cnoty, jakich nie ma, i zaniedbujemy hodowanie tych, jakie ma".

Zwracam się więc do Pana - jako do władcy i przedstawiciela wielkiego prasowego imperium - z prośbą o wykorzystanie cnót, jakie posiadają Pańscy współpracownicy.

"Co" przed "jak"

List Jerzego Grzegorzewskiego przeczytałem z szacunkiem należnym wybitnemu twórcy, który wziął na siebie trudne zadanie odrodzenia Sceny Narodowej. "Noc listopadowa" w jego reżyserii istotnie odbiega od moich gustów i przyzwyczajeń. Czy jednak różnica w gustach i przyzwyczajeniach jest wystarczającym powodem, aby odmawiać mi kompetencji? Jest to raczej powód do dyskusji, którą chciałem wywołać swoim artykułem. Mimo tak wielkiej różnicy w gustach i poglądach na teatr, propozycję artystyczną Jerzego Grzegorzewskiego potraktowałem z całą powagą. Opisałem kluczowe sceny jego przedstawienia i zadałem pytanie, co wynika dzisiaj z takiej interpretacji Wyspiańskiego. W swojej polemice Jerzy Grzegorzewski do tego pytania jednak się nie odniósł, przyprawił mi za to gębę Katona, oburzonego szarganiem patriotycznych świętości i ośmieszaniem narodowych symboli. Wypada mi tylko powtórzyć, co napisałem: w teatrze mogę wytrzymać wszystko - dekonstrukcję, ironię, podważanie mitów, grę ze stereotypami - pod warunkiem, że to do czegoś prowadzi, na przykład do przemyślenia polskiej historii. Tymczasem, jak świadczy polemiczny list Jerzego Grzegorzewskiego, spektakl "Noc listopadowa" zaprowadził nas do dyskusji o formie, w której reżyser sprzeciwia się formom teatru ekspresjonistycznego i epickiego, opowiadając się za formą teatru poetyckiego. Kiedy ja proponuję rozmowę o rzeczownikach, takich jak: wolność, zdrada, historia, Jerzy Grzegorzewski chce rozmawiać o przymiotnikach, takich jak: poetycki, epicki, ekspresjonistyczny. Ja chcę mówić o tym, "co", dyrektor Teatru Narodowego chce mówić o tym "jak". Uważam, że pytanie, "jak" jest pytaniem drugorzędnym, o ile nie postawi się pytania "co". To ostatnie pytanie w "Nocy listopadowej" nie padło.

Przed rokiem Jerzy Grzegorzewski żartował, że będzie dyrektorem teatru w przedwojennym stylu. Chciał spacerować z laseczką w ręku i pokazywać się w kawiarniach. Dyrektorowi Teatru Narodowego chciałbym opowiedzieć starą żydowską przypowieść o synu króla, który od leśnego ducha otrzymał cudowną laskę. Młodzieniec ten nie wiedział jednak, jak korzystać z podarunku. Pewnego dnia spotkał mężczyznę w czarnych szatach na czarnym koniu. Postanowił sprawdzić działanie cudownej laski i dotknął nią konia. Gdy to uczynił, koń natychmiast zaczął śpiewać pięknym głosem. Czarny jeździec uśmiechnął się z pobłażaniem i rzekł: "Chcesz tylko wiecznie bawić się twoją laską? Nie przyszło ci do głowy, że dostałeś ją po coś większego? Nie odkryłeś, że kawałek drewna, który ci dano, wywołuje z każdego stworzenia głosy serca, i że ty, dopóki go posiadasz, możesz - przez serce - zrozumieć każde stworzenie"?

Życzę Jerzemu Grzegorzewskiemu, aby swoimi przedstawieniami w Teatrze Narodowym wywoływał nie tylko dezorientację krytyków.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji