Artykuły

Taniec świetnie modeluje figurę

- Kiedyś grałam Goplanę w "Balladynie" i miałam wymyślony przez scenografa długi, rybi ogon. Przebierając się nie zauważyłam, że na tym rybim ogonie zawisł mój biustonosz i wyszłam z nim na scenę. Wszyscy się strasznie śmiali, kiedy on pięknie wachlował w obie strony wraz z ruchami ogona - opowiada aktorka JUSTYNA SIEŃCZYŁŁO.

Z Justyną Sieńczyłło [na zdjęciu w monodramie "Mój dzikus"] rozmawia Karolina Kłaput:

Jak to się stało, że wybrała Pani aktorstwo?

- W pewnym sensie był to przypadek, ponieważ rodzice kształcili mnie w kierunku muzycznym - uczyłam się gry na skrzypcach, skończyłam podstawową szkołę baletową i dwa lata baletowej szkoły średniej. Tuż przed maturą występowałam w teatrze amatorskim KLAPS i właśnie tam na zdawanie do szkoły teatralnej namówiła mnie pani Antonina Sokołowska. Przekonała również moich rodziców do tego pomysłu. Ja tak naprawdę nie wiedziałam, co chciałam robić. Nie marzyłam o aktorstwie, nie wierzyłam, że się dostanę, nie wierzyłam w siebie.

Czy stawia Pani wyżej - teatr czy film?

- Na pewno teatr. W teatrze najlepiej można nauczyć się warsztatu, nic nie zastąpi żywego kontaktu z widzem, każdy spektakl jest inny. Nie mówię, że role serialowe niczego nie uczą. One pozwalają na zdobycie doświadczenia na przykład w pracy z kamerą, czucia światła oraz przynoszą popularność. Jednak zdecydowanie to teatr jest dla mnie priorytetem, a od kiedy istnieje Teatr Kamienica, to jest podstawą życia i głównym bohaterem każdego dnia.

W jaki sposób lubi Pani odpoczywać od pracy?

- Najbardziej lubię poczytać książkę, co się raczej rzadko zdarza. Kiedy jestem na występach nad morzem, wstaję wcześnie rano, żeby chociaż godzinę posiedzieć i popatrzeć na morze - to dla mnie najlepsza forma medytacji i równocześnie najlepsze ładowanie baterii. Pozwala na uzyskanie poczucia stabilności i spokoju. Niestety jestem w wiecznym niedoczasie i nie mogę sobie pozwolić na wiele takich chwil wyciszenia i poszukiwania równowagi wewnętrznej.

Czy może się Pani podzielić z nami swoim najzabawniejszym momentem w pracy?

- Miałam ich strasznie dużo, te zabawne momenty trafiają się bardzo często. Jedną z takich śmiesznych historii miałam, kiedy grałam Goplanę w "Balladynie" i miałam wymyślony przez scenografa długi, rybi ogon. Przebierając się nie zauważyłam, że na tym rybim ogonie zawisł mój biustonosz i wyszłam z nim na scenę. Wszyscy się strasznie śmiali, kiedy on pięknie wachlował w obie strony wraz z ruchami ogona. Od tamtej pory przed wyjściem na scenę dokładnie sprawdzam, czy wszystko mam dokładnie pozapinane. Z perspektywy czasu historia jest bardzo zabawna, ale wtedy zastanawiałam się, dlaczego pozostali aktorzy umierają ze śmiechu.

Czy ma Pani złoty środek na utrzymanie równowagi psychicznej w sytuacjach stresowych?

- Kobiety żyją w nieustannym pośpiechu, każda z nas dostaje codziennie sporą dawkę stresu, poczynając od domu, zawodu, a kończąc na samej sobie. Zarówno problemy, jak i siła tkwią w nas i tylko w nas możemy szukać tego złotego środka, a dla każdej kobiety będzie on czymś innym. Każdy musi samodzielnie znaleźć źródło, z którego będzie czerpać wewnętrzny spokój i harmonię. Kobiety muszą godzić w życiu tak wiele rzeczy, muszą panować nad bardzo wieloma sprawami i szukanie rozwiązania jest sprawą indywidualną. Nie jestem zwolenniczką psychoterapeutów, ponieważ widziałam wiele uzależnień od tych osób. Rozmowa z bliską nam osobą, przyjacielem, wyrzucenie z siebie tego, co nas boli już jest formą oczyszczenia się z negatywnych emocji Jak już mówiłam, mnie niesamowicie pomaga patrzenie w morze, odpływam wtedy na chwilę - jest to kwestia skupienia, medytacji.

Czy zwraca Pani uwagę na to, co je?

- Staram się jeść rzeczy, które są zdrowe i nie tuczą. Uwielbiam krewetki z sałatą, dużo papryki, pomidorów, czyli lekkie rzeczy. Chude mięso tak, ale tylko z jakąś sałatą. Czasami czarne pieczywo. Nie jadam tłustych sosów i sama wszystko przygotowuję. Nie wierzę w diety cud. Odżywianie to kolejna rzecz, która tkwi w naszym wnętrzu - albo nie potrafimy się pohamować i zjadamy całą tabliczkę czekolady, albo potrafimy ograniczyć się do jednej kostki, tylko po to żeby uzupełnić dawkę magnezu. To zależy również od siły charakteru. Staram się dbać o to, co jem. Przy tworzeniu Teatru Kamienica schudłam 7 kilogramów i teraz chciałabym utrzymać formę. Kiedy kobieta jest szczupła, czuje się młodziej, lubi siebie samą. To wszystko tkwi w środku.

Czy znajduje Pani czas na regularne ćwiczenia?

- Jeżdżę na nartach, ale staram się być ostrożna, ponieważ nie mogę sobie pozwolić na kontuzje. Jeżdżę również na rowerze, ale najbardziej lubię długie spacery po plaży. Nie chodzę do siłowni ani na fitness, ponieważ mnie to śmiertelnie nudzi. Wolę iść na spacer szybkim krokiem niż podnosić ciężarki. To jest sprawa indywidualna. Świetnie na figurę wpływa taniec i nie mówię tutaj o tańcu, kiedy wiemy, że ktoś na nas patrzy. Mam tu na myśli taniec w domu tylko ze sobą i tylko dla siebie. Fantastycznie wpływa nie tylko na wygląd, ale również na psychikę i stres. To jest dla mnie najlepszy fitness. Nie chodzę na siłownię między innymi dlatego, że jestem osobą rozpoznawalną. W takich sytuacjach mam wrażenie, że wszyscy na mnie patrzą i znowu muszę być najlepsza w tym, co robię. To znowu jest jakiegoś rodzaju sprawdzian, niepotrzebna presja.

Jak udaje się Pani godzić życie zawodowe z życiem rodzinnym?

- Jedyna szansa na pogodzenie tych dwóch sfer życia to połączenie ich w jedność. Można powiedzieć, że moje dzieci są wychowane w teatrze. Mój młodszy syn rodził się razem z teatrem. Mam wyrzuty sumienia, że nie poświęcam dzieciom tyle czasu, ile powinnam, ale przecież nie ilość, a jakość spędzonego czasu się liczy.

Justyna Sieńczyłło

Wykształcenie: Akademia Teatralna w Warszawie Data urodzenia: 28.11.1969 r. Zodiak: Strzelec; Kolor oczu: piwne; Wzrost: 164 cm Ważniejsze role: Hermia w "Śnie nocy letniej", Chris w "Tańcach w Ballybeg", Swoja w "Na szkle malowane", Goplana w "Balladynie", Aniela w "Ślubach panieńskich" Maria w "Romansie", Tutli-Putli w "Pannie Tutli-Putli", Anna Page w "Wesołych kumoszkach z Windsoru", Liza Drozdów w "Biesach", Ruth w "Panieńskim raju", monodram "Mój dzikus". Ma na swoim koncie również płyty dla dzieci oraz płytę solową "Twarze". Zawodowe marzenie: Mieć odrobinę wolnego czasu tylko dla siebie. Motto życiowe: Bądź dobry dla tych, których spotykasz na swojej drodze, bo mogą ci nie podać ręki, kiedy będziesz spadał w dół.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji