Artykuły

Mozart bez królewny

- Traktujemy "Flet" jako metaforę na temat tego, jak wartości w świecie ludzkim ulegają zniekształceniu i jak trudno jest obronić wolność osobistą w sytuacji, kiedy różne struktury społeczne naciskają, by tę wolność ograniczyć. Nasz spektakl jest opowieścią o człowieku, który pochodzi z marginesu społecznego - reżyser MAREK WEISS przed premierą "Czarodziejskiego fletu" w Operze Bałtyckiej.

Katarzyna Chmura: Czy będzie to przedstawienie bardziej tradycyjne czy nowoczesne?

Marek Weiss: Czy spektakl jest nowoczesny w sensie modnej recepty na przedstawienie - nie wiem. Te recepty wydają mi się zresztą irytujące i nigdy specjalnie nie przykładałem wagi do tego, co jest modne. Przedstawienie można uznać natomiast za nowoczesne, ze względu na fakt, że koresponduje z duchem obecnych czasów. Spektakl będzie przypieczętowaniem mozartowskiego tryptyku, który zrealizowaliśmy w Operze Bałtyckiej ["Don Giovanni", "Wesele Figara", "Czarodziejski flet"]. Na gruncie tych trzech oper nauczyliśmy się - jako zespół Opery Bałtyckiej - współczesnego teatru operowego i ustalaliśmy reguły, jakie temu teatrowi będą przyświecać. Do tych zasad należy po pierwsze absolutna dbałość o jak największą perfekcję wykonania muzycznego. Po drugie zaś przekonanie, że Mozart dokładnie wiedział, jakie teatralne zasady i stopień prawdy powinny obowiązywać w jego spektaklu. A miał na to środki, jakie wynikały z jego własnych horyzontów i epoki, w której żył. My natomiast musimy tę bazę powiększyć o to, co się stało od jego śmierci do czasów obecnych. W tej kwestii spektakl nasz powinien więc być nowoczesny, bo posługuje się rozmaitymi teatralnymi znakami, symbolami, przenośniami, skrótami, które kiedyś w tradycyjnym teatrze nie były dozwolone. Przedstawienie jest też nowoczesne w tym sensie, że nie podąża za tradycyjną interpretacją "Czarodziejskiego fletu" jako bajki, czyli opowieści złożonej z takich dziecinnych elementów, jak królewna, czarodziejski dzwoneczek, lwy, które się korzą przed dźwiękami muzyki. Wszystkie elementy, które tworzyły w tej operze taki bajkowy entourage, zostały przez nas inaczej zinterpretowane. W naszym ujęciu jest to bajka dla dorosłych, czy też poetycka opowieść o bardzo poważnych i skomplikowanych sprawach.

O czym mówić będzie pana spektakl?

- Traktujemy "Flet" jako metaforę na temat tego, jak wartości w świecie ludzkim ulegają zniekształceniu i jak trudno jest obronić wolność osobistą w sytuacji, kiedy różne struktury społeczne naciskają, by tę wolność ograniczyć. Nasz spektakl jest opowieścią o człowieku, który pochodzi z marginesu społecznego. Mowa tu o Papagenie, który jest u nas głównym bohaterem. To człowiek, który funkcjonował poza strukturami obywatelskimi, poza tym, co wypada i jak się powinno żyć w społeczeństwie. Nagle zostaje w nie wciągnięty. Bodźcem, który go zmusił do uczestnictwa w świecie, jest ślepa i bezwzględna miłość do Paminy, która nie może się spełnić, tak jak miłość Tristana i Izoldy. Okazuje się, że uczucie, które wydaje się najważniejsze w życiu ludzkim, zostaje stłumione przez inne zależności, które kierują nami i światem. W spektaklu mówimy również o tym, jak z głęboką niechęcią patrzymy na wszelakiego rodzaju struktury społeczne. Jest jakaś niezgoda na to, w jaki sposób zostały zbudowane relacje pomiędzy ludźmi w dużych formacjach społecznych. Nie mówię nawet tutaj o tak dużych instytucjach, jak Kościół, partia, które sprawują bardzo ważne misje w świecie. Mówię o tym, że patrzenie poprzez personalizm etyczny na człowieka, stawia go w wyalienowanym miejscu wobec wszystkiego, co jest społeczną wspólnotą począwszy od rodziny. Wiemy już dzisiaj, że w rodzinie, pięknej, czystej i szczęśliwej, nigdy nie jest tak, że człowiek jest do końca wolny i może się w pełni prawdziwie wyrażać. Zmuszany jest do różnych kamuflaży, gier, a co dopiero w większych formacjach. Nie wiemy, jak z tego wybrnąć, bo nie da się żyć na bezludnej wyspie, a jednocześnie bardzo trudno jest żyć w społeczeństwie. Są ludzie, którzy tego nie wytrzymują lub nie wiedzą, co z tym zrobić. W dzisiejszej demokracji, kiedy mamy poczucie, że każdy jest równy i wartościowy w jednakowy sposób, życie daje nam co chwila sygnały, że jest to iluzja i musimy zachować kompromis pomiędzy umiłowaniem poszczególnej jednostki i jej wolności a tym, jak naprawdę świat wygląda i kto nim kieruje. I ten kompromis jest wciąż tematem numer jeden we współczesnym świecie.

***

Cały artykuł w Gazecie Wyborczej - Trójmiasto.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji