Artykuły

Kłopoty finansowe to chleb powszedni

- Nie chciałbym dokonywać jakichś podsumowań wcześniejszego okresu funkcjonowania tego teatru. Będę dążył między innymi do tego, by Teatr Polski pojawiał się na najważniejszych festiwalach i przeglądach - mówi nowo mianowany dyrektor artystyczny i naczelny Teatru Polskiego we Wrocławiu w rozmowie z Łukaszem Kuźmińskim.

- Niełatwo się z Panem umówić na rozmowę...

- O tak. Trudne są te pierwsze dni mojej pracy. Brakuje mi kilku dodatkowych godzin w dobie.

- Gratuluję nominacji...

- Bardzo dziękuję.

-... choć zarazem współczuję. Kilka tygodni temu, gdy konkurs jeszcze trwał, prezes ZASP-u Olgierd Łukaszewicz stwierdził, że przyszłemu dyrektorowi wrocławskiego Teatru Polskiego trzeba współczuć, bo to scena niełatwa i z ogromnymi problemami finansowymi...

- Cóż, dziś nawet sceny narodowe - warszawska i krakowska, borykają sie z podobnymi problemami. Kłopoty finansowe to chleb powszedni teatrów w Polsce.

- A w Teatrze im. Wyspiańskiego w Katowicach potrafił Pan sobie z nimi radzić?

- Prowadziłem śląską scenę przez 11 sezonów. W tym czasie odbyło się około 70 premier, wiele zdarzeń okołoteatralnych. Budynek przeszedł poważny remont, scena zmieniła swoje oblicze. W kreowaniu tej rzeczywistości - artystycznej i pozaartystycznej, odnajdywałem satysfakcję, choć czasy nie należały do najłatwiejszych. Z takim doświadczeniem wkraczam w ten nowy okres w moim życiu.

- Ludzie związani ze sceną często mawiają dziś, że obecnie teatr najlepiej prosperuje, gdy nie gra. Pan podziela tę smutną prawdę?

- Nie. Kategorycznie zaprzeczam temu stwierdzeniu. Faktem jest, że dyrektor musi dokonywać pewnej kalkulacji. Obok przedstawień elitarnych w repertuarze potrzebne są również spektakle popularne, które będą pracować na to, by teatr mógł grać przedstawienia deficytowe.

- Na hojne dotacje z urzędu raczej nie ma co liczyć. Gdzie będzie Pan szukał funduszy?

- Póki co, zagwarantowano nam pomoc Urzędu Marszałkowskiego i rezerw państwa. Wierzę, że w przyszłości to finansowanie będzie lepsze. Na razie najważniejsze, by racjonalnie wydawać pieniądze. Z pewnością będziemy zabiegać o sponsoring, ale ten proces wymaga jeszcze poważnego rozpoznania. Ponadto będziemy ostrożni w kwestii cen biletów. Uważam, że nie można podnosić cen, bo w ten sposób zamyka się bramy teatru dla sporej części polskiego środowiska, m.in. inteligencji, która dziś często znajduje się w bardzo trudnej sytuacji finansowej. Europejskie badania dowodzą, że teatrem interesuje się od 3 do 4 procent populacji. Moją ambicją jest podwyższenie tej liczby.

- Często podkreśla się, że wrocławski Teatr Polski to jedna z najważniejszych scen w kraju. Ale ostatnio także jedna z najcichszych...

- Nie chciałbym dokonywać jakichś podsumowań wcześniejszego okresu funkcjonowania tego teatru. Będę dążył między innymi do tego, by Teatr Polski pojawiał się na najważniejszych festiwalach i przeglądach.

- Zwiększenie ilości premier, lepsze wykorzystanie zespołu, rozwinięcie festiwalu EuroDramy, pozyskanie sponsoringu - to tylko niektóre

z Pańskich postulatów. Niewiele w nich oryginalnych deklaracji, większość to raczej oczywistości...

- Ubiegły sezon w Teatrze Polskim zakończył się jedną premierą. Ja chciałbym doprowadzić do tego, by pojawiało się ich od 6 do 8. Oczywiście, jak mawiał Sławomir Mrożek - są fakty możliwe i fakty niemożliwe. Ale będę robił wszystko, by własne plany przełożyć na rzeczywistość. Tymczasem właśnie wybieram sie do Drezna - partnerskiego miasta Wrocławia. Jedna z tamtejszych scen dramatycznych pragnie nawiązać współpracę z Teatrem Polskim, co, miejmy nadzieję, zaowocuje interesującym projektem.

- Obiecał Pan niedawno odwiedzić dyrektor Teatru Współczesnego we Wrocławiu, Krystynę Meissner. Dotrzymał Pan słowa?

- Owszem, choć bez kwiatów, jak to wcześniej obiecywałem. Widzieliśmy się przy okazji ostatniej premiery Teatru Współczesnego - "Księgi Hioba" w reżyserii Piotra Cieplaka. W tym przedstawieniu bierze udział aktor naszego zespołu Henryk Niebudek, który stworzył piękną rolę.

- Ta aktorska wymiana pomiędzy scenami powoli staje się już tradycją. Zamierzają Pan podtrzymać?

- Z całą pewnością. Moje bardzo bliskie i intymne

spotkania z Wrocławiem sięgają czasów działalności Uniwersytetu

Teatru Narodów. Mam całe mnóstwo gorących wspomnień, związanych z tym

miastem.

- Widzi Pan w Teatrze Współczesnym konkurencję czy raczej partnera?

- Zdecydowanie partnera. Uważam, że te dwa teatry powinny ze sobą współpracować i stale się uzupełniać.

- W Pańskich planach wspomniał Pan o utworzeniu akademii teatralnej, która miałaby działać przy Teatrze Polskim...

- Bardzo mi na tym zależy. Wrocław ma doskonałe zaplecze intelektualne. Funkcjonowanie akademii polegałoby na organizowaniu w teatrze raz w miesiącu spotkań z wybitnymi ludźmi teatru. Będzie to cykl wykładów' i dyskusji na temat historii teatru, które później, być może, doczekają się publikacji. Te spotkania będą miały głównie cel dydaktyczny, będą w pewien sposób przygotowywać naszą widownię.

- Czy z Wrocławiem wiążą Pana jakieś szczególne wspomnienia?

- Moje bardzo bliskie i intymne spotkania z Wrocławiem sięgają czasów działalności Uniwersytetu Teatru Narodów. Poza tym Teatru Laboratorium, gdzie obok Jerzego Grotowskiego, po raz pierwszy miałem okazję spotkać Petera Brooka. Mam całe mnóstwo gorących wspomnień, związanych z tym miastem.

- Wśród reżyserów, z którymi chciałby Pan współpracować, pojawiły się nazwiska Krystiana Lupy i Franka Castorfa. Byłaby to ogromna radość, móc oglądać ich produkcje na wrocławskiej scenie. Cóż jednak z tego, skoro reżyserzy ci są obłożeni pracą na najbliższych kilka lat?

- Kiedy tylko dowiedziałem się, że wygrałem konkurs, zadzwoniłem do Krystiana Lupy, by go zapewnić, że będę dbał o jego przedstawienia, które znajdują się w naszym repertuarze. Jednocześnie zaproponowałem, by zrobił kolejne. Ale wiem, że jest bardzo zajęty. Dlatego, póki co, wierzę w grono młodych reżyserów - Pawła Miśkiewicza, Remigiusza Brzyka, Piotra Kruszczyńskiego i wielu innych.

- Czyli to raczej sfera Pańskich marzeń, aniżeli konkretne deklaracje?

- Pozyskanie Castorfa to dla mnie wielki cel. Tylko że takich wymarzonych nazwisk mógłbym wymienić kilkanaście. Niestety, wiem, że Castorf także ma pozajmowane terminy z wyprzedzeniem na kilka lat. Ale, kto wie, może nie jest to marzenie nieosiągalne i kiedyś uda się go sprowadzić do Wrocławia. Gdy przed laty zabiegałem o wizytę Josifa Brodskiego w Polsce, wówczas wszyscy też mi mówili, że chyba postradałem zmysły. I co się okazało? Ze wszystkich miejsc w Polsce najdłużej przebywał właśnie w naszym Teatrze Śląskim. W teatrze potrzebne są marzenia.

- Jak przedstawiają się najbliższe plany Teatru Polskiego?

- Trwają próby do musicalu dla dzieci, zatytułowanego "Bajka o sercu", według pomysłu Macieja Kowalewskiego, z muzyka Marcina Płazy. Planujemy wyjazd do Strasburga, ze "Sztuką" Yasminy Rezy. Z kolei na festiwalu w Kaliszu zaprezentujemy "Mary Stuart", która ponadto zostanie niebawem zarejestrowana i wyemitowana na jesieni przez Teatr Telewizji.

- A jeśli, powiedzmy - za 2 lata ogłoszony zostanie konkurs na dyrektora warszawskiego Teatru Rozmaitości - obecnie TR Warszawa -to stanie Pan w szranki?

- Z pewnością nie, bo nie byłbym dobrym kandydatem do tej sceny. Bardzo świadomie starałem się o BOGDAN TOSZA - rocznik 1952, ukończył polonistykę na Uniwersytecie Jagiellońskim i reżyserię w krakowskiej PWST (1979). Wyreżyserował w teatrach pięćdziesiąt spektakli, m.in. w Krakowie, Lodzi, Lublinie, Opolu i w Teatrze Telewizji. Od 11 lat, do końca sezonu 2002/2003, Bogdan Tosza kierował największą sceną teatralna na Śląsku - Teatrem im. Stanisława Wyspiańskiego w Katowicach.Teatr Polski we Wrocławiu. Żywię do tej sceny głębokie uczucie, ponieważ utożsamiam się z takim właśnie rodzajem teatru.

BOGDAN TOSZA - rocznik 1952, ukończył polonistykę na Uniwersytecie Jagiellońskim i reżyserię w krakowskiej PWST (1979). Wyreżyserował w teatrach pięćdziesiąt spektakli, m.in. w Krakowie, Lodzi, Lublinie, Opolu i w Teatrze Telewizji. Od 11 lat, do końca sezonu 2002/2003, Bogdan Tosza kierował największą sceną teatralna na Śląsku - Teatrem im. Stanisława Wyspiańskiego w Katowicach.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji