Artykuły

Kanikuła

Recenzent teatralny staje raz w roku przed próbą tak zwanego podsumowania sezonu. Nie jest to rzecz szczególnie miła i atrakcyjna dla piszącego w sytuacji, gdy od kilku lat warszawskie sezony są przeciętne i podobne do siebie, brakuje wielkich wydarzeń, sensacyjnych premier elektryzujących krytyków i publiczność teatralną. Lecz obowiązek pozostaje obowiązkiem. Zatem do dzieła. Chwila jest chyba najbardziej odpowiednia - kanikuła, większość zespołów teatralnych na urlopie, a te nieliczne teatry, które są czynne, z nowymi premierami czekają na wrzesień.

Jak zwykle, w repertuarze sezonu 1976 - 77 dominowała klasyka. Nieliczne przedstawienia sztuk współczesnych - z wyjątkiem może dwóch, trzech - przeszły właściwie bez echa ze względu na słaby poziom dramaturgiczny i niezbyt ciekawą realizację sceniczną. Kiedy penetruję więc pamięcią te kilkanaście miesięcy, przypominam sobie łatwiej utwory Szekspira, Fredry czy Słowackiego niż polskich pisarzy tworzących obecnie.

Z polskiej klasyki najwybitniejszą pozycją był bez wątpienia "Kordian" Juliusza Słowackiego wystawiony w Teatrze Współczesnym w reżyserii Erwina Axera. Na niewielkiej scenie przy ulicy Mokotowskiej, sprzyjającej raczej repertuarowi bardziej kameralnemu, zaprezentował Axer spektakl rzetelny i dający wiele do myślenia, a równocześnie zbyt deklamatorski i nużący. Było to jedno z najdłuższych przedstawień sezonu (obok "Króla Leara" w Dramatycznym, o którym będzie jeszcze mowa), wykorzystujące niemal cały tekst utworu Słowackiego nawet z didaskaliami. Niestety - wielu aktorów, a zwłaszcza grający tytułową rolę młody Wojciech Wysocki, nie potrafiło grą aktorską uprawdopodobnić długich, recytatorskich właściwie kwestii. Przestrzegając z rzadką u współczesnych reżyserów uczciwością zasad wierności wobec tekstu dramatu, rezygnując z fałszywej "odkrywczości" i patosu, nie ustrzegł się jednocześnie Axer retoryki i pustej teatralnie deklamacji.

Z zupełnie odmiennych założeń wyszedł Adam Hanuszkiewicz przygotowując komedię Aleksandra Fredry "Mąż i żona". Z charakterystyczną dla tego reżysera swobodą zostały włączone do przedstawienia fragmenty innego utworu Fredry - "Ślubów panieńskich" i nieco wcześniejszej opery Kamieńskiego "Słowik" Powstał rodzaj zabawnej farsy, widowisko miłe dla oka i dowcipne, lecz zatracające wdzięk właściwy sztuce komediowej autora "Zemsty".

Te dwa spektakle, choć można je uznać za swoiste przeciwieństwa, świadczą wyraźnie, jak szkodliwa w teatrze jest przesada, zarówno zbyt daleko posunięty pietyzm wobec tekstu klasyka, jak i nonszalancja w traktowaniu utworu pochodzącego z określonej epoki i mającego swój własny, niepowtarzalny ton.

Jako przykład spektaklu, w którym reżyserowi udało się przynajmniej częściowo ustrzec przed wskazanymi wyżej niebezpieczeństwami, można podać tragedię "Edyp - królem" według Sofoklesa, wystawioną w Teatrze Studio przez Macieja Z. Bordowicza. Nie zauroczył go zanadto genius loci Teatru Szajny, i choć przedstawienie było utrzymane w poetyce akcentującej plastyczny kształt widowiska, posiadało również wyraźną konstrukcję dramatyczną (odmiennie niż w spektaklach Szajny złożonych zazwyczaj z dużych sekwencji - obrazów). Zarzucić natomiast można "Edypowi" Bordowicza zbyt małą ekspresję, ściszenie i niski poziom gry aktorskiej.

Osobne miejsce w przeglądzie minionego sezonu poświęcić trzeba Szekspirowi. Oglądaliśmy trzy realizacje utworów wielkiego dramatopisarza. U progu sezonu poprawnie zrobioną komedię "Jak wam się podoba" w Teatrze Narodowym (reżyseria Tadeusza Minca), nieco później w Teatrze Ziemi Mazowieckiej "Komedię omyłek" w interesującej (zwłaszcza od strony plastycznej) inscenizacji Zofii Wierchowicz, aby wreszcie na zakończenie ujrzeć wy bitny spektakl "Króla Leara". To ostatnie przedstawienie, doskonale wyreżyserowane przez Jerzego Jarockiego z olśniewającą kreacją Gustawa Holoubka w tytułowej roli i kilkoma innymi ciekawymi popisami aktorskimi, przejdzie zapewne do historii polskiego teatru.

Obok "Króla Leara", który był najwybitniejszym dokonaniem minionego sezonu, trzeba wymienić jeszcze kilka innych inscenizacji utworów klasycznych. Do najciekawszych spośród nich należy "Płatonow", stosunkowo rzadko grywana sztuka Czechowa, którą wystawił (już po raz drugi w swej karierze reżyserskiej) Hanuszkiewicz, "Kubuś Fatalista" wedle Diderota w reżyserii Witolda Zaorskiego z doskonałą kreacją Zbigniewa Zapasiewicza i piękny spektakl Szajny "Cervantes''. Dwa ostatnie przedstawienia obrazują zjawisko bardzo specyficzne dla współczesnego teatru w Polsce polegające na wykorzystywaniu materiału niescenicznego dla tworzenia widowisk teatralnych.

Podobnie zresztą rzeczy mają się jeśli chodzi o repertuar współczesny. W Teatrze Powszechnym pokazano adaptację sceniczną wybitnej powieści Władysława Terleckiego "Odpocznij po biegu" dokonaną przez samego autora. Spektakl wyreżyserowany przez Zygmunta Hubnera, ze świetną rolą Władysława Kowalskiego, jest rodzajem moralnego dyskursu na temat zbrodni, powikłań ludzkiego życia i jego sensu. Sztuka, podobnie zresztą jak powieść, osadzona jest w ciemnej aurze - jakby z Dostojewskiego - i porusza się w kręgu kwestii psychologicznych i metafizycznych. W tym samym teatrze mogliśmy zobaczyć dzieło młodego reżysera - Ryszarda Majora, skonstruowane z niewielkich utworów dramatycznych Mirona Białoszewskiego. Dzieło zadziwiające sprawnością całego zespołu (złożonego z równie młodych aktorów co reżyser), humorem i atmosferą szczerej zabawy przenikającej ze sceny na widownię.

Repertuar współczesny preferuje powstały nie tak dawno i kierowany przez Tadeusza Łomnickiego - "Teatr na Woli". Tu wystawiono groteskowego "Wcześniaka" Redlińskiego, słynny "Protokół pewnego zebrania" Aleksandra Gelma-na, a ostatnio "Przedstawienie "Hamleta" we wsi Głucha Dolna" Ivo Breśana. Akcja "Protokołu" osadzona jest w realiach radzieckich, a "Przedstawienie" rozgrywa się we wsi dalmatyńskiej. A jednak ukazane w obydwu sztukach konflikty czy problemy nie są obce i naszej rzeczywistości. Stąd waga tych utworów, ich współbrzmienie z naszym życiem. Ostra satyra sztuki radzieckiej czy nieskrywana plebejskość utworu Breśana to wartości, które uzupełniają dość ubogą i jednolitą polską dramaturgię współczesną.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji