Artykuły

Dostojewski "Biesy"

Przed seansem, zwanym obecnie emisją, odbyła się rozmowa reżysera spektaklu z zawiadowcą teatru tv. Wynikało z niej, że Dostojewskiego nie wystarczy czytać. Jeszcze trzeba by go rozumieć. O co niełatwo wszakże. Wprawdzie niemłody już reżyser nasz otarł się kiedyś o naukę zwaną z ruska literaturoznawstwem, niestety tylko w warszawskim IBL-u. Wprawdzie natknął się tam na tekst Przybyszewskiego stanowiący próbę osobistej (nader) interpretacji Biesów. Wprawdzie tekst ten zrobił na nim kolosalne wrażenie, choć zdaje się, że na nim jednym, w przeciwieństwie na przykład do znanego tekstu Camusa, który zrobił wrażenie na całej Europie, oczywiście z wyjątkiem naszego reżysera. Wprawdzie reżyser nasz natknął się także na zawiadowcę polskiego teatru tv, który dziś jest tuż przed zasłużoną emeryturą, ale kiedyś był rusycystą, twierdzi, że czytał Biesy i może pomóc naszemu reżyserowi, który, jak już wiemy, najpierw natknął się się na tekst IBL-u, potem na tekst Biesów, wreszcie na zawiadowcę, i chciałby to wszystko przedstawić na ekranie. Pozostało tedy do rozstrzygnięcia, jak cudze rozumienie Biesów użyć jako własne, bo we własnej adaptacji, nazwanej dla niepoznaki Sprawą Stawrogina na motywach Biesów. Dostojewski błagał, żeby niczego podobnego nie robić. Prosił, żeby zrozumieć (ba!...), że w sztuce istnieją granice gatunkowe, że przerabianie epiki na dramat nie może się udać, jeżeli mamy do czynienia z dziełem artystyczne doskonałym. Rzeczywiście: Biesy całe składają się z fenomenalnych insynuacji i zjadliwego humoru z cicha pęk. Jak insynuację przerobić na fakt i to dramatyczny? Jak z poczucia humoru zrobić sytuację sceniczną? Jaki aluzję? Jak przerobić na dialog metaforę? Jak z literackiego porównania zrobić konflikt dramatyczny? Jak rytm epickiej prozy, jej powolny oddech, zmienić w teatralne łomotanie akcji? I po co? Żeby pozbawić publiczność przyjemności czytania? Ależ skąd!

Ależ nie! Idzie o to, powiadają zgodnie reżyser i zawiadowca, żeby przy pomocy Biesów wyraźnie, bo na ekranie, zapytać jak żyć? oczywiście nie w rozumieniu jak tam twoja...?, lecz w jaki sposób (najlepiej) by pędzić życie. Które to pytanie wprawdzie najczęściej zadawane jest po północy w knajpach na warszawskiej Pradze, lecz w dobie kultury masowej prawdopodobnie wszyscy je sobie zadają. Tak twierdzi reżyser telewizyjnej adaptacji Biesów i zawiadowca teatru tv dający ją na ekran. Jeden niemłody, drugi tuż przed emeryturą, co było widać na ekranie, zwłaszcza kiedy dowodzili, że pytanie takie stawiają nie bywalcy praskich knajp, lecz Dostojewski w Biesach, oni zaś obaj dadzą telewizyjną odpowiedź. I dali ją: kazali grać pracowitym polskim aktorom postacie z Biesów tak, aby tworzyła się silna sugestia, że są namiętnymi ruskimi aktorami z zeszłego stulecia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji