Artykuły

Fenomen lalki

Spektakl Henryka Tomaszewskiego jest kolejnym, w tym sezonie -po "Halce Spinozie" Jerzego Grzegorzewskiego - przedstawieniem Teatru Narodowego na temat sztuki i artysty

Henryk Tomaszewski wystawi! nowelę Heinricha von Kleista z początków XIX wieku, w której autor "Księcia Homburgu" na przykładzie teatru marionetek, rozważa relację między człowiekiem a jego odbiciem w sztuce, Traktat Kleista jest kluczowym tekstem dla XX-wiecznego teatru, bez niego pewnie nie byłoby nadmarionety Craiga, "Traktatu o manekinach" Schulza i teatru śmierci Tadeusza Kantora. Inspirując tak wiele, sam dramatu nie zawiera, jest raczej rodzajem eseju z dialogami, w których Kleist opisuje fenomen lalki: martwego kawałka drewna ożywionego ręką animatora.

Tomaszewski w swoim przedstawieniu ilustruje tekst Kleista obrazami z udziałem tancerzy i animowanych na miniaturowej scenie marionetek. Konfrontuje ruch lalki i żywych tancerzy, którzy przy niej wydają się sztuczni i manieryczni. Okazuje się, że tych kilka kawałków drewna przypiętych do nitek ma więcej życia niż cały corps de ballet.

Jest coś przejmującego w fakcie, że jeden z największych polskich choreografów, twórca całego stylu w pantomimie, po trzydziestu latach pracy z tancerzami obraca się ku lalce, odkrywając, że jest ona daleko doskonalszą istotą niż człowiek. Ten osobisty ton nie przemawia jednak ze sceny. W konfrontacji człowieka jego odbicia Tomaszewski nie idzie tak daleko jak Kantor, który naprzeciw aktora stawiał jego umarłego sobowtóra. Śmierć jest tu kwestią czysto estetyczną, w finale przedstawienia nożyce obcinają nitki marionetki, a tancerze i aktorzy zamierają w skomplikowanych pozach, jakby zamieniali się w swoje własne posągi.

Tomaszewski zmusza swoim przedstawieniem do pochwal formalnych: na przykład za pieczołowite odtworzenie klimatu epoki Kleista. Nawet ukryty za parawanem lalkarz (Waldemar Dolecki) nosi strój z epoki i charakterystyczne buty z klamerkami, co widzimy dopiero, gdy wychodzi do ukłonów. Krzysztof Wakuliński, grający zafascynowanego marionetkami tancerza, i jego rozmówca Łukasz Lewandowski pilnują, aby siedzieć na ławeczce w ten jeden, niepowtarzalny sposób, znany u nas doskonałe z inscenizacji Fredry, polegający na pół klęczeniu, pół siedzeniu. Mistrzostwem świata jest etiuda mima Aleksandra Sobiszewskiego, naśladującego małpę, która unika ciosów zadawanych floretem. Jednak zachwyt nad perfekcją widowiska nie zmienia faktu, że jest ono autotematyczną grą, kolejnym przypadkiem, kiedy teatr mówi wyłącznie o sobie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji