Artykuły

Portret Dostojewskiego

Teatr Narodowy gra kolejne wielkie przedstawienie autorskie Adama Hanuszkiewicza - przeróbkę sceniczną, adaptację, "sztukę reżyserską", inscenizację czy - jak kto woli - dramatyzacje "Braci Karamazow" Fiodora Dostojewskiego. A w gruncie rzeczy - jeszcze jeden wspaniale wykreowany portret teatralnym portret Dostojewskiego.

Przenosząc na scenę rozterki filozoficzne Dostojewskiego i jego powieściowych bohaterów, ich wewnętrzny spór między wiarą a racjonalizmem, religią i ateizmem, ich bunt przeciw fałszowi i pustce, ich nieustanną walkę myśli w imię prawdy, Hanuszkiewicz kroczy najprostszą drogą naprzeciw niepokojom współczesności. Na próżno szukałby bowiem teatr dzisiejszy tak intensywnej dawki sceptycyzmu moralnego w całej dramaturgii współczesnej; sceptycyzmu, który nie od dziś już dręczy współczesnego człowieka. Na próżno szukałby w dialogach i monologach współczesnej literatury dramatycznej tych przeżyć, racji i wątpliwości, które nurtują wielkiego rosyjskiego myśliciela. Z tych racji właśnie, z tych wątpliwości konstruuje Hanuszkiewicz swój teatr, dając nam dramat filozoficzny trudny, nękający, momentami bolesny nawet, ale wspaniały, poruszający do głębi. Wizja sceniczna Hanuszkiewicza osiągnęła rzadką jednolitość konwencji i doskonałość. Nic nie odciąga tu widza od tekstu i aktorskiego wyrazu; ani scenografia - piękna acz surowa, ani muzyka Czesława Niemena - dodająca przedstawieniu wzniosłości i poezji, ani sceny zespołowe - wizjonerskie i malownicze. Na plan pierwszy wysuwa się jednak w tym przedstawieniu tekst Dostojewskiego (w przekładzie Aleksandra Wata) i głos aktora właściwie głosy, bowiem każdy z nich ma ważne znaczenie w tym polifonicznie skonstruowanym dramacie scenicznym.

Zespół aktorski prowadzony jest misternie, po mistrzowsku, jak gdyby ręką wytrawnego dyrygenta. A choć działa w grupie (żaden aktor nie ma tu zdecydowanie wiodącej roli), co chwila wychyla się z tego zespołu jakaś kreacja aktorska, jakieś znaczące solo. Każdy z aktorskich współtwórców przedstawienia ma tu wspaniałe pole do popisu, przenosząc ku widzowi fragment tekstu Dostojewskiego, choćby najmniejszy, choćby kilka zdań. Czują to aktorzy Hanuszkiewicza i szansę te wykorzystują po mistrzowsku.

Nie sposób wyróżniać tu kogokolwiek. Wszystkich trzeba koniecznie zobaczyć w "Dostojewskim" Hanuszkiewicza. I samego twórcę przedstawienia w doskonałej roli Inkwizytora, i Krzysztofa Kolbergera w roli buntowniczego Iwana, i Henryka Machalicę w roli Zosimy i Emiliana Kamińskiego - Smierdiakowa i Józefa Onyczkiewicza - Dymitra, i Jerzego Pożarowskiego - Aloszę i wszystkich pozostałych. A może najbardziej - wybitnego aktora łódzkich scen, Jerzego Przybylskiego, którego specjalnie sprowadził Hanuszkiewicz do roli starego Karamazowa. Kreacja Przybylskiego to prawdziwe arcydzieło sztuki aktorskiej.

"Dostojewski" Hanuszkiewicza jest spektaklem pięknym ale trudnym. Myśli Dostojewskiego, brzmiące ze sceny czasem wręcz jak bluźnierstwa, ciężkie są do zniesienia nawet dla dorosłej publiczności, cóż dopiero dla młodzieży. Jak zatem młodzież nasza, która dawno już upodobała sobie teatr Hanuszkiewicza, znosić będzie nową pozycję Teatru Narodowego? Nie ma obawy! - znosi ją doskonale. Spektakl, który oglądałem, oglądała wraz ze mną młodzieżowa, w większości, widownia. I przez trzy godziny, w absolutnej ciszy, bez cienia znudzenia, zafascynowana. A wychodziła z teatru rozogniona dyskusjami. I to jest jeszcze jedno, zwycięstwo Hanuszkiewicza; kto wie czy nie najcenniejsze.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji