Artykuły

Przypowieść o metodach doznawania życia

Spektakl nazywa się "Dostojewski", chociaż oparty jest na wątkach i problematyce "Braci Karamazow". Mogłoby się wydawać, że to tylko uczciwość nakazała reżyserowi i autorowi adaptacji (nazwał to Hanuszkiewicz słowem - "dramatyzacja") w jednej osobie (a też i scenografowi jednocześnie) zaopatrzyć tę swoją obróbkę powieści syntetyzującym tytułem.

Mogłoby tak być, gdyby ów tytuł - jakże pojemny- nie zobowiązywał do powiedzenia jeszcze więcej, mocniej i wyraźniej o istocie twórczości Dostojewskiego niż można to uczynić na podstawie li tylko "Braci Karamazow" i gdyby w istocie przedstawienie jakie powstało było jedynie wariantem reżyserskiego "czytania" tekstu. Można byłoby więc przejść nad tym do porządku dziennego, gdyby nie okazało się, że istotnie przedstawiony publiczności efekt pracy zespołu i reżysera, zgodne ze swoją zawartością myślową powinien nazywać się tak jak się nazywa: "Dostojewski". I, że jest to trafne, adekwatne, większe, że słowem - idzie o wiele więcej niż "wygodną" uczciwość na afiszu, tak często pokrywającą przeróżne samowole reżyserów.

Jeśli "Dostojewski", zatem, to więcej filozofii niż fabuły, więcej dyskursywności niż anegdoty, więcej dramatu niż intrygi. I - oczywiście - perfekcyjna, soczysta wyrazistość w scenach i sytuacjach, w których fabuła, anegdota, intryga oraz... charaktery osób działających w "Braciach Karamazow" dochodzą do głosu.

W tych momentach są tzw. piękne teatralne sceny (choćby synowie i Smierdiakow z gitarą u ojca w sypialni), aktorskie kreacje, radość z błyskotliwie toczonego dialogu, plastyczność postaci, barwa i styl. Wszystkie - nazwałabym je - realistyczne sytuacje rodem z konstrukcji , dramatycznej powieści to dobry, tradycyjny w dobrym rozumieniu tego słowa teatr.

Pora tu oddać sprawiedliwość Jerzemu Przybylskiemu, znakomitemu w cwanej clownadzie w jakiej brawurowo poprowadził rolę ojca, Fiodora Karamazow. Pora na gratulacje dla Krzysztofa Kolbergera (skupiony, poważny Iwan, może słabszy niż wynikałoby to z tekstu), Gustawa Krona za świetny epizod (ojciec Paisij), Emiliana Kamińskiego (interesująca propozycja Smierdiakowa, chłopaczka "na luzie" bardziej kutego na cztery nogi niż bezradnie nieświadomego) czy wreszcie odtwórczyni roli Lizy (sprowadzonej niemal do epizodu, jakże świetnego przecież) - Małgorzaty Zajączkowskiej.

Wszyscy oni są sugestywni, doskonali technicznie, wyraziści. Nawet role mniej efektowne w tym przedstawieniu- Dymitr, Alosza, ojciec Zosima, reszta kobiet - są poprowadzone poprawnie i służą myśli naczelnej reżysera, uwierzytelniając tym samym wybrane propozycje Dostojewskiego. Ale nie aktorzy tym razem decydują o tym, że ów "Dostojewski" według "Braci Karamazow" jest spektaklem ważnym, poważnym i znaczącym. Że jest propozycją refleksji najwyższej próby na odwieczny, banalny i jedynie pasjonujący temat: po co się żyje. Temat - sentencja z Dostojewskiego, który to pytanie właśnie - "po co?" zamiast "jak" - stawia w pierwszym rzędzie ("jak" zresztą wynika u niego samo, jako skutek odpowiedzi o sens życia).

Sprawa "po co" rozegrana została tutaj przez Adama Hanuszkiewicza osobiście, rozstrzyga się ona na płaszczyźnie "reżyserii, dramaturgii i scenografii" przede wszystkim (plus rola własna - Hanuszkiewicza, nie-niezwykle istotna dla całości spektaklu). Spory udział w podkładzie nastroju przedstawienia ma też muzyka, złożona z utworów Czesława Niemena, mozartowskiego "Divertimento" oraz pieśni wykonywanych przez bułgarskie chóry prawosławne.

Dostojewski - napisał "Braci Karamazow" na rok przed śmiercią, zamierzał je - podobno - jako trylogię doświadczeń Aloszy Karamazowa, swego bohatera wiodącego. Być może ostatnia pozycja owej zamierzanej trylogii pokazywałaby Aloszę już ukształtowanego, świadomego bezbłędnie celów istnienia i metod jego optymalnego doznawania.

W "Braciach, Karamazow" jakie nam Dostojewski pozostawił, Alosza ślepo wierzy, ale wciąż poszukuje najskuteczniejszego sposobu dawania świadectwa swego zaufania do Boga i wartości jakie reprezentuje, wciąż boleśnie i z pełnym zdumieniem, nabożnie wręcz doświadcza. Życie mu nie skąpi okazji: wyrwany z klasztornego odosobnienia kandydat na anachoretę i kontemplacjonistę, posłuszny prorokowi nowego stylu w prawosławiu (ojciec Zosima - "boży człek"), nakazującemu zanurzyć się w życiu po to, by zrozumieć jego sens i zbliżyć się do ideałów i Boga, delikatny i dobry Alosza we własnym domu rodzinnym natrafia na wszelkie możliwe pokusy, prowokujące do grzechów zwątpienia w harmonię ziemskiego więc i boskiego - ładu.

Rozpustny, niepoważny ojciec, którego należyć kochać, brat Dymitr - zbuntowany przeciw ojcu i gwałtowny, zakochany w tej samej co ojciec, dziewczynie. Brat Iwan - uwielbiany i mądry, ale niebezpieczny jak szatan: neguje wszystko, ład, sens, ciekawość świata (a więc i Boga, dla Aloszy to jedno) - przede wszystkim. Iwan to destrukcja, rozpacz, nihilizm, świadoma rezygnacja z wartości nadrzędnych, cóż z tego, że rozpaczliwa i tragiczna właśnie. To Iwan pisze utwór "Legenda o Inkwizytorze" w którym pojedynkuje się z Bogiem, a prawdę powiedziawszy - odsyła Chrystusa do lamusa jako "niechcianego" przez człowieka, który w szaleństwie1 wolności nie chce być skrępowany niczym. Ale Iwan przegra; to z jego mimowiednej sugestii (czy tylko biernego przyzwolenia) zginie ręką Smierdiakova - wykonawcy zgładzony ojciec. To przez Iwana powiesi się potem Smierdiakow - zabójca. Alosza obejrzy załamanie teorii Iwana i to Alosza będzie triumfował. Jego (odziedziczona po ojcu Zosimie) dewiza: żyć to działać, a działać to cierpieć, słowem - cierpieć to także lub przede wszystkim żyć - nie podlega kompromitacji. Jakiekolwiek fakty nie mogą, jej obalić i anulować. Wiara Aloszy dotkliwie doświadczona, pozostaje nienaruszeni. Jego entuzjazm nie słabnie.

Na scenie w Teatrze Narodowym, jest pusto. Tylko reprodukcja Zbawiciela z ikony Rublowa majaczy na tylnej ścianie sceny. Tylko zamazane, nieostre szarości, pogłębiany niekiedy światłami horyzont. Muzyka cerkiewna.

Całość jak fresk prawosławny, daleki od realizmu bliższy mistycyzmowi i fatalizmowi. Dopiero w tych ramach - sceny z domu Karamazowych. Ale przedtem i potem, jak prolog i epilog, pełna poezji inscenizacja dzieła napisanego przez bohatera "Karamazowych" - Iwana. Spór z Bogiem o brak Boga (czy też: jego obecność w życiu na ziemi) zaproponowany przez Dostojewskiego jako forma dzieła w dziele - Hanuszkiewicz wygrywa jako motto i klucz do swego spektaklu. Inkwizytor (Hanuszkiewicz) mówi do Chrystusa, który milczy stojąc tyłem do widowni. Kiedy Chrystus odchodzi, zaczynają się "Bracia Karamazow" - czyli czas bez Boga.

Finał przedstawienia to zwidy Iwana, jego wewnętrzny monolog, majak sumienia. Hanuszkiewicz gra teraz Diabła - drugie ja natury Iwana. Jest równocześnie jego kreacją, tym samym Inkwizytorem z napisanej przez Iwana "Legendy". Diabeł ten przecież nie ukrywa, że jest ... proweniencji anielskiej i swoją działalnością potwierdza istnienie wartości przeciw którym występuje.

Diabeł, Pan Bóg, wiara - to Dostojewski, owszem. Ale znaczy to tyleż (i także) co: hierarchia wartości, kodeks moralny, idee i ideały, pasja życia. "Dostojewskość" tę przedstawienie Hanuszkiewicza uwiarygodnia bardzo mocno. - Cierpieć ale działać, działać to żyć, żyć to nadawać życiu nadrzędny sens - to już i Dostojewski i - chyba w zgodzie z nim? - Hanuszkiewicz.

Naturalnie, jest tu też parę innych spraw, rosyjskość na przykład, jej istota, pokazana w dużej kondensacji w scenach "Karamazowskich". Jest problem namiętności (jakżeby inaczej?). Jest klimat winy i kary, cierpienia i odkupienia, są te zawiesiste "dostojewskie" opary moralne... Jest uroda scenicznych obrazów i uroda słów, ewokujących u widza myśli serio. I myśli potrzebne dzisiaj jak chleb.

Fresk pt. "Dostojewski" mieści się - jak się wydaje - w tym nurcie twórczości Adama Hanuszkiewicza, co i poprzedni spektakl - "Treny". Jest to nurt, któremu warto z uwagą towarzyszyć.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji