Artykuły

Młodzi straceńcy

"Made in China" w reż. Jarosława Tumidajskiego w Teatrze im. Jaracza w Łodzi. Pisze Krzysztof Karbowiak w Trybunie.

Sztuka " Marka O'Rowe'a "Made in China" w reżyserii Jarosława Tumidajskiego, którą można obejrzeć w Teatrze im. Jaracza w Łodzi, to opowieść o trzech "młodych irlandzkich wilkach", dla których dojrzewanie w środowisku przestępczego półświatka staje się okazją do wyboru między przyjaźnią, a bandycką karierą. Spektakl pokazuje też jak łatwo wybrać sobie życiowego idola i jak jeszcze szybciej okazuje się, że wybór ten może mieć tragiczne skutki

Rodowity Dublińczyk, jakim jest 34-letni 0'Rowe we wszystkich swoich dramatach za temat przewodni wykorzystuje tkwiące w ludzkiej naturze s Wonności do przemocy. Tak jest w "Made in China". Bohaterami sztuki rozgrywającej się w dublińskim mieszkaniu przypominającym klatkę, są Kilby (Sambor Czarnota), Paddy (Mariusz Witkowski) oraz Hugh (Kamil Maćkowiak). Dwaj pierwsi są członkami dublińskiego gangu (Kilby jest wyżej w hierarchii gangu). Trzeci z nich również marzy o zajmowaniu się "bandziorką", czyli łamaniem nóg, wybijaniem zębów - bo tak kazał boss będący na dodatek policjantem. Dla wymienionej trójki bandycki półświatek wydaje się najwspanialszym miejscem na świecie, bo tylko w nim są dla nich prawdziwe autorytety. Ten dziwny domek z kart zawala się, gdy umiera matka Paddy'ego. Umiera w wyniku ran poniesionych w wypadku samochodowym. Boss proponuje Paddy'emu krwawą zemstę na rzekomym sprawcy, ale chłopak odmawia. W tym świecie lekceważenie "dobrego serca" szefa nie może ujść płazem. Paddy może się spodziewać, że zostanie potraktowany w ten sam sposób, w jaki on traktował tych, którzy narazili się jego szefowi.

Każdy z bohaterów "Made in China" jest inny. Typem najbardziej wrażliwym wydaje się być Paddy, dla którego śmierć matki staje się kroplą, która przelewa czarę powodującą, że dalej nie jest już w stanie żyć w świecie wypełnionym przemocą. Co prawda Witkowski trochę przesadził ze skłonnością swego bohatera do łez, ale z drugiej strony dzięki tej grze w dość przekonujący sposób udaje mu się przekazać przemianę tego "złego" w trochę "lepszego". Z kolei Hugh wciąż szuka dla siebie idoli i ma poważne kłopoty z odróżnieniem prawdy od fałszu, a dla zdobycia czyjegoś uznania gotów jest zachowywać się jak pies. Maćkowiak stworzył dość komiczną postać, lecz biorąc pod uwagę finał okazuje się, że jest to śmiech przez łzy. Świetnie zagrany przez Czarnotę demoniczny Kilbi, który z jednej strony wydaje się być uosobieniem zła w najczystszej postaci, a z drugiej ma się wrażenie, że to tylko maska kryjąca strach przed odrzuceniem i samotnością.

Język, jakim mówią bohaterowie daleki jest od tego, jakim posługiwał się Szekspir. Jest pełen wulgarnych słów. Wulgaryzmy jednak nie rażą. Dodają dramatowi realizmu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji