Artykuły

Świat teatru, baśni i pieluch

- Gdy ma się teatr prywatny, za każdą chybioną decyzję płaci się słono własnymi pieniędzmi. Stres związany z podejmowaniem decyzji jest więc inny, niż gdy jest się dyrektorem instytucji państwowej - mówi MICHAŁ ŻEBROWSKI, dyrektor artystyczny Teatru 6. Piętro w Warszawie.

Rozmowa z MICHAŁEM ŻEBROWSKIM, aktorem:

Zastanawiam się, od czego zacząć naszą rozmowę w kontekście gratulacji: czy od gratulacji z okazji narodzin syna, czy udanego rozpoczęcia działalności Pana teatru "6 Piętro", czy może od pogratulowania wydania drugiej części Baśni Andersena? - Przyjmę najpierw gratulacje z powodu narodzin dziecka. To bardzo miłe, dziękuję. Zwłaszcza że, kiedy w trzydziestym ósmym roku życia mężczyźnie rodzi się pierworodny, to jest rzeczywiście powód do radości. Tym bardziej że dosyć długo na niego czekałem. Teraz więc między pieluchami a usypianiem przychodzi mi dyrektorowanie teatrowi i nagrywanie płyt.

Oj, dużo ostatnio dzieje się w Pana życiu, jak Pan znajduje czas na pracę w teatrze, studiu nagraniowym i na nowe obowiązki domowe?

- Po prostu staram się budzić każdego dnia i tak organizować życie, tak nim powodować, aby się nie nudzić samemu z innymi i nie pozwalać innym nudzić się mną. Staram się wciąż realizować zaległe cele, pasje i robić to, na czym jakoś się znam. Poza tym staram się nie pchać na podwórko, które nie jest moje.

A co z tych zajęć sprawia Panu najwięcej radości?

- Zdecydowanie bycie tatą. Aczkolwiek, gdy wrócę do domu i wciąż słyszę te pięćset osób, które z radością wychodzą z teatru po udanym przedstawieniu, to też daje autentyczną frajdę i satysfakcję. Nagrywanie płyt dla dzieci również bardzo lubię. Wszystkie te rzeczy są miłe, ale gdy widzi się uśmiech dziecka, to rzeczywiście góruje nad wszystkim.

A które z ról, które Pan obecnie wykonuje, są trudniejsze? Te teatralne i filmowe czy ta najnowsza, związana z ojcostwem?

- Do roli ojca trzeba mieć miłość i cierpliwość. Albo się to ma, albo się tego nie ma. Ja to mam, więc ta rola nie jest uciążliwa i skomplikowana.

Jest naturalna.

- Tak. Ze sprawami teatralnymi jest trudniej, bo się odpowiada za wiele osób, dorosłych osób. Nie mówiąc już o tym, że gdy ma się teatr prywatny, za każdą chybioną decyzję płaci się słono własnymi pieniędzmi. Stres związany z podejmowaniem decyzji jest więc inny, niż gdy jest się dyrektorem instytucji państwowej.

Wróćmy do meritum rozmowy. Od wydania pierwszej części Baśni Andersena w Pana wykonaniu minęło pół roku. Czym spowodowany był pomysł na kontynuację tego przedsięwzięcia powodzeniem pierwszej części. Czy potrzebą zrobienia jeszcze czegoś dla najmłodszych?

- Ja żartuję, że wychowuję sobie przyszłe pokolenie. I myślę sobie, że jeśli zrobię to sumiennie, po prostu dobrze, to za 25 lat na widowni mojego teatru usiądzie pokolenie ludzi, dla których ja, mój głos kojarzy się z czymś pozytywnym z dzieciństwa, z osobą, która rozbudzała ich wyobraźnię i otwierała na sztukę. Dodam, że tę i wcześniejsze płyty zrobiłem z teatrem Polskiego Radia, z jego dyrektorem, Januszem Kukułą. Ukazują się one dość cyklicznie, spotykając się z dobrym przyjęciem. Chyba ze względu na ich jakość. Przecież tego typu wydawnictw jest dużo na rynku, a właśnie nasze się sprzedają. To jest bardzo miłe i to zobowiązuje.

Czy wobec tego za jakiś czas możemy spodziewać się kolejnej części Baśni Andersena lub innego wydawnictwa o podobnym charakterze?

- Tak. Zamierzam nagrać "Opowieść wigilijną" Karola Dickensa na Boże Narodzenie i być może wydać w tym świątecznym okresie takie podsumowanie wszystkiego, co do tej pory nagrałem dla dzieci, a przecież jest już tego chyba ze 12 sztuk.

Na tym nowym albumie znalazło się osiem baśni utrwalonych na dwóch płytach. Wprawdzie jako dla 50-latka okres dzieciństwa jest dla mnie zamierzchłą przeszłością, ale przyznam, że niektóre z nich są mi zupełnie nieznane. Przykładem choćby "Ogrodnik i jego chlebodawcy" czy "Bzowa babuleńka". Proszę powiedzieć, czym kierował się Pan wybierając baśnie?

- Szukaliśmy takich bajek, które jednoznacznie będą zmuszać - w tym dobrym znaczeniu - dziecko do tego, aby przeżyło pewnego rodzaju test psychologiczny. Oczywiście, w warunkach bezpiecznych, w towarzystwie mamy czy taty. Świat baśni Andersena jest na tyle rzeczywisty, a nawet bolesny, że te treści, te wybory, przed którymi stają dzieci, nie różnią się wiele od tych, przed którymi stają ludzie dorośli. Dzięki baśniom utrwalonym na tej płycie dzieci będą mogły opowiedzieć się: jestem po tej stronie. Stąd taki, a nie inny ich dobór.

A jak Pan sądzi, czy bajki, baśnie nagrywane na płyty odciągną dzieci od czytania, czy wręcz przeciwnie, sprawią, że czytające już maluchy po nie sięgną?

- Najprawdopodobniej osoby, które za młodu czytały książki, będą czytały je swoim dzieciom czy wnukom. Chodzi o to, by otwierać się na dobrą literaturę jak najwcześniej i jak najszerzej. Czytając książki, nagrywając je w oryginale, pokazujemy, że za tym światem suchych liter jest świat pełen wyobraźni, emocji i przeróżnych wartości. Jest to więc pewnego rodzaju życiowy drogowskaz.

Pytam o to, bo, niestety, Polska nie może poszczycić się wysokim poziomem czytelnictwa, a i sprzedaż płyt u nas kuleje. Czy to znak czasów, w których wirtualne nośniki odgrywają coraz większą rolę, czy nasze lenistwo, a może po prostu brak czasu? Wszyscy narzekamy na to, co się ostatnio dzieje. Ja patrzę na to inaczej i uważam, że świat się rozwija i idzie ku lepszemu. Pamiętam, jak w czasach mojego dzieciństwa po szkole przechodziliśmy obok sklepu radiowo-telewizyjnego i przystawaliśmy przed witryną, patrząc z rozdziawionymi buziami na filmy Disneya, od czasu do czasu prezentowane przez sprzedawcę na wideo. Ile w nich było kolorów, emocji i radości stworzonej dla człowieka. Nie człowiek służył temu systemowi, ale tamten system służył człowiekowi. Nam wówczas, gdy mieliśmy tylko "Teleranek" i dobranocki, było smutniej niż jest teraz. Oczywiście, ta dzisiejsza wielość, ten internetowy zamęt, te gry, komputery, ipody, komórki nie są równoznaczne z jakością, ale na pewno mądrzy rodzice mają o wiele większe szanse wyboru rzeczy wartościowych niż kiedyś.

Czyli to od nas zależy, jak dzieci będą podchodziły do takich dóbr kultury jak książka, film czy płyta z muzyką?

- Przede wszystkim od nas. Oczywiście nie ustrzeżemy dzieci od wszystkich zagrożeń tego świata, ale na pewno tym pierwszym drogowskazem dla nich są rodzice.

Nie pomylę się jednak stwierdzając, że Michał Żebrowski z pewnością będzie nakłaniał swego syna do czytania bajek i baśni oraz słuchania muzyki z płyt.

- Dziecko już widzi, że mama i tata czytają książki, sądzę więc, że będzie ich chciało naśladować.

Dziękuję za rozmowę.

TECZKA OSOBOWA

Michał Żebrowski, aktor i reżyser

Jest rodowitym warszawiakiem, ma 38 lat. Aktor, reżyser, a ostatnio właściciel i dyrektor "Teatru 6 piętro". Popularność zdobył grając pomnikowe postaci literatury polskiej: Tadeusza Soplicę w "Panu Tadeuszu" Andrzeja Wajdy, Jana Skrzetuskiego w "Ogniem i mieczem" Jerzego Hoffmana i Geralta z Rivii w serialu "Wiedźmin" Marka Grodzkiego. Jest absolwentem warszawskiej Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej.

Ma bogaty dorobek teatralny i na koncie liczne nagrody aktorskie. Związany był, m.in., z Teatrem Powszechnym, Ateneum, Narodowym i Teatrem Wielkim. Od kilku lat nagrywa płyty, na których czyta bajki oraz klasyką poezji dla dzieci. Właśnie ukazał się najnowszy album "Baśnie Andersena część 2".

Rok temu aktor poślubił Aleksandrę Adamczyk, a 30 marca 2010 roku urodził im się syn.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji