Artykuły

Tragiczna odwaga Pasoliniego

WTEDY zrozumiałam, że poszukujesz grzechu, żeby szukać zbawienia, pewien, że zbawienie może nadejść tylko z grzechu, bowiem im głębszy jest grzech, tym bardziej oczyszczające jest zbawienie... i tragedia była jedyną kondycją ludzką, którą naprawdę rozumiałeś.

Takie i dużo jeszcze innych dziwnych słów zawarła Oriana Fallaci w liście do Pasoliniego, pisanym po jego dziwnej i tragicznej śmierci.

"Affabulazione" przyszło do Krakowa i stało się widowiskiem scenicznym w Starym Teatrze w aurze legendy. Mroczną legendę pozostawił po sobie Pasolini. Legendarny już Konrad Swinarski sięgnął kiedyś po "Affabulazione" dla teatru w Zurychu, ale nie mogąc się porozumieć z tamtejszymi aktorami, zerwał próby. Po dziesięciu latach od śmierci Swinarskiego podejmuje się inscenizacji trudnego i zagadkowego tekstu laureat nagrody jego imienia: Krzysztof Babicki, reżyser stażem młody, lecz znany już w kraju z kilku znakomitych przedstawień.

Z całą pewnością dołącza do nich "Affabulazione". W związku z tym dwie sprawy, które oczywiście rozszczepiają się na dziesiątki innych. Pierwsza, to wrażenie, jakie uderza i powoli opanowuje widza, wrażenie zmysłowe, przemieniające się w miarę rozwijania się w fascynację teatralnością. Niełatwy, wielowarstwowy, skłębiony tekst Pasoliniego żyje na scenie bogactwem i ruchem. Jest to artystyczna lekcja poglądowa, co znaczy teatr, co znaczy tak wygrywać całość tworzywa scenicznego, aby powstało pełne widowisko teatralne. Tekst, aktor, scenografia, kolor, światło, muzyka, rytm, ruch sceniczny - tworzą tak piękną całość, iż gdyby zabrakło jednego z elementów, gdyby któryś ze szczegółów nie przylegał artystycznie do innego, to całość widowiska popękałaby i popsuła się. Trudno nie ulec akustycznej urodzie przedstawienia w Starym Teatrze. Reżyserska wizja i realizacja młodego reżysera okazuje się zadziwiająco dojrzała, w czym ogromny udział mają Zofie de Ines Lewczuk (scenografia) i Stanisław Radwan (muzyka). To dzięki nim i aktorom dzieje się misterium teatru na scenie, która jest i pretensjonalnym salonem i ogrodem i dworcem i plątaniną torów kolejowych i miejscem, gdzie zjawia się cień Sofoklesa.

Słabi aktorzy nie udźwignęliby tego przedstawienia "Affabulazione" ma świetną obsadę. Jerzy Trela w roli Ojca, jak zawsze niezawodny; choć tym razem może zbyt ostry, zbyt wyrazisty, zbyt jednoznaczny w brutalności i buncie, jakby miał jakieś kłopoty z uchwyceniem owego oddechu poezji i tajemnicy, w jakiej przecież od początku się nurza. A może Trela dał, się też porwać urokowi teatralności, w której nieco gubi poetyckie tchnienie dramatu? Ale jego końcowa scena, kiedy to na dworcu rozkłada gazety i układa się na nich do snu jako żebrak, który stracił wszystkich i wszystko, to scena dotykająca dna ludzkich upadków i tęsknot, przejmuje prawdą każdego gestu i szeptu. Elżbieta Karkoszka jako Matka, bardzo kobieca, rzucana między ekscytacje erotyczne i histeryczne, wnosi na scenę potrzebny zmysłowy kontrapunkt metafizycznych niepokojów. Jan Monczka (Syn, Duch Syna) trafnie odnalazł granicę rozdarcia między zwyczajną realnością a zagrożeniem przerastającym wszystko niezwykłością. A gra jeszcze Anna Polony (Wróżka), Lidia Duda (Dziewczyna), Zygmunt Józefczak (Cień Sofoklesa Żebrak), Leszek Świgoń (Ksiądz), Leszek Piskorz (Komisarz), Rafał Jędrzejczyk (Kolejarz). Aktorstwo znakomite w każdej scence.

Teraz sprawa druga, sprawa percepcji i sensów tego przedstawienia.

Pytanie prostackie: po co tyle piękna? do jakich głębi ono wiedzie?

Nawet wyselekcjonowana premiera publiczność, przytłoczona, być może, doskonałością widowiska, stała przed jakąś zaporą utrudniającą percepcję i rozumienie tego, co się dzieje na scenie. Dziwność egzystencji. Ale czy taka znowu odkrywcza prawda i czy potrzebująca tylu słów, gestów, obrazów? Że każda egzystencja każdego dnia kryje pod szarą lub wypolerowaną powierzchnią otchłanie przerażenia i ościenie tragedii? Czy istotnie jest tak, jak mówi pojawiający się Sofokles, "Człowiek dostrzegł rzeczywistość dopiero wówczas, kiedy ją przedstawił. A lepiej od teatru nic jej przedstawić nie mogło"? Może. Może wszystko jest wielką sceną, teatralny wziernik pomaga wejrzeć tam, gdzie ani nauka, ani inne sztuki sięgnąć nie zdołają. Chyba jeszcze tylko poezja. Stąd ten teatr spowity oparami poezji, w której wszystko jest możliwe. Możliwe jest pojawienie się Sofoklesa w mieszczańskim domu, możliwe jest odwrócenie perwersyjne kompleksu Edypa tak, że ojciec zabija syna, że ojcem szarpią homoerotyczne skłonności do syna. Możliwe jest stopienie antyku ze współczesnością, erotycznych obsesji z religią, problemów politycznych z tęsknotą do nieskończoności, bezpardonowej samowiedzy i podświadomości, rozumu i żywiołu... Taka summa ludzkiej kondycji. Owszem, teatr nadaje się do objęcia kazania takiej summy. Tylko czy bez teatru tego wszystkiego się nie wie? W czasach, kiedy życie codzienne w powszechnej i prywatnej skali staje się sceną walki i urzeczywistniania tego, co niemożliwe?

Dla mnie wstrząsająca jest ta tragiczna odwaga Pasoliniego, wiedziona przez instynkt i poezję, otwierania drzwi do światów, o których niby człowiek wie, ale czuje do nich odrazę i lęk. Odwaga odsłaniania tego, czego się od końca nie da, bo człowiek boi się wiedzieć, że pod wierzchnią warstwą skonwencjonalizowanego obyczaju i prymitywnej w swym zakłamaniu kultury przewalają się wulkany żywiołów i pytań bez odpowiedzi.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji