Artykuły

Syndrom Pasoliniego i syndrom Łomnickiego

Polska prapremiera sztuki Pier Paolo Pasoliniego "Affabulazione" odbyła się w malarni Teatru Studio 5 czerwca 1984 roku.

Chciał tę "Affabulazione" robić Konrad Swinarski wiosną 1972 roku w Zurychskim Schauspielhaus, ale nie skończył rozpoczętych już prób i zamysł porzucił.

Tłumacz "Affabulazione" Józef Opalski (drugim jest Lucio Gambacorta) zwierza się wprost: "Niewiele wiedziałem wtedy o teatrze Pasoliniego, tyle tylko, że napisał kilka sztuk teatralnych. Dziś wiem, że twórczość Pasoliniego - dobrze znanego w Polsce jako reżyser filmowy - jest jeszcze u nas cała do odkrycia. Jego poezja, powieści, krytyka literacka i artystyczna, publicystyka".

Cytuję Opalskiego bo zwierzenie to trafia w sedno. Pasolini, twórca "Teoremy", Pasolini - klasyk filmu artystycznego, erudycyjnego; Pasolini - ofiara śmierci w dziwnych okolicznościach - to owszem, z grubsza to właśnie, co się o nim wie.

Jako autor teatralny jest dla Polaków kartą niezapisaną. "Affabulazione" napisał w roku 1966, prapremierę miała w Grazu w 1973 i od tego czasu grano ją na wielu scenach świata. Jeśli wierzyć recenzentom, monografistom Pasoliniego i własnym przeczuciom - bez szczególnego powodzenia.

Co zainteresowało w niej Konrada Swinarskiego? Może przewrotność? Może przekora, ustylizowana na antyk a wyłożona niemal w formie traktatu o religii, erotyce, społeczeństwie konsumpcyjnym, walce pokoleń i tym odwiecznie obecnym: walce zła z dobrem. Może sztuczność, nawet koturnowość tych układów sytuacyjnych - tak teatralna w istocie - rozumianych jako ilustracja problemów dręczących artystę, problemów z dużego P?

Może dramat osobisty Pasoliniego, którego sedno określa jego wiersz z utworu "Zrozpaczona samotność",

"- jestem jak kot spalony żywcem,

zmiażdżony oponą ciężarówki

Powieszony przez chłopców

na drzewie figowym".

Może format autora i format jego inteligencji?

Nigdy nie docieczemy dlaczego Swinarski brał się za tę sztukę i dlaczego ją porzucił.

Tadeusz Łomnicki jako drugi z Polaków dosłuchał się w "Affabulazione" materiału na dramat. Wyreżyserował sam utwór, zapewnił scenografię Jerzego Grzegorzewskiego (oraz Barbary Hanickiej) i muzykę Zygmunta Koniecznego, zaangażował do większych ról Ewę Żukowską, Annę Chodakowską. I zagrał sam postać Ojca, bohatera Affabulazione.

Powstał spektakl niezwykle interesujący i całkowicie koneserski. Spektakl Łomnickiego, recital jego możliwości sprawdzanych tym razem na tworzywie - wydawałoby się - dotąd dalekim od ról grywanych przez Wielkiego aktora. Kulturowe, pełne wyrafinowania i refleksji przedstawienie, w którym odbija się jak w lustrze coś, co nazwałabym syndromem Pasoliniego - o czym za chwilę - rozwiązywanym w sposób, który nasuwa myśl o swoistym syndromie Łomnickiego. Ten pierwszy dochodzi do głosu w treści, ten drugi w biologizmie aktorskim, w realistycznym dodaniu abstrakcyjnym spekulacjom konkretnego życia.

"Affabulazione" - rodzaj baśniowego morału. "W języku krytyki literackiej słowa, którymi pisarz przedstawia lub komentuje temat stosując wobec czytelnika perswazję o silnym nacechowaniu stylistycznym; od łacińskiego affabulatio - morał baśni" (definicja "Dizionario della lingua italiana Devoto Oli, Florencja 1982, przytoczona przez autora przekładu).

Zatem słowo jako klucz, słowo - wartość najpierwsza, osadzone w literackich i kulturowych odniesieniach, wywiedzione z antyku a prowadzące wprost do dnia dzisiejszego.

Sztukę otwiera motto z markiza de Sade: "Les causes sont peut etre inutiles aux effets" co można by przetłumaczyć jako: skutkom być może nie potrzeba przyczyn.

A zaraz potem pojawia się pierwsza postać, Cień Sofoklesa, by "rozpocząć tragedię" ("Wyznaczono mnie tutaj arbitralnie, bym zainaugurował I mowę zbyt trudną i zbyt łatwą; / trudną dla tych, co patrzą na społeczeństwo / w jednym z najbardziej ponurych momentów jego historii / łatwą dla tych nielicznych, co wiersze czytają / musicie się w nią wsłuchać)".

Dewiacje erotyczne, erotyka jako ciemna siła całkowicie irracjonalna, ale wkrótce - ta sama erotyka jako promienne uwielbienie młodzieńczości w całym jej nieuświadamianym tragizmie. Religia jako siła, która nas zmienia, przewartościowuje, niezbędna i groźna. Tak samo niezbędna i groźna jak erotyka. Syndrom erotyczno-religijny jak w "Teoremie", jak w pozostałych filmach Pasoliniego. Wszystko to podlane tradycją grecką i klimatem współczesnej cywilizacji, której cechą wyróżniającą jest reifikacja zjawisk i zagrożenie totalną zagładą. Pomieszanie materii, Chrystus i ubóstwienie ciała, tragedia antyczna i bardzo prozaiczna story o bogatym przemysłowcu, który traci grunt pod nogami, przeżywa kryzys dotychczasowych zasad i burzę uczuć niekonwencjonalnych skierowanych pod adresem własnego syna.

Bo szkielet fabularny tej opowieści religijno-mistyczno-historiozoficzno-erotycznej jest w istocie swej banalny. Bogaty biznesmen, ojciec młodzieńca - jedynego syna - i mąż wyrozumiałej, kulturalnej, opanowanej kobiety pod wpływem dziwnego snu dowiaduje się o sobie, iż dłużej już nie może żyć tak jak żył dotąd: gromadząc dobra, trzymając uczucia i nerwy na wodzy, umiarkowanie wierząc w Boga, umiarkowanie cierpiąc, umiarkowanie ciesząc się życiem. To, co bliscy biorą za obłęd i co jest wreszcie rodzajem obłędu, który doprowadzi go do tragedii, dla niego jawi się jako zasadnicza zmiana pragnień w życiu, iluminacja i przełom. Syn w uroku młodości to jedynie partner, którego chciałby zdobyć a stosunki ojcowie-synowie: jedyne ważne dla społeczeństwa, brzemienne w skutki (to ojcowie na przykład wysyłają synów na wojny, "zabijają ich").

Zgodnie z tym co czuje, co mu się wydaje istotne i jedynie słuszne oddaje się fascynacji i krnąbrnym charakterem syna i jego zniewalającą i podniecającą go młodością, by, by wszelkie inne związki syna z życiem ustały, marzyłby, by je zbrukać, jedynie godną jego młodości osobą, jest on, dojrzały ojciec.

Bardzo trudno to zagrać bez popadania w unikowość z jednej strony a płaskość - z drugiej, trudno narzucić polskiemu widzowi, purytańskiemu przecież, tę plątaninę zagrożeń, pragnień, przeczuć i olśnień, z jakich utkana jest "Affabulazione".

Tadeusz Łomnicki dokona nieprawdopodobnej wręcz: uprawdopodobnił i uprawomocnił tęsknoty i męki bohatera Pasoliniego, zagrał i pokazał szarpaninę człowieka, któremu marzy się Kościół międzyludzki, społeczeństwo odkrytych pragnień i odrzuconych hipokryzji - z całą tragicznością, nierealnością i fałszywością tej wizji.

W bardzo wystylizowanych "naznaczonych cywilizacyjnie" (wyrafinowany luksus) dekoracjach cierpi trójka ludzi napotykając na swej drodze różne osoby postronne: Wróżkę (wspaniale charakterystyczna, sprytnie "nowoczesna" rola Anny Chodakowskiej), Księdza (Krzysztof Bauman), dziewczynę Syna (Krystyna Kozanecka), Komisarza, Lekarza, Kolejarza, Włóczęgę Cacarellę. Ta trójka to rodzina: Ojciec Tadeusza Łomnickiego, Matka Ewy Żukowskiej i Syn Jacka Sobali.

Żukowska jest doskonale opanowana i swoje opanowanie dźwiga do końca, Syn jest młodością, jej znakiem manifestacyjnym w niebieskich dżinsach. Ojciec - to cała "Affabulazione", jej temat i tragiczność.

Tadeusz Łomnicki jako reżyser tego przedsięwzięcia to bodaj tylko czuwanie nad stylem i rytmem opowieści scenicznej. Tadeusz Łomnicki jako Ojciec z tekstu, to kreacja ujawniająca wszystkie cechy jego aktorstwa: skupienie na szczególe, powolne wprowadzanie postaci w życie, budowanie portretu bohatera nie-raptowne, warstwami, metodycznie; wyraźne akcentowanie wszelkich rozterek, niejednoznaczności, wreszcie - weryzm środków, dozowany w bezbłędnie odmierzonych dawkach, czytelny dla każdego, do końca "objaśniający" stany uczuciowe i intelektualne granej postaci.

Syndrom Łomnickiego to aktorstwo gęste od znaczeń, biologiczne i psychologiczne, czerpiące z całej palety barw, komponujące ich zaskakujące zestawienia. Elegancko ubrany pan z początku spektaklu jest dżentelmenem w każdym calu. Erotyczne i mistyczno-pogańskie pragnienia zabarwiają tę dżentelmenerię szczególnego rodzaju raffinesse, daleką od wulgarności i kiczu. Nie razi w tym spektaklu nic, najbardziej ryzykowny tekst i scena, wszystko jest odniesione do znaczeń głębszych, źródeł ogólnie znanych i szanowanych, kulturowo nobilitujących.

Chór deklamujący po grecku i Cień Sofoklesa czuwający nad tragedią doby stabilizacji wieku dwudziestego, chłopak uciekający w rajzę przed uczuciem ojca i standardy mieszczańskiej moralności i estetyki, miłość i wolność, wolność i religia, miłość i rozpacz, czyn wreszcie, który wtrąci Ojca do więzienia a po odsiedzeniu wyroku uczyni go clochardem - mieszanina kultury, bajki konsumpcyjnej zabarwionej erotycznie i patologicznie oraz wzniosłego życia "wedle pragnień", moralistyka i sensacja; narracja tradycyjna, elegancka, nie stroniąca przecież od autoironii, finezja i ekshibicjonizm, melodramatyczność i przenikliwy racjonalizm, Chrystus i walka klas.

Wyliczone razem brzmi ośmieszająco. W istocie - jest przejmującym wołaniem o wyjście z labiryntu. To wołanie Tadeusz łomnicki czyni możliwie ludzkim, indywidualnym i dla widza nieobojętnym.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji