Artykuły

Gombrowicz nie do śmiechu

"Operetka" Witolda Gombrowicza wyreżyserowana przez Macieja Prusa w Teatrze Dramatycznym to sztuka tragiczna. Widać to już w I akcie, choć do głosu nie dochodzą jeszcze historyczne obrachunki. Ten akt jest senny, rozwlekły, kontrastujący z najlepszym jak dotąd dejmkowskim wystawieniem tej tragikomedii w formie operetki. Wrażenie powolnego tempa- potęgowane jest na warszawskiej scenie zwolnionymi ruchami aktorów. Senną atmosferę ożywia tylko co jakiś czas słowny pojedynek hrabiego Szarma (Piotr Fronczewski) i Barona Firuleta (Jan Tomaszewski). To zresztą poza Zbigniewem Zapasiewiczem w roli księcia Himalaj najciekawsze postacie spektaklu. Do ról interesujących zaliczyłabym jeszcze tragikomiczną, bardzo gorzką postać mistrza Fiora w interpretacji Gustawa Holoubka.

To on, dyrektor mody, urządzający pokaz na dworze księstwa Himalaj stał się u Gombrowicza uosobieniem cywilizacyjnej uniformizacji nad spontanicznymi uczuciami, wyobraźnią wreszcie nad zwietrzałymi, ośmieszonymi obyczajami arystokracji. Ale jednocześnie jest postacią najbardziej tragiczną, rozdartą między przemocą formy a ludzką bezradnością, zagubieniem. Sama sztuka traktuje zresztą o odwiecznej sprzeczności. W sporze dyktatury starego pokolenia nad niedojrzałością młodych jednym i drugim nie przyznaje autor, a za nim reżyser racji absolutnej. Podobnie jak Krasiński w "Nie-Boskiej Komedii" tak i Gombrowicz w "Operetce" usiłuje rozwikłać - albo może zrozumieć - ludzkie dzieje i usystematyzować je w harmonijny, dziejami Polski znaczony porządek. Nie ma w tej sztuce racji jednoznacznych i oczywistych. Choć wprowadzono na scenę przedstawicieli arystokracji i proletariatu to jednak ich działania i światopogląd nie tylko będą się wykluczały lecz prowadzić zaczną do absurdalnych wydarzeń, groteskowych sytuacji. Gnębieni szybko przejmą reakcje gnębiących. To zatem co najbardziej ujawnione w "Operetce" to tęsknota za tym, co młode, piękne, niezakłamane. Wskrzeszenie czystości, nagości, jej triumf nad maską, pozorem, obłudą Prus rozegrał bardzo ładnie. Przy dźwiękach wzniosłej muzyki wydobywającej napięcie pokazał kwintesencję nagości (Joanna Pacuła). Czyni to subtelnie, bez wulgarności, taniego erotyzmu.

Są jednak w tym spektaklu niedostatki. Inscenizacyjnym zamierzeniem - wydaje się chybionym - jest zbyt powolne jak na "Operetkę" tempo osłabiające zwłaszcza dramaturgię I aktu. Najbardziej żałuję jednak nie wygranej roli profesora. On to za Gombrowiczem daje wyraz swojemu niezadowoleniu z istniejącego porządku w świecie, poczucia alienacji fatalnej frustracji. W niespójnej z tekstem a chyba i zamysłem reżysera w interpretacji Witold Skaruch odarł tę postać z metafizycznych cierpień. Spektakl Prusa zawiódł więc nieco moje oczekiwania - zwłaszcza że towarzyszyła mu sława zdobywcy wszystkich nagród na wrocławskim festiwalu. Przyznać jednak należy, że spośród premier ostatniego sezonu należy on z pewnością do najbardziej interesujących. Sprawiła to konsekwentna myśl inscenizacyjna, pozbawione gwiazdorstwa aktorstwo, znakomity tekst zjadliwego cynika, którego tragikomedia przybrana została ciekawą oprawą muzyczną Jerzego Satanowskiego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji