Artykuły

Resentymenty i tęskonty

Teatr Dramatyczny wystawił "Operetkę" Gombrowicza. Choć ani jeden z twórców spektaklu nie mógł pamiętać pisarza, jego osobowość tak silnie się wyraża, że mimo woli myślałem o zachowaniu się twórcy "Ferdydurke", o jego słynnych kpinach, o maskowanym "wstydzie uczuć". Skojarzenia te osnuły się dookoła spraw, które odżyły w twórczości Gombrowicza, gdy pisał "Operetkę" w odmiennych warunkach, otoczony blaskiem sławy, ciężko chory na astmę.

W przedwojennych rozmowach raz po raz wracało u Gombrowicza słówko "resentyment". Znaczyło tyle, co uczuciowe i na wpół świadome uprzedzenie. Pisząc najgłębszą swa sztukę "Ślub", formułował Gombrowicz teorie o przemożnym oddziaływaniu jednych ludzi na drugich. "Resentyment", na który się powoływał przed wojną, był na pozór zjawiskiem odwrotnym. Ale nawet i przez antypatię można na siebie działać.

W "Operetce" jest postać na pozór drugoplanowa. Profesor, uosabiający poczucie gwałtownego niesmaku wobec własnego środowiska i samego siebie. Role tę gra Witold Skaruch w taki sposób, że fizjologia i psychiką stają się zjawiskami uogólnionymi. Chodzi tu o ów przedwojenny "resentyment" Gombrowiczowski, spazm, odrazy. Do samego siebie przede wszystkim - a więc i do otaczającego świata.

Są w "Operetce" zjawiska jeszcze bardziej skomplikowane. Antypatia ściera się z tajemniczą siłą tęsknot. Czym jest problem mody, uosobiony w postaci jej dyktatora, Fiora? Przemoc cywilizacji nad bezpośredniością uczuć i wyobraźni. Ale moda to nie tylko stroje. Także obyczaj, z całą siłą bezwładności. To prestiż arystokracji, w którym się - wedle Gombrowicza - nic innego nie kryje, poza blaskiem, samego wyrazu. To "dyktatura" starców nad młodzieżą, tyranizująca przesądem sztubactwa i "niedojrzałości". To sam wreszcie fenomen artyzmu, uwięziony w rygory formy, a jednak dążący do jej rozbicia. To wreszcie tęsknota za tym, co młode, zdrowe, nieskrępowana, piękne, jak przekornie przejęta od Prousta młodziutka Albertynka.

Pogodzić, zharmonizować, stopić w jednolity rytm wielość motywów - to ogromne zadanie reżysera "Operetki". Maciej Prus znów udowodnił, że potrafi panować nad żywiołami spektaklu.

A przede wszystkim - dominować nad własną wyobraźnią. Bezlitośnie i bezkompromisowo się wyrzec wszystkiego co zbędne i nie podporządkowane rygorowi konsekwencji.

Muzyka: odgrywa tu rolę większą niż plastyka. Jerzy Satanowski skomponował motywy, zgodne z regułami "Operetki", a jednak wznoszące się do poziomu dzieła sztuki. Konwencja operetkowa została pojęta jako żart i uproszczenie - ale i powrót do dążeń nieoczekiwanych, zaskakujących, W pewnym momencie "marsz o galopie" (wykonany przez Marka Obertyna, jako hrabiego-rewolucjonistę, rodem z "Szewców" Witkacego) staje się hasłem burzy, zmiatającej formy dotychczasowe.

Aktorstwo wysokiej miary dochodzi do głosu. Gustaw Holoubek sprawia, niespodziankę. Jest to mistrz mody - źle i przekornie ubrany! W dalszych aktach ów Fior kładzie frak "normalny". I znakomicie mówi swe melancholijne refleksje. Zbigniew Zapasiewicz zachwyca dowcipem i krystaliczną jasnością, jako książę Himalaj. Przekornie ujęto role arystokratycznych "uwodzicieli". Jan Tomaszewski gra barona raczej prymitywnego. Piotr Fronczewski jest hrabią zmanierowanym, w stylu operetkowym, z przesadnym podkreśleniem schematycznego gestu. Warto jeszcze wspomnieć o precyzyjnie, przez Czesława Lasotę, nakreślonej rólce lokaja. I o swobodnym dowcipie Haliny Dobrowolskiej (księżna Himalaj).

Joanna Pacułówna gra Albertynkę, zaznaczając rezolutność i prostotę. Mniej się udały senne wizje, za mało wycieniowane. Końcowe "wskrzeszenie" nie jest zasadniczym efektem finału. Bunt przeciw wieżom cywilizacji i stroju jest tu dyskretniejszy i bardziej złożony, jak "galop" przemian i niepokój "resentymentów".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji