Artykuły

Baron malowany

"Baron cygański"w reż. Laco Adamika w Operze Krakowskiej. Pisze Joanna Targoń w Gazecie Wyborczej - Kraków.

Operetka powoli powraca na stare śmieci - królowała przecież przez lata w ujeżdżalni przy ul. Lubicz. Jest bogatsza, bardziej wystawna, ale w gruncie rzeczy niewiele się różni od starych przedstawień. Tyle że nie ma tamtego wdzięku naiwnego kiczu.

"Barona cygańskiego" dwa lata temu Laco Adamik pokazał pod niepołomickim zamkiem. Teraz przystosował plenerową inscenizację tak, by ją zmieścić na scenie. Nie było to zadanie skomplikowane, bo choć niepołomicki plener był rozległy, akcja i tak rozgrywała się na niezbyt obszernym podeście. Odjęto więc konie, powozy, cygańskie obozowisko, dworek Żupana zastąpiono kawałkiem ściany i balkonikiem po lewej, zamek - ścianą po prawej, a obóz cygański - kawałkiem białego wozu. Resztę pleneru Barbara Kędzierska namalowała - grubą czarną kreską, syntetycznie. Te czarne (podświetlane różnokolorowo) ażury nie były szczególnie urodziwe, wolałam straszliwie kolorowe kompozycje styropianu, drewna i sztucznej roślinności panujące przed laty na scenie przy Lubicz, tak brzydkie, że aż niezwykłe.

No ale w nowym, czystym i błyszczącym gmachu na scenie też musi być czysto i błyszcząco. Za to stara operetka wcisnęła się inną drogą. W operetce, jak wiadomo, sporo się mówi i trzeba wykazać się nieśpiewaczym aktorstwem. I tu było jak zawsze - drewniane recytacje, zawieszanie głosu przed dowcipami (i po dowcipach), sztuczny śmiech, nieporadne, a zamaszyste gesty, aktorska bezradność. No i chórzystki kręcące falbaniastymi spódnicami i podpierające się pod boki jak w każdej niemal produkcji tej sceny, nie tylko operetkowej.

Akcja "Barona..." jest dość skomplikowana, a śledzenie jej utrudniała kiepska dykcja śpiewaków. Przydałyby się napisy, bo z rzadka tylko dawało się wyłowić jakieś zrozumiałe zdanie. Wokalnie spektakl był nierówny. Adam Zdunikowski w roli barona, czyli Sandora Barinkaya, był blady i bez energii. Ewa Vesin (Saffi) ma mocny głos o ładnej ciemnej barwie, ale manieryczną ekspresję. Jolanta Gzella w ważnej roli starej Cyganki Czipry zademonstrowała dość zmęczony, matowy głos. Najlepiej śpiewali Katarzyna Oleś-Blacha (Arsena) i Przemysław Rezner (Kalman Żupan). Orkiestra pod dyrekcją Tomasza Tokarczyka grała precyzyjnie i z ogniem, niezbędnym w tej operetce.

Trochę muzycznej przyjemności można było zaznać, ale cóż z tego, skoro widowisko nie porywało, a nawet chwilami śmieszyło, tak jak w scenie, gdy Sandor Barinkay szuka skarbu, opukując zamkową ścianę, po czym bez wysiłku wyciąga z niej wielki kamień, pod którym ukryta jest szkatułka. Żeby jeszcze Adamik bawił się scenicznymi konwencjami - ale nie, wszystko było na poważnie.

Coś z tą starą operetką należałoby zrobić, żeby nabrała blasku, wdzięku, dowcipu. Przecież miałaby szansę. Muzyka się nie zestarzała.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji