Artykuły

Strauss jest nieśmiertelny

"Baron cygański" w reż. Laco Adamika w Operze Krakowskiej w Krakowie. Pisze Anna Woźniakowska w Dzienniku Polskim.

Mam jeszcze w oczach "Barona cygańskiego" wyreżyserowanego przez Laco Adamika u stóp niepołomickiego zamku i szeroki nadwiślański krajobraz wspaniale dopełniający scenografię. Bo też ta operetka Johanna Straussa jak żadna inna wymaga przestrzeni, wszak prawie cała akcja toczy się nie we wnętrzach, a właśnie na tzw. wolnym powietrzu. Obóz cygański, wymarsz i zwycięski powrót wojsk, wszystko to pięknie komponowało się w Niepołomicach i choć tamta prezentacja miała - jak prawie każde widowisko w plenerze - usterki akustyczne, to przecież, także dzięki wspaniałej ówczesnej pogodzie, pozostała w pamięci.

Po dwóch latach Opera Krakowska powróciła do "Barona cygańskiego" tym razem w swojej siedzibie, podobnie jak w Niepołomicach w reżyserii Laco Adamika, w scenografii i kostiumach Barbary Kędzierskiej, w choreografii Katarzyny Aleksander-Kmieć i pod muzyczną kontrolą Tomasza Tokarczyka. Ale był to już zupełnie inny "Baron" i to nie tylko ze względu na generalną zmianę obsady. Choć scenografia została ograniczona jedynie do namalowanych elementów, scena z trudem mieściła wykonawców. Dało się to odczuć szczególnie w niedzielę; we wtorek w scenach zbiorowych panował już większy ład, choć uczucia ciasnoty nie dało się uniknąć. Mała ta nasza scena, oj mała!

Te niedostatki wynagradzała muzyka. Orkiestra pod batutą Tomasza Tokarczyka grała z szlachetnym wdziękiem przynależnym muzyce Straussa. Ładnie brzmiał chór (przygotowanie: Marek Kluza), choć nie zawsze można było zrozumieć, o czym tak ładnie śpiewa. Dobrze wywiązali się ze swych zadań soliści. Zadań trudnych, bo Johann Strauss musiał dysponować w Wiedniu wybornymi śpiewakami, sądząc po tym, czego od nich wymagał, pisząc "Barona cygańskiego". I tu wielką radość sprawił mi Adam Sobierajski kreujący w oba wieczory tytułową postać. Dobrze śpiewał, miał wiele młodzieńczego wdzięku i swobody scenicznej. W rolę Saffi wcieliły się dwie artystki tworząc interesujące, acz zupełnie inne postaci. Dorota Laskowiecka obdarzona lirycznym sopranem była dziewczęco delikatna. Ewa Vesin dysponująca znacznie mocniejszym głosem o ciemnej barwie (artystka z powodzeniem śpiewa Carmen) stworzyła postać bardziej zdecydowaną w swych emocjonalnych wyborach.

Z ciekawością i zadowoleniem słuchałam dwóch młodych tenorów w partii Ottokara (przed dwoma laty śpiewał ją właśnie Adam Sobierajski). Warto zapamiętać ich nazwiska - Jan Nosal i Marcin Kotarba - by śledzić ich dalszy rozwój. Wybornymi ich partnerkami w roli Arseny były Joanna Moskowicz i Katarzyna Oleś-Blacha.

Do pełni obrazu dodać jeszcze trzeba dowcipnych Bogdana Kurowskiego i Przemysława Reznera w partii Kolomana Żupana (szkoda tylko, że w ostatnim akcie obaj nie przebijają się z wojenną opowieścią do uszu słuchaczy), demoniczną Bożenę Zawiślak-Dolny w roli Czipry, dostojnego Homonaya w wykonaniu Krzysztofa Witkowskiego i Przemysława Firka oraz Janusza Dembowskiego i Franciszka Makucha jako zabawnego komisarza Carnero. Dobrze spisali się także wykonawcy pomniejszych ról. Sądząc po wtorkowym spektaklu pozbawionym już premierowego skrępowania, nowa inscenizacja "Barona cygańskiego" właśnie dzięki muzycznej stronie widowiska będzie miała powodzenie u melomanów.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji