Artykuły

"Sami swoi"

Sztuka w 3 aktach J. Pietrkiewicza

Sztuka Jerzego Pietrkiewicza p.t. "Sami Swoi" jest, o ile się nie mylę, pierwszym jego utworem scenicznym. Przed jej londyńską premierą mówiono o niej dużo i bardzo rozmaicie. Napomykano, że autor porusza w niej trudne problemy naszej współczesności i że to robi w sposób "szokujący", że tedy utwór musi wywołać energiczne zastrzeżenia. Z niektórych ośrodków polskich na prowincji angielskiej, gdzie sztukę p. Pietrkiewicza wystawiono, przyszły do "Dziennika" listy pełne przesadnego oburzenia. Tak np. p. Stefan Korgul z hostelu Jasper pisał: "Cała sztuka godna jest pióra Wandy Wasilewskiej..." Na premierze londyńskiej podczas przerw nie brakowało podobnie ostrych opinii.

Wydaje mi się, że takie - powiedziałbym- obcesowe ustosunkowanie się do tej niewątpliwie interesującej sztuki młodego pisarza, jest niesłuszne. Rzecz pt. "Sami Swoi" postawiłbym w rzędzie utworów dość często spotykanych w literaturze polskiej - i nie tylko polskiej - a stanowiących coś w rodzaju "porachunku z młodością", z przeszłością, ze wspomnieniami. Sztuka ta wyrosła raczej z kompleksów, niż z zagadnień. Można ją włączyć, jako jedno jeszcze ogniwo, do łańcucha, z którego jednej strony będą Żeromskiego "Syzyfowe Pralce", z drugiej niesławnej pamięci "Zmory" Zegadłowicza, a w środku m.in. pełne sentymentu i pastelowych barw "Przylądek Dobrej Nadziei" Nowakowskiego i Parandowskiego "Płonące Niebo". Niestety, "Sami swoi" zbliżają się stosunkowo najbardziej do Zegadłowicza, lubującego się w efektach naturalistycznych. Postacie kreślone są piórem skłonnym do szarży. A poza tym ostry zmysł satyryczny autora nadał postaciom jego sztuki więcej akcentów polemicznych, niż prawdy psychologicznej. Gdzie Pietkiewicz atakuje, jest interesujący i przekonywający; gdzie próbuje stworzyć sylwetkę tak zwaną pozytywną, popada w szablon albo w nieporadność.

Sanacyjny urzędnik starostwa czy wiejski policjant, zarysowni polemicznie i ośmieszające, się nam jako typy wyraźne, aczkolwiek karykaturalne. Można się z takim ujęciem tych postaci nie zgadzać, ale się je widzi, ale się na nie reaguje emocjonalnie. Stach, twórczy przedstawiciel młodego pokolenia wiejskiego, czy sentymentalna Zocha, wydają się figurami bladymi, są niepewni, niewykończeni i nudni. Podobnie rzecz się ma z wątkami sztuki. Strona pozytywna wsi, jej wyrastanie z opłotków, z drobniutkich sporów, jej dźwiganie się ku lepszej przyszłości, aczkolwiek podkreślane przez autora, niezbyt przekonuje widza". Natomiast kłótnie, pieniactwo i małostkowość wsi, namalowane jaskrawo, rzucają się nam w oczy, budzą oburzenie, albo śmiech.

Największym niedostatkiem sztuki jest brak głównego wątku. Nie może zań być uważana miłość Stacha i Zochy, przeciętna i nieciekawa, nie może też stać się nim szablonowy chłopski głód ziemi. Nie ma chyba na świecie utworu o wsi o chłopie, gdzie by żądza ziemi nie występowała jako motyw główny zasadniczy. Przypomnieć należy już nie tylko "Placówkę" Prusa czy "Chłopów"' Reymonta, lecz chociażby "Ziemię" Zoli lub "Błogosławioną Ziemię" Pearl Buck; chłop polski, francuski czy nawet chiński jest pod tym względem taki sam. Pietrkiewicz wygrywa temat żądzy ziemi, nie wnosząc jednak doń nic odrębnego ani oryginalnego.

Przy tych zastrzeżeniach należy stwierdzić z całą stanowczością: sztuka Pietrkiewicza napisana jest z talentem. Nikłość problemów została powetowana życiowością sytuacji i dialogów, ostrością satyry i dobrym, nieraz świetnym zmysłem spostrzegawczym. Sztuka ta, nie będąc ani syntezą zagadnień, ani artystycznym obrazem danej rzeczywistości, jest jednak zajmującą analizą pewnego wydarzenia na wsi, analizą szczerą, nawet drapieżną, i staje się ostrą fotografią ludzi i wypadków. Dlatego, nie wchodząc może do panteonu literatury, sztuka ta, jak sądzę, utrzyma się w repertuarze teatrów polskich. Jej drażniąca obcesowość będzie jej zawsze zyskiwała przekorną popularność u polskiego widza. Uważam, że potępianie sztuki Pietrkiewicza byłoby czymś niepoważnym. Oczywiście, apoteozowanie jej byłoby również niewłaściwe. Jest to po prostu dobry start względnie młodego autora; oby za tym startem przyszły sztuki dalsze, bardziej dojrzałe i przemyślane. Pietrkiewicza stać na to z całą pewnością.

Aktorzy Teatru Dramatycznego zagrali sztukę Pietrkiewicza bardzo dobrze. Z punktu widzenia gry aktorskiej było to na pewno najlepsze przedstawienie tego teatru, co w dużej mierze należy zawdzięczać reżyserii Leopolda Kielanowskiego. Zaznaczyć wypada, że reżyser i aktorzy pchnęli sztukę zasadniczo satyryczną, jeszcze bardziej w kierunku satyry, ironii a chwilami i groteski. Co autor zaczął, aktorzy konsekwentnie skończyli: dali krzywe zwierciadło ludzi i zdarzeń. Tego rodzaju ujęcie pozwoliło im zagrać tę sztukę z dużym zacięciem i nawet z pasją.

W poszczególnych rolach wystąpili: ludzka i przekonywająca Wojtówa: Jadwiga Butscherowa: wręcz złodziejem wiejskim był: Feliks Karpowicz, satyryczne postacie Kukułki-Wiśniewskiego i Wiarkiewicza dali pp. Wacław Modrzeński i Jerzy Kopczewski. Organista był Roman Ratschka, szefem opozycji wiejskiej Artur Butscher, świetny typ starego chłopa stworzył Józef Bzowski, w roli zaś pokrzywdzonej dziewczyn wystąpiła Baibara Reńska. Młode pokolenie wsi reprezentowali: Stach - Wacław Krajewski i Zocha - Maria Arczyńska. Julia Kraszewska dała jaskrawy typ półmiejskiej inteligentki.

Barwne, pełne artystycznego wyrazu, dekoracje wykonał Jan Smosarski.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji