Chcecie cukerka?
Izabella Olejnik, Belka z Kabareciku Olgi Lipińskiej zdradza, jak zdobywała męża. Z aktorką rozmawia Grażyna Korzeniowska.
- Podobno poderwała pani męża na nagie piersi i mokrą głowę?
- Tak było. Pojechałam do teatru w Jeleniej Górze. W domu aktora stałam nad umywalką, z głową pod kranem, ubrana w spodnie. Nagle pukanie. Nie spodziewałam się nikogo poza przyjaciółką, więc krzyczę: - Wchodź, Małgosiu! Odwracam się i... oniemiałam. Przede mną stoi facet. Szczęśliwie, miałam 19 lat. Oniemiałam też dlatego, że już go wcześniej spotkałam. I zainteresował mnie.
- Przeznaczenie?
- Tak. Przyjechałam do tej Jeleniej Góry, zostawiając dom i pierwszego męża. Czułam się tam wolna!
- No, nie aż tak. Mąż w Warszawie...
- Byłam mężatką kilka miesięcy, a teatr był dla mnie najważniejszy. Postanowiłam wyjechać do Jeleniej Góry, by dużo grać. To ważne dla młodego aktora. Mąż, też aktor, to zrozumiał.
- Ale ten drugi mężczyzna zawładnął panią całkowicie? Kiedy to się stało?
- Pierwszego dnia. Idę jeleniogórskim ryneczkiem, rozpiera mnie radość życia, jaką może odczuwać tylko młody człowiek. Idę i widzę, że naprzeciw mnie idzie ktoś bardziej szczęśliwy, bardziej wolny! Ręce splecione z tyłu, kręcone włosy... Zamurowało mnie, przystanęłam. On poszedł dalej. Już wtedy go kochałam. On mnie tak zahaczył tą wolnością. Wlazł w moją duszę... Jest moim mężem i najdroższym mi człowiekiem.
- Nie jest aktorem. Jak znosi szaleństwa artystki?
- Wie, co to teatr. Jego rodzice byli aktorami. Dlatego rozumie szaleństwo tego zawodu. Bez jego dystansu byłoby mi ciężko.
- Choć szaleje pani nienagannie?
- "Szaleć nienagannie" to tytuł mojego recitalu w Teatrze Syrena, złożonego z piosenek Piaf, Osieckiej, Wertyńskiego. I Stachury. To z jego "Guliwerka" zaczerpnęłam tytuł. Stachura, z którym miałam szczęście przyjaźnić się, wiedział co to szaleństwo i nienaganność.
- Jest pani optymistką?
- Z tym jest pewien problem... Śmieję się i uśmiecham. Ale wiem, co to deprecha, co to nieludzki lęk.
- Została pani aktorką komediową, by oswajać ten lęk?
- Wybrałam ten zawód, bo to szansa, by nie zwariować. Świat da sobie radę bez naszego cierpienia. Dlatego śmieję się i ludziom też daję radość. Ponadto od wielu lat jestem buddystką.
- Nie ma pani pretensji do reżyserów, że jest niezagospodarowana w filmie?
- Można mieć pretensję tylko do siebie. Nie umiem o siebie walczyć. Za to jestem i zajęta w teatrze.
- W Kabarecie Olgi Lipińskiej też już nie ma Belki.
- Genialny twórca tego kabaretu, pani Olga, oczekuje postaci-symbolu. Ale taka Belka już mnie nie obchodzi. Jestem już inna i nie da się wrócić do czegoś sprzed lat, bo i po co?
- Czyli nie nosi pani już cukierków dla Miśka?
- Noszę, zawsze. Dla wszystkich. Gdy nie wiemy, co powiedzieć, wtedy pytam: - Chcecie cukerka?
Izabella Olejnik (49 l.)
W "Kabareciku Olgi Lipińskiej" grała zwariowaną Belkę. Z Sekretarką (Iwona Bierncka) przyprawiała o ból głowy Miśka (Janusz Rewiński), pytaniem: - Misiek, chcesz cukerka?
Zagrała m.in. w filmach: "Bez znieczulenia", "Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz", "Miś", "Bohater roku", w serialu "7 życzeń". Mąż Andrzej Kozłowski. Córka Julia. Dwóch wnuków, Karol i Franciszek.