Artykuły

"Książę Niezłomny" w Dniu Aktora

Tegoroczny Dzień Aktora był z dotychczasowych najpełniejszym sukcesem. Zarówno dobór sztuki - głośnej tragedii Calderona de la Barca w niezrównanym tłumaczeniu Słowackiego, jak jej reżyseria i inscenizacja zasługują na pełne uznanie. Wielka szkoda, że mogły się odbyć tylko cztery przedstawienia, że nie zobaczyło ich więcej Polaków, zwłaszcza na prowincji, poza Londynem. Właśnie bowiem takie przedstawienia raczej niż różne, nie zawsze godne zachwytu, rewie, powinny wypełniać polską scenę emigracyjną.

"Książę Niezłomny" jest symbolem bohaterstwa i cichego męczeństwa nie tylko jakiejś jednej postaci, ale całego narodu, nic dziwnego więc, że sztuka ta nie może być wciąż jeszcze wystawiona w Polsce mimo, że jej akcja nie ma niczego wspólnego bezpośrednio ze sprawami polskimi, albowiem toczy się na wybrzeżu maurytańskim w XVII wieku. Jest to sztuka o atmosferze w pełni katolickiej, jak katolickim był jej twórca, wielki poeta hiszpański. Jak w zwierciadle odbijają się w niej i cnoty i słabości ówczesnych rycerzy chrześcijańskich na tle ich walki z Maurami.

Jedynym zastrzeżeniem, dotyczącym przedstawienia, mogłoby być niezbyt szczęśliwe dobranie Wojciecha Wojteckiego do roli tytułowej, choć trzeba przyznać, że jego interpretacja była i pełna wyrazu i pozbawiona szarży, jakkolwiek nie była osiągnięciem najlepszym z możliwych. Wśród pozostałych ról wyróżniali się Stanisław Szpiganowicz jako król Fezu, Irena Kora Brzezińska, doskonała jako jego córka Feniksana, Bohdan Krajewski, jako brat don Fernanda i Władysław Prus-Olszowski w roli trefnisia Brytasza, nie mówiąc o Zygmuncie Rewkowskim, który zagrał koncetrowo posągową rolę króla portugalskiego Alfonsa. Wśród niewolników wyróżniał się Józef Bzowski.

Trzeba przyznać, że w ramach możliwości scenicznych i dekoracyjnych doskonale rozwiązano sprawę odpowiedniego tła i atmosfery sztuki, zwłaszcza przy pomocy umiejętnych świateł. Dobrym tłem muzycznym były pieśni niewolnika w wykonaniu Stanisława Pieczory i chóru niewolników - chóru im Szopena.

Przedstawienie premiowe poprzedzone zostało przemówieniem Zygmunta Nowakowskiego, posiadającym zdecydowanie kilka dużych zalet: było krótkie i bardzo rzeczowe, a co ważniejsze, było z ducha bardzo katolickie i wypowiedziane z głębokim przekonaniem. Podkreślało jedność teatru polskiego w Kraju i na emigracji, ale poddawało ostrej krytyce cenzurę krajowych przedstawień teatralnych, która między innymi w "Wyzwoleniu" Wyspiańskiego skreśliła niedawno w roli Konrada najbardziej istotne ustępy. Nowakowski nawiązał w nim również do tradycji nieśmiertelnej roli tytułowej Osterwy i ryngrafu Matki Boskiej Ostrobramskiej na jego zbroi infanta portugalskiego, co powtórzono na przedstawieniu londyńskim. Samą postać "Księcia Niezłomnego" porównał do postaci niezłomnego Księcia Kościoła - Prymasa Polski.

Zaletą tegorocznego przedstawienia było również to, że rozpoczęło ono się bodaj po raz pierwszy bez większego opóźnienia. Może wpłynęła na to sala, wypełniona na parterze po brzegi na premierze.

Leopold Kielanowski zacytował we wstępie do programu zdanie Jaracza, że "Książę Niezłomny" jest dramatem najpełniej odzwierciedlającym naszą rzeczywistość i że powinien być pierwszą sztuką w Teatrze Narodowym po wojnie. Trzeba wierzyć, że choć mimo końca wojny sztuka ta wciąż nie może być w Polsce grana, nadejdzie chwila, gdy powróci ona triumfalnie na polskie sceny w Kraju.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji