Artykuły

Ślepa uliczka

Przyznam się, że jestem w wielkim kłopocie. Po premierze "Ulicy Gagarina" w Edynburgu krytycy pisali peany; "Gorzko-zabawne, eleganckie i poetyckie. Wspaniałe... ostry thriller i czarna komedia... Polityczny dramat, ponury, zabawny, pełen wybuchowej akcji... Sztuka, w której autor ujawnia swój rzadki dar cynicznej satyry". Wybierając się na polską prapremierę sztuki "Ulica Gagarina" napisanej przez szkockiego dramaturga Gregory Burka oczekiwałam, że będzie to wydarzenie. Tymczasem gdańskie przedstawienie jest zaledwie poprawne.

Reżyserował znakomity twórca, Feliks Falk. Tekst świetny, aktorzy znakomici, reżyser - gwiazda.

Któż więc zawinił?

Wszyscy po trochu, z Feliksem Falkiem na czele. Odniosłam wrażenie, że nie uwierzył on, iż aktorzy mogą dźwignąć role, zainteresować widza, skupić jego uwagę. Dodał im zbędne ruchy i gesty jak np. bujanie się na rurze. Nie bez winy są także; Wojciech Kalarus (Eddi) i Grzegorz Gzyl (Garry) nieczytelnie podający tekst. Eddi to w tekście psychopatyczny robotnik. Na gdańskiej scenie widzimy luzaka z kapturem, który nie wiadomo dlaczego zabija.

Krzysztof Gordon i Dariusz Szymaniak (nieskazitelni dykcyjnie), zaledwie zarysowali role kapitalisty i studenta idealisty. Na scenie widzimy czterech aktorów Niestety, nie ma między nimi wewnętrznych napięć.

Gregory Burkę w "Ulicy Gagarina" pyta, jakie formy przyjmuje konflikt biednych i bogatych.

Miejsce akcji to magazyn części komputerowych na szkockiej prowincji. Jedno z ostatnich miejsc, w których można jeszcze znaleźć pracę, po tym, jak międzynarodowe korporacje doprowadziły do upadłości stocznie i kopalnie. Ale i magazyn jest zagrożony. Właściciel przysyła specjalistę, który ma ocenić rentowność firmy. Pracujący w niej Eddi i Garry porywają menedżera, by wykonać na nim wyrok śmierci. Chcą w ten sposób pobudzić do działania robotników: "Tam, gdzie apatia jest największa, trzeba użyć najdrastyczniejszych środków" - mówi Garry, były działacz związkowy.

Mocne, wstrząsające

Nieżyjący już legendarny dyrektor teatru Wybrzeże, Antoni Biliczak mawiał, że widzowie głosują nogami. Czy spektakl będzie się podobał, zobaczymy. Reakcje publiczności po premierze były skrajne - od oburzenia do zachwytu. Nie chcę słuchać przekleństw w teatrze - irytowały się starsze panie. I znowu sztuka niedająca żadnej nadziei. Nic nowego -mówili. - Mocne, wstrząsające - zachwycali się inni widzowie.

Z premiery "Beczki prochu" publiczność wychodziła trzaskając drzwiami, a jednak spektakl grany jest od roku przy kompletach na widowni, a także chwalony przez krytykę. Czy "Ulica Gagarina" wywoła burzliwą dyskusję - jak chcą realizatorzy - zadecydują widzowie i krytycy.

Dodam jeszcze, że wspaniałą muzykę skomponował zespół Cool Kids od Death. Realistyczną scenografię zaprojektował Maciej Chojnacki.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji