Artykuły

Człowieczek z ziemi Hus

"Księga Hioba", monodram Stanisławy Celińskiej na Festiwalu "Krakowskie Miniatury Teatralne". Pisze Paweł Głowacki w Dzienniku Polskim.

Ból nie jest wysoki. Od oczu do ziemi wszystkiego 160 centymetrów, może mniej. Blisko. Dobrze widać ścieżkę i zmęczone buty. Włosy jasne, proste, do ramion, zaczesane w tył. Ubiór szary, bez właściwości. Twarz powszechna, ni brzydka, ni ładna, codzienna, zapisana klinowym pismem czasu przeszłego, dokonanego. Oczy chyba niebieskie, nie za duże, nie za małe, w sam raz. Głos? Nic wielkiego, słuchasz - i jakbyś siebie słyszał, słyszała, słyszało. Głos dobry, by powiedzieć: Boże, i mózg wystarczająco znużony, by nie liczyć na odpowiedź. No i ręce bólu. Biedne. Chciałyby coś złapać, na czymś pewnym zacisnąć palce, o coś nie chwiejnego się oprzeć. Całe życie takiego chcenia - i nic. Czasem tylko, jak teraz, na scenie - mikrofon.

Mikrofon, żeby sobie "Pieśni" i "Treny" Jana Kochanowskiego zanucić w chwili odpoczynku na ścieżce skądś dokądś. Mikrofon, żeby sobie odśpiewać bezradność, i na stoliku otwarta Biblia, by sobie poczytać Księgę Hioba, czyli przypomnieć, że ciemność jest synonimem bycia Ból, który tam, na małej, pustej scenie, w niewielkim świetle śpiewa i czyta sobie i nam, ma imię i nazwisko. Tak. Jest Stanisławą Celińską. Głupio mi, że to wyznałem. Niezręcznie jak na jej godzinnym seansie "Księga Hioba", kiedy uwierały mnie oczywistości teatralne. Że znam Celińską, że cenię jej wyjątkowość, że to scena jest, przedstawienie, kreacja, aktorstwo, słowem estetyka Głupio mi, że rozpoznałem Celińską - i kto wie, czy nie jest to mój najgłębszy ukłon złożony jej godzinnemu byciu na scenie.

Co można było z historią Hioba, z opowieścią o wzlocie, upadku i ponownym wzlocie tego człowieczka z ziemi Hus zrobić? Odegrać ją bomba-stycznie, na najintensywniejszych bębnach aktorstwa? Gestem majestatycznym, intonacją barokową - odmalować kolosalne szczęście Hioba? Dać portret jego idealnej rodziny, dziesięciorga dzieci, co żyły w idealnej zgodzie i miłości? Podobiznę jego bogatych stajni, jego pastwisk pełnych wołów i owiec, jego czułej, troskliwej, kochającej żony, bogobojnej jak on sam? Owszem, można było.

I dalej, na podobnych koturnach, można było słowami, mimiką, tańcem rąk i nóg, wyciosać głaz bólu, to znaczy BÓÓOÓÓ-LUUUU, co go Bóg zesłał. Już sobie wyobrażam tę operę iście wagnerowską, operę na kanwie zrabowanego bydła, owiec spalonych przez piorun, dzieci, co wyzionęły ducha pod spadającym sufitem, i trupów czeladzi, zarżniętej przez złych ludzi. Już mi niedobrze, gdy widzę malowniczo odgrywane cierpienie z powodu ropiejących wrzodów, wiarygodnie odgrywany smród gnijącego ciała, celnie odgrywane jęki, ryki i inne obsmarka-nia, wydobywające się spod kapoty zasłaniającej bolesną głowę Hioba I niedobrze mi bardzo, gdy pomyślę o pensjonarskiej słodyczy wielkiego finału, kiedy to w nagrodę za dzielne i wiary pełne, pokorne przetrwanie czarnych dni - Bóg obdarowuje Hioba tym, co Hiob stracił. Od zdrowia po bydlątka No i, rzecz jasna, później żył długo, bardzo długo i niezwykle szczęśliwie. Amen.

Słowem, mógłby aktor zbyt aktorski, czyli pusty, pójść na całość w żałosnej sztuce klecenia katolickich pocieszeń, inaczej zwanych bombonierkami ducha Istota seansu "Księga Hioba" w tym właśnie, że Celińska nie mogła Nie chciała Od dawna, może nawet od zawsze wiedziała, że z Biblią, ze Starym Testamentem, zwłaszcza z historią bólu człowieczka z ziemi Hus - nie należy robić właściwie nic. Trzeba tylko słowom pozwolić brzdęknąć "na goło".

Przez godzinę była przy "zerze" aktorstwa Powściągliwa w intonacjach, krzykach, szeptach, gestach. Z twarzą spokojną. Taktowna, dyskretna, obecna tylko poniekąd, rzekłbym - obecna doskonałą nieobecnością. Dojmująca Była bólem, co brzydzi się patosem. Bólem z małej litery, dyskretnym, nie nachalnym, powszednim. Nie do obejścia Nie do zapomnienia Bólem wiernym. Pokazała oczywistość: ziemia Hus jest tu. Pod krzesłami, na których ludzie usiedli na chwilę, na godzinę, by zmęczonym butom dać odpocząć w drodze skądś dokądś. I posłuchać jak niewysoka pani pozwala brzęczeć starym słowom, które dobrze znamy i wciąż nie wiemy, co z nimi zrobić.

***

Festiwal "Krakowskie Miniatury Teatralne". "Księga Hioba". Wykonanie Stanisława Celińska. Opracowanie muzyczna Tomasz Bajerski. Akompaniament Tomasz Bajerski. Pokazy w Śródmiejskim Ośrodku Kultury.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji