Artykuły

Samotność, czyli głód miłości

"Królowa piękności z Leenane" w reż. Roberta Glińskiego z Teatru Nowego w Poznaniu. W Teatrze na Woli w Warszawie obejrzał Jan Bończa-Szabłowski z Rzeczpospolitej.

VII edycja "Małych sztuk z wielkimi aktorami" rozpoczęła się mocnym akordem. "Królowa piękności z Leenane" Martina McDonagha zrealizowana przez Roberta Glińskiego w poznańskim Teatrze Nowym to poruszające studium samotności i okrucieństwa, które często wbrew woli serwujemy sobie nawzajem.

Akcja rozgrywa się na zapadłej irlandzkiej prowincji, ale mogłaby dziać się w każdym miejscu na świecie. Martin McDonagh, znany polskim widzom m.in. z "Kaleki z Inishmaan", powraca w "Królowej piękności" do starego jak świat motywu matki i córki, żyjących między nienawiścią a resztkami miłości. Samotność starości i samotność staropanieństwa bywają zwykle nudne lub groteskowe. Tu są wstrząsające.

Poznański spektakl jest wielkim koncertem gry aktorskiej Krystyny Feldman i Danieli Popławskiej. Przedstawienie jest czyste jak łza.

Talerz owsianki, kubek herbaty i porcja bulionu wyznaczały codzienny rytm życia matki Mag Folan. Do tego dochodziło jeszcze oglądanie telewizji i niechętne rozmowy z córką. Obie kobiety zdają się żyć w sytuacji zagrożenia. Matka obawia się, że Maureen wyśle ją

do domu starców, córka cierpi z powodu staropanieństwa i jest pewna, że przez matkę nigdy nie będzie w stanie ułożyć sobie życia.

W tym zatęchłym od smrodu pokoju trudno stwierdzić, kto jest katem, a kto ofiarą. Rola Krystyny Feldman to prawdziwy majstersztyk. Kiedy podczas jednej z rozmów z córką patrzy się na nią siedzącą prawie nieruchomo w fotelu, widać w jej oczach lęk, graniczący z bezsilnością. Nienawiść miesza się z niepewnością i strachem przed kolejnym dniem. Daniela Popławska zaś w roli Maureen z niezwykłą finezją nakreśliła portret kobiety świadomej zmarnowanego życia. Z roli bezwolnej córki, spełniającej każdą zachciankę despotycznej matki, niezauważalnie przeradza się w coraz bardziej bezwzględną kobietę, nie cofającą się przed zbrodnią. Pato i Ray grani przez Grzegorza Hołuja i Mariusza Puchalskiego są w tej opowieści jedynie dopełnieniem.

Poznański spektakl Roberta Glińskiego przykuwa uwagę i jest znacznie bardziej bezwzględny i mroczny niż warszawski, zrealizowany przez tego samego reżysera z aktorkami Teatru Dramatycznego. Trudno po wyjściu z teatru rozmawiać o czymś innym.

Na zdjęciu: scena ze spektaklu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji