Artykuły

Seks, kłamstwa i projekcje wideo

O XIV Festiwalu Szekspirowskim w Gdańsku pisze Mirosław Baran w Gazecie Wyborczej - Trójmiasto.

"Co chcecie albo Wieczór Trzech Króli" w reż. Michała Borczucha i "Sen nocy letniej" w reż. Moniki Pęcikiewicz - pomiędzy tymi spektaklami rozegra się walka o Zlotego Yoricka, czyli nagrodę dla najlepszej polskiej inscenizacji Szekspira w tym sezonie.

Od tego roku zmieniła się formuła przyznawania Yoricka. Dotąd zwycięzcę ogłaszano kilkadziesiąt dni przed Festiwalem Szekspirowskim i spektakl (czasem również przedstawienia wyróżnione) zapraszano na imprezę. Teraz przed Festiwalem ogłoszono tytuły spektakli nominowanych do Yoricka - wszystkie z nich zaproszono na imprezę, a zwycięzcę poznamy w niedzielę, na gali zamykającej szekspirowski przegląd.

O nagrodę walczą zatem: "Sen nocy letniej" [na zdjęciu] w reż. Moniki Pęcikiewicz z Teatru Polskiego we Wrocławiu, "Król Lear" Litwina Cezarijusa Graužinisa z wrocławskiego Teatru Współczesnego, "Co chcecie, albo Wieczór Trzech Króli" w reż. Michała Borczucha z Teatru im. Kochanowskiego w Opolu oraz "Ja, Hamlet" Marka Kality z Teatru im. Bogusławskiego w Kaliszu.

Monika Żółkoś, juror-selekcjoner konkursu, stwierdziła, że w bieżącym sezonie nie pojawiło się w Polsce żadne szekspirowskie arcydzieło, za to przedstawienia są bardzo różnorodne. Po obejrzeniu nominowanych spektakli z tymi diagnozami trudno się nie zgodzić.

"Król Lear" Graužinisa otworzył tegoroczny Festiwal Szekspirowski. Litewski reżyser zaproponował bardzo konsekwentną i spójną wizję sceniczną. Jego bohaterowie ubrani w łachmany i z mocnym makijażem to pacjenci szpitala dla obłąkanych (lub postacie ze złego snu Leara); poruszają się niezgrabnie, bełkoczą swoje kwestie. Tu cały świat przeżarty jest szaleństwem i chorobą, sam Lear zresztą bez przerwy balansuje na granicy obłędu. Jednak wizja reżysera, choć starannie przygotowana, razi archaicznością, nuży i zniechęca. Poza tym w interpretacji Litwina niecne czyny bohaterów nie wynikają ze świadomego wyboru zła, są raczej pochodną ich niedostatków umysłu. A takie odczytanie dramatu Szekspira mocno osłabia wydźwięk "Króla Leara".

Efektowną, choć już nie tak spójną, wizję zaproponował także Borczuch w swoim "Wieczorze Trzech Króli". W spektaklu tym widownia zbudowana została na scenie, a akcja toczy się na proscenium oraz... na całej widowni. Tekst Szekspira został przepisany i uwspółcześniony, wzbogacony o wyśmienite gry słowne - zwykle z podtekstem seksualnym. Bo reżyser skupia się w swoim spektaklu na tematyce genderowej i homoseksualnej - co, w przypadku "Wieczoru" trudne nie jest - pokazując budowanie prze bohaterów swojej tożsamości seksualnej. W wykrzyczanym, drażniącym, przeładowanym, efektownym - momentami efekciarskim - przedstawieniu sceny wyśmienite mieszają się z nieudanymi i nie do końca nieprzemyślanymi.

Także chyba nie do końca swojego "Hamleta" przemyślał Marek Kalita. Spektakl ubiera we współczesny kostium by w finale cześć z postaci wystroić w ubrania z epoki. W przedstawieniu znajdziemy aluzje do dzisiejszej polityki, efekciarskie użycie muzyki poważnej, zupełnie zbędne, nieuzasadnione i praktycznie nieograne elementy scenografii (jak ogromną wannę). Jednak żaden z pomysłów nie stanowi motywy przewodniego i nie zostaje wygrany do końca. Hamlet Kality jest postacią wybitnie introwertyczną, zamkniętą we własnym świecie. Część tego świata stanowi Horacjo - postać przez Hamleta wymyślona, jak jednoznacznie sugeruje reżyser. Co z tego wynika? Nie wiadomo.

Pęcikiewicz tak naprawdę skorzystała z tekstu Szeskpira, by opowiedzieć swoją własną historię. Reżyser po raz kolejny tematyzuje cielesność swoich bohaterów i aktorów. Spektakl otwiera kilkunastominutowy film wideo z "castingu". Aktorzy, starający się o role, muszą się częściowo rozebrać i dotykać swoich partnerów. Szybko dochodzą do głosu zahamowania i osobiste urazy. O tym też jest przedstawienie: jak postrzegamy swoją seksualność, jak sprzedajemy ją na zewnątrz, w jakim stopniu kierujemy się popędem. Pęcikiewicz umiejętnie burzy iluzję świata przedstawionego oraz - co jest rzadkością w polskim teatrze - efektownie, sensownie i konsekwentnie używa nowych mediów.

Wśród tych czterech realizacji nie tylko nie było arcydzieła, ale nawet spektaklu bezdyskusyjnie dobrego, do którego nie można mieć większych zastrzeżeń. Jednak opolskie "Co chcecie..." i wrocławski "Sen..." przewyższają o klasę dwa pozostałe widowiska. To przykłady teatru nowoczesnego i kontrowersyjnego, chwilami skrajnie irytującego i efekciarskiego, jednak próbującego przekazać coś więcej, niż po prostu opowiedzieć fabułę szekspirowskiego dramatu. I to właśnie pomiędzy spektaklami Pęcikiewicz i Borczucha rozstrzygnie się walka o Złotego Yoricka.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji