Artykuły

Krzysztof Penderecki rozmawia z clubbingowym medium

Serwis Resident Advisor od 2000 roku przeistoczył się z małej witryny australijskiego clubbingu w prężne, międzynarodowe kompendium tanecznej subkultury z całego świata. Redaktorzy portalu starają się podkreślać wzajemne relacje pomiędzy tradycją symfonicznej awangardy a współczesną, eksperymentalną elektroniką. Poszukiwanie możliwego punktu zaczepienia na tej linii zawiodło redakcję wprost do Pendereckiego. Z polskim kompozytorem wywiad przeprowadził Andy Battaglia - czytamy w portalu kulturaonline.pl

Zamówienia na okolicznościowe utwory, nagrody szczebla państwowego, dziesiątki dyrygowanych koncertów na całej kuli ziemskiej, patronat nad festiwalami oraz muzyka rozbrzmiewająca w wielu ścieżkach dźwiękowych. Grafik Krzysztofa Pendereckiego jest szczelnie wypełniony, a media nie pozwalają zapomnieć o jego twórczej spuściźnie. Rzadko zdarza się jednak, by urodzony w Dębicy kompozytor schodził z piedestału ikony muzyki współczesnej i nawiązywał nić porozumienia z zupełnie obcą mu tradycją kulturową. Do tego potrzeba wyjątkowej okazji. Takiej, jak wysłannik najbardziej poważanego portalu... muzyki klubowej.

Serwis Resident Advisor od 2000 roku przeistoczył się z małej witryny australijskiego clubbingu w prężne, międzynarodowe kompendium tanecznej subkultury z całego świata. Redaktorzy portalu starają się podkreślać wzajemne relacje pomiędzy tradycją symfonicznej awangardy a współczesną, eksperymentalną elektroniką. Poszukiwanie możliwego punktu zaczepienia na tej linii zawiodło redakcję wprost do Pendereckiego. Z polskim kompozytorem wywiad przeprowadził Andy Battaglia.

Mało brakowało, aby spotkanie zostało odwołane. I to bynajmniej nie z powodu kaprysu Pendereckiego. Okazuje się bowiem, iż kompozytor, jako członek stowarzyszenia Rodzin Katyńskich, miał 10 kwietnia polecieć prezydenckim samolotem do Smoleńska. Z uwagi na wcześniej zakontraktowaną wizytę w Chinach, musiał jednak podróż odwołać. Dwa lata wcześniej był zresztą uczestnikiem katyńskich uroczystości. Przylatując tym samym samolotem, który 10 kwietnia rozbił się nad Smoleńskiem. Opatrzność czuwa nad Pendereckim.

Wysłannika Resident Advisor polski kompozytor w mniejszym stopniu interesuje jednak pod kątem obecnej publicznej działalności, a bardziej jako symbol przemian we współczesnej muzyce. Komentarz odredakcyjny umieszcza Pendereckiego obok Karlheinza Stockhausena i Pierre'a Schaeffera na liście kluczowych postaci prekursorów elektronicznych brzmień. Co polski kompozytor myśli dzisiaj o awangardzie, której był częścią, eksperymentując z dodekafonią i pisząc utwory antycypujące elektroakustyczną rewolucję? Awangarda się nie rozwinęła - przyznaje w wywiadzie. Była odkrywcza w latach 50., ale w rok czy dwa lata po moim do niej akcesie, pogrążyła się w stagnacji.

Na początku jednak Penderecki wiązał z tą estetyką spore nadzieje. - Elektroniczna muzyka zmieniła kompletnie moje podejście. To był wielki szok usłyszeć kompletnie nowe dźwięki. Moja muzyka była oparta na elektronicznych brzmieniach, jak ich transkrypce na żywe instrumenty. Ale ta fascynacja, przynajmniej w moim wypadku, była zawsze krótka. Dwa, trzy lata i miałem dość.

Wbrew temu epizodowi, Penderecki stał się szybko swoistym symbolem konserwatyzmu. Głównie jako twórca coraz bardziej epickich symfonicznych form. Na pytanie RA o stosunek z współczesną elektroniką, odpowiada rozbrajająco: - Mam teraz 77 lat i starzejąc się, dostrzegam tendencję: nie szukam nowości, próbuję pogłębić swoją muzykę. Niezbyt interesuje go również elektronika w tanecznej oprawie. Zaprzecza, aby miał z nią jakąkolwiek styczność. Moje życie jest obecnie skoncentrowane głównie na tym, co komponuję. Inna muzyka drażni mnie, więc w domu nie słucham niczego. Dyrygując 50 czy 60 koncertów rocznie, spędzam przynajmiej 40 tygodni współpracując z orkiestrami. Jeśli wracam do domu, tylko komponuję.

Przy tak napiętym harmonogramie, mistrz nie tylko nie znajduje czasu na słuchanie, ale też pisanie muzyki do filmów. Utwory Pendereckiego pojawiają się jednak często na ścieżkach dźwiękowych. Kompozytor wyjaśnia RA, że jego rola we współpracy z reżyserami pokroju Kubricka czy Lyncha jest ograniczona jedynie do twórczych wskazówek. Penderecki po prostu podpowiada, który z utworów jego bogatej skarbnicy pasowałby do koncepcji danego filmu.

Rozmowa z RA raczej nie przynosi istotnych treści, które z polskiego kompozytora nagle uczyniłyby clubbingowego guru. To jednak ważny komunikat o estymie, jaką darzą Pendereckiego środowiska zgoła niekojarzone z jego muzyką. Estymie, która aczkolwiek nie ma szans na wyjście poza grzecznościową wymianę swoich argumentów. Dziennikarz RA wiele z twórcy "Siedmiu bram Jerozolimy" nie wyciągnął. Ciekawe, ilu miłośników nocnych, klubowych szaleństw, potraktuje wywiad jako zachętę do zapoznania się z dokonaniami polskiego kompozytora. Albo i ich zremiksowania.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji