Kalendarium

26 maja 1946

Likwidacja Sceny Poetyckiej w Łodzi z powodu Elektry Giraudoux

Łódź: likwidacja Sceny Poetyckiej Teatru Wojska Polskiego i zdjęcie z afisza Elektry Jeana Giraudoux w reżyserii Edmunda Wiercińskiego po 44 przedstawieniach (prem. 16 lutego 1946).

Po premierze przedstawienie uznane zostało za sukces artystyczny, a Scena Poetycka za „teatr dla elity umysłowej, ale bynajmniej nie artystowski, teatr również społecznie ważny i konieczny” (Stanisław Witold Balicki, Odwiedziny teatralne, „Odrodzenie” 1946 nr 9), jednak wkrótce pojawiły się zarzuty o „mętniactwo ideowe” (por. dyskusja w łódzkim Klubie Pickwicka 1 marca). „Po wojnie inteligencja postępowa straciła powody do jakichkolwiek tragedii” – komentował Adam Ważyk  ( „Kuźnica” 1946 nr 10).

Decydujący był jednak zarzut apoteozy powstania warszawskiego i Armii Krajowej, otwarcie sformułowany przez Jana Kotta. W ówczesnej sytuacji nazwanie Giraudoux „pisarzem AK” miało charakter donosu:

Przypomnijmy koniec drugiego aktu. Orestes szczęśliwie zabija niewierną Klitemnestrę i Egistosa. Wrogowie wdarli się na mury Argos, zabijają obrońców i palą miasto. Kwitnąca stolica przestaje istnieć. W pałacu królewskim gromadzą się żebracy. Elektra tryumfuje: winni zginęli, niewinni także, ale tak być musiało. Sprawiedliwości stało się zadość. Kobieta Narses, przywódczyni plebsu, pyta, jak to się wszystko nazywa?
Odpowiada jej bóg-żebrak: „To ma bardzo piękną nazwę, kobieto Narses. To się nazywa świtanie”.
Większość widzów na sali myśli w tej chwili o powstaniu warszawskim. Jedni się oburzają, drudzy czują się podniesieni na duchu. Ale jedni i drudzy uważają Giraudoux za pisarza AK. Powiedzmy sobie od razu, że reżyser uczynił wszystko, co było możliwe, aby sztukę uczynić jak najbardziej wieloznaczną i niejasną. Kobietę z Narsos przybrał w czapkę frygijską, aby reprezentowała rewolucyjne dążenie ludu, konkretne słowo „jutrzenka” (w oryginale francuskim l’aube) przemienił na romantyczne „świtanie”, a żebrakom, którzy, o ile dobrze pamiętam, plądrują miasto, kazał przeżywać metafizyczny niepokój o los ojczyzny i sens sprawiedliwości.
Oczywiście to są drobnostki, niewielkie przesunięcia akcentów. Świadczą one jednak o czymś bardzo istotnym, o sprawie dosyć niepokojącej. Nie, nie o politykę tu chodzi. O coś znacznie prostszego! O zamiłowanie do mętniactwa, albo łagodniej o zacieranie granicy pomiędzy mistyką a mistyfikacją.
Reżyser i aktorzy uzasadniali wybór sztuki względami czysto technicznymi, twierdzili, że jest ona świetnym warsztatem pracy dla zespołu teatralnego. Powiem szczerze, nie bardzo w to mogę uwierzyć... Nie sądzę, aby „Elektra” dawała większe pole do twórczych i ambitnych rozwiązań scenicznych od Szekspira, Moliera, farsy starofrancuskiej, czy choćby nawet innych sztuk Giraudoux bardziej klarownych, precyzyjnych, jednoznacznych. Chętniej przyznaję rację Ważykowi, który twierdzi, że wybór padł na „Elektrę”, nie dla jej wartości artystycznych, ale właśnie dlatego, że dawała ona upust pewnym ciągotom mistycznym, że po lekkim przesunięciu akcentów pozwalała na interpretację mesjanistyczną.
[Jan Kott, Kropka nad i, „Przekrój” 1946 nr 50 (24/30 marca)]

 

Mówiona encyklopedia teatru polskiego

Janusz Legoń (2017)

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji