Czas akcji: XX wiek.
Miejsce akcji: nieokreślone.
Obsada: co najmniej 1 rola męska.
Druk:
Monolog.
"Noc tuż przed lasami" to napisany w 1977 roku monolog, prezentujący stan ducha bohatera poprzez werbalizację myśli, będący swoistą penetracją jego wnętrza i zakamarków osobowości. Strumień świadomości przeradzający się w słowa, nie ma nic wspólnego z logicznie skonstruowaną wypowiedzią, mającą scharakteryzować bohatera/mówiącego. Luźne, przypadkowe skojarzenia dają możliwość rozlicznych interpretacji. Mówiący, o wątpliwej reputacji i nieokreślonej orientacji seksualnej, wydaje się być przedstawicielem tak zwanego półświatka. W swym ponurym, psychopatycznym monologu, odtwarza on te wydarzenia swego życia, które z jakichś powodów zapisały się w jego pamięci. Przedstawia się jako człowiek, który prawie od zawsze mieszka w hotelach. Opowiada o pewnej tradycji rodzinnej, którą także i on praktykuje, a która polega na tym, że zawsze - jak mówi bohater - "po odsikaniu myłem sobie fiutka".
Później w monologu pojawiają się "oni". Bohater mówi: "...kiedy to oni trzymają ministerstwa, gliniarzy, armię, pracodawców, ulicę, skrzyżowania, metro, światła, wiatr i mogą kiedy zechcą wymieść nas, tam z góry..."
Owi "oni" stoją w opozycji do "ja" mówiącego. Stanowią dla niego pewne zagrożenie, którego jednak wyraźnie nie artykułuje. Gdy w tekście pojawia się kobieta, sama przedstawia się bohaterowi w jego monologu: "na imię mi mamma". Kolejną, którą wspomina mówiący, jest ta, "która przekręciła się, bo najadła się ziemi, idzie taka na cmentarz, kopie przy grobach, bierze w ręce ziemię, jak tylko może głęboko i połyka ją..."
Istotny fragment monologu stanowi wątek Nikaragui. Mówiący opowiada, że "jest tam jakiś stary generał spędzający całe dni i noce na skraju lasu, przynoszą mu jedzenie, żeby nie musiał nigdzie chodzić, a on strzela do wszystkiego co się poruszy, przynoszą mu amunicję gdy tylko mu jej zabraknie". Następnie zjawia się Arab, który "nuci pod nosem jakieś arabskie kawałki i siwiuteńka starucha, ubrana cała na żółto, która siedzi i uśmiechami daje jakieś znaki."
Monolog kończy mówiący słowami: "...biegnę, biegnę, biegnę, marzę o sekretnym śpiewie Arabów między sobą wśród bliskich, znajduję ciebie i chwytam za ramię, tak chciałbym pokoju i jestem przemoczony do suchej nitki, mamma, mamma, mamma, nic nie mów, nie ruszaj się, patrzę na ciebie, kocham cię przyjacielu, szukałem kogoś, kto byłby jak anioł pośród tego gówna i oto jesteś, kocham cię, i w ogóle, piwa, piwa i ciągle nie wiem jak to powiedzieć, co za gówno, co za bajzel, przyjacielu, a poza tym ciągle deszcz, deszcz, deszcz, deszcz, deszcz."
Cały tekst-monolog Koltésa wzięty jest w cudzysłów.
Ukryj streszczenie