Musical w 2 aktach; libretto: Władimir Konstantinow i Borys Racer.
Prapremiera: Leningrad 19 VI 1967.
Premiera polska: Kraków 20 V 1970.
Osoby: Natasza, Ola, Igor - absolwenci szkoły baletowej; Wołodia, kompozytor; Nina Wasiljewna, baletmistrz; Nikołaj Nikołajewicz, architekt; Sasza, oficer marynarki; Gawrił Pietrowicz, dyrektor teatru operetki; Matylda Iwanowna Trońska, śpiewaczka; Syczkin, śpiewak, przewodniczący Rady Zakładowej w teatrze operetki; Barski, impresario; Marynarz; Tania, tancerka; tancerki i tancerze.
Akcja rozgrywa się współcześnie, w prawdziwym Leningradzie i w zmyślonym Dalnogorsku.
Akt I. W Leningradzie, na nabrzeżu Newy, spotyka się troje absolwentów szkoły baletowej: Natasza, Ola i Igor. Jest to ich pożegnanie z pięknym miastem; za parę godzin wyjeżdżają do dalekiego Dalnogorska, gdzie zaangażowali się do teatru operetki. Igor i Natasza - to narzeczeni, natomiast Ola... dostrzega na bulwarze młodego człowieka, który - jak sądzi - od dawna ją adoruje, wysiadując na każdym szkolnym spektaklu i pochłaniając ją wzrokiem.
Ten młody człowiek to początkujący dyrygent i kompozytor, Wołodia, chodząca nieśmiałość. Zachęcony przez przypadkowo spotkanego nad Newą architekta, zdobywa się wreszcie na odwagę - podchodzi do trojga tancerzy i przedstawia się. Niestety, już tylko po to, by usłyszeć o rychłym wyjeździe młodych. Oni zresztą namawiają go do wspólnego wyjazdu i - kto wie - gdyby nie aspirantura, obowiązki na studiach, może i zabrałby się z nimi do Dalnogorska... Młodzi jadą więc na razie sami w nieznaną przyszłość. A Wołodia?
Powraca do architekta i w rewanżu za zachętę do rozmowy z tamtą trójką - z kolei on daje przypadkowemu znajomemu radę. Architekt podczas oblężenia Leningradu poznał tancerkę; niestety - rozłączyła ich wojna, on jednak myśli o niej do dziś, no więc: "Niech ją pan odszuka; nie można zachowywać się biernie! To przecież pańskie własne słowa!".
Minął rok. Co porabiają w Dalnogorsku młodzi tancerze? W opłakanych warunkach grywają dla coraz bardziej pustawej widowni odwieczną "Księżniczkę czardasza", z udziałem podstarzałej gwiazdy Matyldy Iwanowny Trońskiej, obchodzącej właśnie potrójny jubileusz: ,,50 lat na scenie, 40 lat w związku aktorów i... 30 rocznicę urodzin".
Natasza nadal jest narzeczoną Igora, Ola natomiast znalazła sobie piekielnie zazdrosnego oficera marynarki, Saszę, który powodowany bezprzedmiotową zazdrością, zrywa z nią przynajmniej dwa razy dziennie, by jednak natychmiast najczulej się znów godzić. Jest tu również Wołodia; dojechał do Dalnogorska i niezmiennie samotny, kończy ukradkiem, wstydliwie, swój pierwszy utwór sceniczny: balet. Wołodia nie potrafi walczyć ani o swoje szczęście osobiste, biernie przyglądając się adoratorom obu dziewcząt, ani o swoje dzieło. Wstydzi się przyznać dyrektorowi, że skomponował balet, choć do jego wystawienia dąży cały zespół, znudzony ciągłym powtarzaniem czardasza przed pustą salą. Igor pokpiwa z przyjaciela, który nie umie się urządzić - ani prywatnie, ani zawodowo ("Piosenka o Don Kichocie"), Nataszy nie podobają się takie kpiny, zwłaszcza że w swym narzeczonym dostrzega coraz więcej cech cynicznego karierowicza i coraz mniej przekonana jest o tym, że naprawdę go kocha...
Balet Wołodi ma na razie niewielkie szanse na realizację. Baletmistrzem zespołu jest szorstka, lecz w gruncie rzeczy dobra i oddana sztuce Nina Wasiljewna i ją dałoby się na pewno przekonać, gorzej natomiast z dyrektorem, Gawriłem Pietrowiczem. Do niedawna był jeszcze dyrektorem miejscowego ZOO i o muzyce pojęcie ma mgliste; ratunek dla finansów teatru widzi jedynie w rozbudowie bufetu kosztem miejsc na widowni, i tak zazwyczaj pustych. On się nie daje nakłonić do żadnych nowości, zespół postanawia jednak sam pracować nad baletem Wołodi. Bezinteresownie, dla własnej przyjemności, w godzinach wolnych od zajęć. Skąd jednak wziąć dekoracje? Skąd kostiumy?
Nieoczekiwanie przyjeżdża do Dalnogorska ów architekt, którego Wołodia namówił kiedyś na poszukiwanie dawnej sympatii. I architekt Nikołaj Nikołajewicz podejmuje się zaprojektować całą oprawę plastyczną baletu, a podejmuje się tym chętniej, że tu właśnie odnalazł tancerkę z Leningradu, której nie mógł zapomnieć; do niej tu przyjechał, do Niny Wasiljewny... Początkowo pani baletmistrz nie poznaje go. Tyle lat! Później jednak powracają wspomnienia dawnych wspólnie spędzonych dni, kiedy to w Leningradzie, w teatrze "brawa na sali mieszały się z echem artyleryjskich dział".
Akt II. Próby baletu, prowadzone w tajemnicy przed dyrektorem, są już w końcowej fazie, gdy na Wołodię spada grom z jasnego nieba: Igor postanawia wyjechać i zabrać ze sobą Nataszę. Podpisał kontrakt do teatru w Moskwie; nie chce marnować czasu na tym odludziu, balet - ich wspólne marzenie i cel, przestaje go interesować. Dla Wołodi ich wyjazd to nie tylko kwestia lepszej lub gorszej obsady; okazuje się, że młody kompozytor bynajmniej nie kocha się w Oli, lecz w Nataszy. I to do szaleństwa! Dla niej przesiadywał na spektaklach w Leningradzie, dla niej przyjechał do Dalnogorska. Pierwsza dowiaduje się o tym Ola i - postanawia ująć sprawę w swoje ręce. Idzie wraz z dziewczętami z baletu do restauracji, w której Natasza i Igor umówieni są z hochsztaplerem-impresariem, odkrywcą talentów, ale przeważnie niewieścich. Wraz z dziewczętami Ola wywołuje tutaj aferę, przy okazji rujnując impresaria zamówieniem kolacji za 238 rubli i 50 kopiejek ("Mój Boże! Za tę cenę mógłbym zaangażować Liz Taylor i Burtona!"), po czym wychodzi z Nataszą, w gruncie rzeczy wcale nie mającą ochoty na ten wyjazd.
Igor sam nie interesuje impresaria; wybłagał jednak kontrakt dla siebie, choć na znacznie gorszych warunkach, a jego przyjaźń z Nataszą wydaje się należeć już do przeszłości...
Minęły dwa miesiące od wyjazdu Igora. Nadszedł wieczór uroczystego spektaklu dla władz miejskich. Na afiszu naturalnie nieśmiertelna "Czardaszka", lecz zespół uznał tę galę za idealną okazję do zaprezentowania swego baletu. Jak to zrobić? Trzeba stworzyć sytuację awaryjną. Ola wpada na pomysł, aby unieszkodliwić przewodniczącego Rady Zakładowej, Syczkina, śpiewającego partię Edwina. Tuż przed występem prosi go do swej garderoby i... wyznaje zdumionemu brzydalowi swoją miłość. Co więcej: szantażując Syczkina samobójstwem, jeśli on nie odwzajemni jej uczuć, doprowadza go do rozstroju nerwowego; nie ma mowy o jego wyjściu na scenę.
Powstaje jednak nowa komplikacja: Matylda Iwanowna, która dwadzieścia lat czeka na przyznanie jej tytułu zasłużonej artystki, nie chce przegapić szansy występu przed władzami; jeśli nie "Czardaszka", to... jej recital arii operetkowych! Zdenerwowany dyrektor nie wie, jak wybrnąć z kłopotu, a władze miasta zbierają się już na sali...
Zespół czuwa! Gdy Trońska zamierza wyjść na scenę, Sasza z marynarzami swego oddziału siłą wynoszą ją i zamykają w odległej malarni; teraz nic już nie stoi na przeszkodzie, by rozpocząć balet. Tańczą - i sukces odnoszą ogromny. Entuzjastyczna owacja i potrójne zaręczyny kończą radosny dla wszystkich wieczór: Nataszy z Wołodią, Oli z Saszą i Nikołaja Nikołajewicza z Niną Wasiljewna. Aha! I jeszcze zachwycone władze miejskie zapewniają, że wyślą cały balet na występy do Moskwy. No, a wiadomo, że "Przez Moskwę miło będzie iść..."
Autorzy twierdzą, że "My chcemy tańczyć" to musical, w którym się za dużo tańczy, albo balet, w którym się za dużo śpiewa. Do tej przekornej definicji dodać można, że jest to przede wszystkim musical sławiący młodość i radość życia. W satyrycznym zwierciadle przedstawia starą kadrę prowincjonalnych "chałturszczyków" i administratorów, którym w zasadzie obojętne, czy kierują artystami, czy zwierzakami w ZOO, przeciwstawiając im młodzież pełną zapału, która chce coś w życiu zdziałać i nie boi się trudu, nie boi się ryzyka, jeśli mogą one doprowadzić do zamierzonego celu.
Tekstowo i muzycznie jest to wprawdzie musical operujący tradycyjnymi środkami wyrazu, nie można jednak odmówić mu sporej inwencji melodycznej i scenicznego nerwu. Libretto przetłumaczył Aleksander Dor, a zaadaptowali je i teksty piosenek napisali Antoni Marianowicz i Janusz Minkiewicz. W polskiej adaptacji włączono w finał - za zgodą kompozytora - popularną u nas piosenkę Pietrowa "Przez Moskwę miło będzie iść" (IV nagroda na festiwalu w Sopocie; 1965). Doskonale uzupełnia ona dwie świetne piosenki musicalu: liryczny, przewodni temat "Teatr ogrzany jedynie oddechem" i rytmiczny, łatwo wpadający w ucho "wykład" Igora o Don Kichocie.
Źródło: Przewodnik Operetkowy Lucjan Kydryński, PWM 1994
Ukryj streszczenie