Czas akcji:
Miejsce akcji:
Druk:
Opowiadanie.
Bohaterką opowiadania Petera Handkego jest Marianna, kobieta trzydziestoletnia. Jest córką wziętego pisarza, żoną przedstawiciela handlowego znanej firmy ceramicznej i matką ośmioletniego syna. Mieszka w osiedlu nowoczesnych bungalowów na obrzeżach wielkiego miasta. Tam też rozgrywa się cała akcja opowiadania. Jest koniec XX wieku, życie społeczne i gospodarcze w zachodniej Europie ustabilizowało się już po kataklizmach II wojny światowej. Powstał nowy, wydawać by się mogło, doskonale zorganizowany świat, w którym każdy może robić co chce, pod warunkiem, że nie narusza elementarnych norm prawnych i kulturowych. Tak więc względny spokój i poczucie bezpieczeństwa sprawia wrażenie braku jakiegokolwiek zagrożenia.
Mąż Marianny, Bruno, wraca z długiej podróży zagranicznej. Żona z synem witają go na lotnisku. Wieczorem idą na wykwitną kolację do hotelowej restauracji. Zostają na noc w apartamencie położonym w wieży z zegarem. Bruno wyznaje żonie, że w trakcie podróży sporo myślał na temat ich małżeństwa i teraz dopiero zrozumiał, jak bardzo jest z nią związany. Marianna, w charakterystyczny dla siebie sposób, zachowuje się niezwykle powściągliwie. Noc spędzona z mężem w hotelowym pokoju, w którym cały czas słychać tykający zegar, mijające minuty i godziny, sprawia, że dokonuje się w niej pewien przełom. Postanawia zmienić swe życie, wyrwać się z trybów mechanizmu, w którym czuje się małym, samotnym trybikiem. W drodze do domu mówi mężowi, że doznała czegoś, co można nazwać olśnieniem i zrozumiała, że musi i chce żyć sama. Prosi go więc, aby natychmiast od niej odszedł i zostawił ją w spokoju. Zaskoczony tym Bruno bez słowa sprzeciwu wyprowadza się z bungalowu jeszcze tego samego popołudnia. Przeprowadza się do Franciszki, nauczycielki pracującej w szkole, do której uczęszcza ich syn. Zdecydowana na samodzielne życie Marianna pisze następnego dnia list do wydawnictwa, w którym kiedyś pracowała, i oferuje swoje usługi jako tłumacz z literatury francuskiej. W drodze do skrzynki pocztowej spotyka męża, który po przemyśleniu wszystkiego, co się stało, nie chce się zgodzić z decyzją żony. Mówi jej, że jest chora i parę wstrząsów elektrycznych doprowadziłoby ją do opamiętania się. Marianna spokojnie przyjmuje dość ostrą i stanowczą wypowiedź wzburzonego męża. Po powrocie do domu, niejako symbolicznie, przemeblowuje mieszkanie, tak jak swoje życie.
Kilka dni później przychodzi do niej wydawca z propozycją przetłumaczenia książki. Przynosi ze sobą butelkę szampana i ma zamiar uwieść Mariannę. Nie osiągnąwszy celu odjeżdża.
Marianna przyjęła tłumaczenie i już następnego dnia zabrała się do pracy. Choć wszystko wydaje się robić spokojnie i systematycznie, jednak w jej działaniach dają się zauważyć oznaki obłędu. Dokonuje na przykład gigantycznych zakupów w sklepie, mimo że w domu wszystkie szafki i lodówka są już pełne. W nocy siada przy maszynie do pisania, kładzie głowę na rękach i tak usypia. Coraz częściej zachowuje się automatycznie, niejednokrotnie wręcz bezmyślnie i bezsensownie. Okazuje się, że nie potrafi zmienić dotychczasowego sposobu życia i dostosować go do tego, co sama sobie wymyśliła. Jest jednak konsekwentna w przyjętym trybie postępowania i nie chce się wycofać z raz przyjętego postanowienia. Któregoś dnia w domu zjawia się Bruno i jeszcze raz usiłuje uświadomić Mariannie, że to, co robi jest marnowaniem życia sobie i ich synowi. Marianna nie ulega jednak jego argumentom, jest zdecydowana i uparta. Nie interesują jej też żadne spotkania samotnych kobiet, na które namawia ją Franciszka. Nikt i nic nie jest w stanie przekonać jej do zmiany obranej drogi. Marianna chce być sama.
Pewnego dnia przyjeżdża do niej ojciec. Podczas jego pobytu i wspólnych rozmów okazuje się, że są do siebie bardzo podobni psychicznie. Ojciec jest daltonistą i widzi świat tylko w biało-czarnych kolorach. Jednak największym jego problemem, z którym zmaga się całe życie, już od wczesnej młodości, jest upływ czasu. Zwłaszcza okresy zimowe, brak światła, nasilające się stany depresyjne, odbierają mu świadomość realnego czasu. Grzęźnie w nim niczym w bagnie, z którego trudno się wydostać na powierzchnię. Ojciec przyjechał do córki, by powiedzieć jej o swych obawach. Jego zdaniem skończy podobnie jak on.
Marianna w obawie przed tym usiłuje jakoś wyrwać się z pętli czasu, w którą się powoli zapada. Idzie więc z synem do ZOO, wybiera się z nim na wycieczkę w góry, gdzie palą ognisko na zdobytym szczycie.
Opowiadanie kończy scena, w której Marianna zaczyna rysować najpierw swoje stopy na krześle, potem pokój, okno, sprzęty itd., itd. Rankiem zastajemy bohaterkę na tarasie bungalowu w bujaku. Zaczyna się kołysać, unosząc ręce. Ostatnie zdania utworu Handkego mogą być podsumowanie całości: "Tak wiedli wszyscy razem, każde na swój sposób, codzienne swe życie, jedni z namysłem, inni nie zastanawiając się nad niczym. Zda się, wszystko szło utartym torem, jak to się zawsze dzieje w niezwykłych wypadkach, gdzie wszystko jest postawione na jedną kartę, a jednak życie toczy się dalej, jakby nic się nie stało."
Ukryj streszczenie