Dramat w dwóch aktach.
2 kobiety, 2 mężczyzn / X, Y - żona Iksa, Z, W - żona Zeta/
1 dekoracja
I. Csurka zdobył sobie u nas duże uznanie przede wszystkim jako autor "Gorzkich żalów w dozorcówce", jednej z ostatnich pozycji w jego bogatym dramaturgicznym i prozatorskim dorobku. Teraz prezentujemy jego wcześniej napisany dramat, który doczekał się prapremiery w 1979 r. w Vigszinhaz w Budapeszcie, w nowej przepracowanej wersji.
"Deficyt" rozgrywa się w latach sześćdziesiątych w ciągu jednej letniej nocy w jakimś nowowznoszonym mieście gdzieś daleko od Budapesztu. Wygodne, a nawet luksusowe mieszkanie nowocześnie urządzone. Jedynym sprzętem mącącym harmonię stylu moderne jest stara ludowa skrzynia. To mieszkanie pary małżeńskiej X i Y, On jest dobrze usytuowanym inżynierem po czterdziestce, ona o dziesięć lat młodszą żoną przy mężu, solidnie się nudzącą, dodajmy od razu. Jak się okazuje, przyjechali do tego wznoszonego od podstaw miasta, spodziewali się bowiem znaleźć tu ciekawych ludzi, interesujące środowisko, pobudzającą atmosferę. Tymczasem zdobyli tylko jako przyjaciół parę małżeńską Z i W, ludzi młodszych od X ale równie znużonych monotonnią życia. Łączy ich porozumienie i zażyłość, która jeszcze bardziej odcina i izoluje od świata. Stali się w jakiś sposób samowystarczalni tworząc nawet własny kod porozumienia, szyfr dialogów, tryb działań, modus spędzania czasu. Tę sytuację narusza X występując z propozycją wprowadzenia pewnych zmian. Wszystko już właściwie było, wszystko niemal jest ustalone, określone, jedynym zakresem, w którym można podjąć pewne eksperymenty, są wzajemne odniesienia obu par 2 kobiet i 2 mężczyzn. Proponuje grę w wymianę partnerów. Przekonuje Z, a następnie prowokuje kobiety do przystąpienia do tego eksperymentu. W rezultacie on udaje się z W do mieszkania Zetów, a Z zostaje z t w mieszkaniu Xów. Z próby tej obie pary wychodzą w różny sposób. X w każdym razie ponosi klęskę i przyznaje się do niej. Sprawy potoczyły się zupełnie inaczej niż on zaprogramował. Ale jeszcze bardziej dotkliwą klęską okazuje się niewątpliwie powrót do sytuacji wyjściowej. Znów spotkają się wieczorem; by zjeść kolację, wypić i prowadzić nic nieznaczące rozmowy, gry i zabawy towarzyskie, coraz skuteczniej skrywające prawdziwe myśli i uczucia. Próba naruszenia tego porządku, prowokacja godząca i w niego samego okazała się niedorzecznym, bezskutecznym działaniem potwierdzającym totalną życiową przegraną X, który przypomniawszy sobie czasy "górne i chmurne" swojej młodości postanowił jakoś wyjść poza utarte koleiny obecnego wygodnego, zbyt wygodnego, sytego i ustabilizowanego życia. W jedyny dostępny jak sądzi, sposób. Gdy to nie daje oczekiwanych rezultatów, a odwrotnie, jeszcze bardziej demaskuje miałkość bytowania, X sięga w swojej obronie po broń, wydaje się, niezawodną - do wspomnień dawnych lat, do swoich zasług w przeszłości, do swoich marzeń o przekształcaniu świata. Ale skrzynia, w której złożył kiedyś świętości swojego życia, okazuje się pusta. A może nigdy w niej nic nie było, a były tylko marzenia i wyobrażenia o tym, jakim się to mo- gło by być wielkim rewolucjonistą, bezkompromisowym rewelatorem. Może to jeszcze dalszy ciąg owej bezustannie w istocie prowadzonej gry towarzyskiej? Czy apatia, zniechęcenie bohaterów wynika z sytuacji czy z ich własnej pustki wewnętrznej? Jakie z kolei mogłyby być przyczyny tej pustki? Trudno bowiem, zdaje się sugerować Csurka, rozgraniczać obiektywne i subiektywne przyczyny takiego a nie innego stanu rzeczy. "Deficyt", który polskiemu widzowi w swoim zarysie kojarzyć się może z "Daczą" I. Iredyńskiego, przynosi interesujące refleksje, penetruje tereny, którymi nie nazbyt często w ten sposób zajmuje się współczesna dramaturgia.
Biuletyn Informacyjny Agencji Autorskiej "Nowe sztuki" nr 17/80
Ukryj streszczenie