Autor: Jean-Louis Bauer
Prapremiera: 19 maja 2001
Czas akcji:
Miejsce akcji:
Obsada:
Druk:
Małżeństwo Eliza i Leonard siedzą na widowni w teatrze i czekają na rozpoczęcie drugiej części przedstawienia "Po drugiej stronie lustra". Gdy podnosi się kurtyna, Eliza krzyczy przerażona, widząc na scenie swoje własne mieszkanie. Leonard stara się uspokoić żonę, usprawiedliwia Elizę przed innymi widzami, sam jednak przyznaje, że wszystko jest takie samo: tapety, krzesła, dywan, obrazy, drzwi, zasłony, rozmieszczenie mebli, nawet ich prywatne drobiazgi. Eliza uznaje, że ukradziono jej prywatne życie, wychodzi więc z widowni, aby rozmówić się z dyrektorem teatru. Po chwili wraca i zdumiona opowiada, że w teatrze nie ma żywego ducha, a szatnia jest zamknięta. Rozdrażnienie Elizy potęguje się, gdy spostrzega, że na scenie, dokładnie tak, jak w ich domu, stoi urna i tak, jak u nich, ma stłuczoną pokrywkę. To dla kobiety jest zbyt silny wstrząs, przecież w tej urnie są prochy ich syna. Guy-Pierre pół roku wcześniej, mając osiemnaście lat, zginął w katastrofie lotniczej. Eliza ma jak najgorsze przeczucia, uważa, że skoro "wszystko jest takie, jak u nas, to i aktorzy będą tacy, jak my." Bardziej opanowany dotąd Leonard zaczyna podzielać głęboki niepokój żony, widząc, że jego okulary, których zapomniał zabrać z domu, leżą koło telefonu, tam, gdzie je zostawił. Oboje denerwują się, słysząc dzwonek telefonu i nagrany na taśmie automatycznej sekretarki głos Leonarda z informacją, że poszli do teatru. Jednak nikt nie zostawia wiadomości. Zmęczeni sytuacją postanawiają wrócić do domu, ale przecież szatnia jest zamknięta, a klucze do mieszkania zostały w kieszeni płaszcza. Leonard decyduje, że zabierze klucze z pokoju na scenie i choć Eliza powstrzymuje go, wskakuje na nią. W tej samej chwili zwiją się z bólu i woła o pomoc. Na scenę natychmiast wbiega Eliza, a wtedy jej mąż przyznaje się, że udawał, bo chciał sprawdzić swoje umiejętności aktorskie. Leonard znajduje klucze, zabiera też okulary, ale - jak stwierdza - mają odwrotnie do jego wady wzroku zamontowane szkła. Po raz drugi odzywa się dzwonek telefonu, tym razem słyszą nagrany głos... swego syna. Zawiadamia rodziców, że chce przekazać im dobrą wiadomość i prosi o kontakt telefoniczny. Małżonkowie są w szoku, po długich namowach żony Leonard decyduje się na rozmowę telefoniczną z synem. Opowiada mu o zaskakującej sytuacji w teatrze, potem oddaje słuchawkę Elizie, która przekazuje zupełnie inną wiadomość: "Tata żartował... Jesteśmy w domu." Dowiaduje się od syna, że właśnie wrócił z Nowego Jorku, gdzie dostał wspaniałą pracę i zaraz przyjdzie do nich "oblać" ten sukces szampanem. Eliza i Leonard mówią o cudzie, śpieszą się, aby zdążyć do domu przed Guy-Perre'em, przepraszają publiczność, tłumacząc, że to koniec spektaklu i widzowie mogą już wyjść z teatru. Leonard zasuwa rodzaj kurtyny z przejrzystego białego tiulu, która odgradza scenę od publiczności i mówi: "Teraz jest już jak w domu.", a zwracając się do widzów dodaje: "Jeśli chcecie zostać, to bądźcie cicho." Gdy u drzwi rozlega się dzwonek, oboje nie mają odwagi ich otworzyć, są zdezorientowani, bo przecież Leonard powiedział, że siedzą w teatrze, a Eliza przeciwnie, że są w domu! Syn głośno i długo dobija się do drzwi, w końcu zostaje wpuszczony. Wchodzi z bukietem kwiatów, mówi o swoim sukcesie, o wygranym konkursie na stanowisko, oczekuje gratulacji. Ale podczas rozmowy z ojcem dochodzi do konfliktu, jak widać starego, odżywają urazy, pretensje syna o brak akceptacji ze strony ojca. Guy-Pierre upomina matkę, że nie włożyła kwiatów do wazonu i jako naczynie wskazuje urnę. Eliza nie wytrzymuje napięcia, tłumaczy, że są w teatrze, co syn przyjmuje jako kolejne dziwactwo rodziców i kieruje się do kuchni po kieliszki do szampana. Eliza woła, że kuchnia jest po przeciwnej stronie, a Leonard tę pomyłkę uznaje za wpadkę oszusta, który podszywa się pod ich zmarłego syna. Dochodzi do przykrej awantury, Guy-Pierre z poczuciem krzywdy wybiega z domu, za nim Eliza, a gdy po chwili wraca, jest przerażona, bo za drzwiami nie ma kulis sceny, lecz jest "ich" klatka schodowa, "ich" sąsiedzi, a to znaczy, że są w domu. "Śmiertelnie zraniliśmy nasze dziecko" - mówi Eliza. A przecież, co sprawdzają, za tiulową kurtyną nadal siedzi publiczność... Zmęczeni, zdezorientowani, zabierają klucze i decydują się iść do domu. Wychodzą przez widownię.
Otwierają w teatralnej dekoracji drzwi swego mieszkania, są przejęci tym, co przeżyli w teatrze. Leonard znajduje w gazecie recenzję z przedstawienia "Po drugiej stronie lustra". Czyta w niej, że tytuł sztuki nawiązuje do powieści "Alicja w krainie czarów", że aktorzy identyfikują się z postaciami do tego stopnia, że "są prawdziwsi niż sama natura", komedia przechodzi w dramat, a scena odzwierciedla nasze przeznaczenie, a największe niespodzianki czekają widzów w drugiej części spektaklu.
Eliza namawia męża, aby zatelefonował do syna. Powtarza się niemal dokładnie sytuacja pierwszej rozmowy telefonicznej, Guy-Pierre znowu długo dobija się do drzwi wejściowych, znowu przynosi bukiet kwiatów, ale teraz włosy ma ufarbowane na niebiesko. Między ojcem i synem wybuchają te same konflikty, awantury, wzajemne pretensje, znowu syn "przyłapany" jest na tym, że do kuchni idzie na lewo i Leonard upatruje w tym wpadkę obcego chłopaka. Tym razem jednak kuchnia rzeczywiście jest po lewej stronie. Guy-Pierre wybucha płaczem i pełen żalu wybiega z domu. Eliza i Leonard z rosnącym zdumieniem odkrywają, że układ pomieszczeń w ich mieszkaniu jest odwrócony.
Eliza przynosi z łazienki lustro, w którym nie ma odbicia ani jej, ani Leonarda. Po chwili natomiast w tym lustrze widzą kobietę i mężczyznę śpiących w ich mieszkaniu, "Oni są zupełnie tacy, jak my" - stwierdza Eliza. Tamci też mają lustro, a w nim widzą Elizę i Leonarda, którzy zaczynają domagać się, by tamci zamienili się z nimi miejscami. Wpadają jednak w panikę, gdy "tamten" chce zamienić potłuczoną pokrywkę urny na nową. Leonard stara się wyprzedzić go w tej czynności. Udaje się i teraz widzą, że w urnie jest woda, a u "tamtych" urna wypełniona jest popiołami. "Tutaj Guy-Pierre żyje, a tam jest martwy." - mówi Leonard i ocenia, że oboje są, jak ludzie "rzeczywiści w wirtualnym świecie.". Dlatego decydują się zostać po tej stronie, być odbiciem "tamtych", naśladować ich, bo tu Guy-Pierre może wrócić. Naśladują namiętne zachowanie się pary z lustra i wchodzą do sypialni.