Artykuły

Teatr i film

- Jest otwarty na aktora, cierpliwy, ale wymagający. Nie wymądrza się, nie narzuca aktorom sposobu gry - sylwetka ANDRZEJA CELIŃSKIEGO, reżysera, dramaturga, współautora filmu "The children of Leningradsky".

- Propozycję nakręcenia filmu dostałem od Hani Polak, która - działając w Moskwie jako wolontariuszka - pomagała bezdomnym dzieciom. Udało jej się zdobyć ich zaufanie - tłumaczy, katowiczanin z wyboru, Andrzej Celiński [na zdjęciu], aktor i reżyser, którego dokument "The children of Leningradsky" nominowany został do Oscara. Bohaterowie filmu Andrzeja Celińskiego i Hanny Polak mają 12, 13, 14 lat. Już nie są dziećmi, ale trudno jeszcze traktować ich jak dorosłych. Uciekając od domu rodzinnego, znajdują schronienie w podziemiach moskiewskiego metra, miejscu, gdzie dla jednych życie dopiero się zaczyna, a dla innych już kończy... Tam żyją, śpią, zarabiają żebraniną na chleb lub kradną. Narkotyzują się, piją alkohol. Większość z nich jest uciekinierami z domów dziecka.

W Rosji nie ma państwowego programu pomocy bezdomnym dzieciom, ani odpowiednika polskiego Monaru. Domów dziecka jest za mało, a jeśli złapie się nieletniego "bezprizornego" [bezdomnego), to odsyła się go do miejsca skąd uciekł. Dziecko ponownie ucieka i krąg się zamyka.

Poruszający najcieńsze struny

Wcześniejsza wersja filmu pt. "Dworcowa ballada" zdobyła wiele europejskich nagród filmowych. "Ballada" - na prośbę producenta HBO - została skrócona i pod nowym tytułem ruszy na podbój świata. - Kiedy oglądałam zmontowany film po raz pierwszy, oczy miałam mokre od łez. Ale i potem choćbym oglądała go po raz setny - "Ballada" zawsze będzie poruszać najcieńsze struny psychiki - mówi Ryszarda Celińska, żona reżysera, która jest pierwszym recenzentem jego filmów.

- Zawsze sam montuję nagrany materiał, ponieważ tylko wtedy mam pełną kontrolę nad ostatecznym kształtem artystycznym filmu. Staram się być samokrytyczny w stosunku do tego, co robię. Głębokie zaangażowanie w proces twórczy powoduje, że rzeczywiście traci się dystans do rezultatów własnej pracy. Dlatego podczas montażu robiłem sobie przerwy, by z innej perspektywy spojrzeć na film - mówi Andrzej Celiński. Realizacja zdjęć trwała dwa lata. Na początku kręcili operatorzy polecani przez znajomych Rosjan. - To była nisko-budżetowa produkcja. Kupiliśmy kamerę, współpracowaliśmy z młodym rosyjskim operatorem, wykorzystaliśmy zdjęcia niemieckiego fotoreportera, a na końcu filmowaliśmy sami - dodaje.

Prawdziwy talent

Andrzej Celiński jest reżyserem teatralnym związanym z katowickim Teatrem Korez i chorzowskim Teatrem Rozrywki. Mirosław Neinert, dyrektor i aktor Teatru Korez, tak wspomina współpracę z Andrzejem: - Jest człowiekiem elastycznym, nie trzyma się uparcie swojej wersji czy swojego zdania. Swoją pierwszą sztukę, "Homlet", wypowiadającą się na temat współczesnego teatru, niejako "poświęcił" dla teatru. W pierwowzorze sztuka miała być rozpisana na większy skład osobowy, a my chcieliśmy zrobić ją na pięć osób. I Andrzej się zgodził. Dobrze się z nim pracuje, bo jest zorganizowany i wie co chce osiągnąć - mówi.

Celiński dla Teatru Korez wyreżyserował dwa spektakle: "Homlet" i "Sztukę", które miały doskonałe recenzje. Obecnie pracuje nad dwiema jednoaktówkami Mrożka - "Zabawą" i "Na pełnym morzu".

- Andrzej myśli obrazami filmowymi, czyli tak jak film powinien widzieć operator. Ma talent, bo przecież kształcił się w zupełnie innej dziedzinie - wspomina Krzysztof Miler, operator i producent filmowy, który ponad 10 lat współpracuje już z Andrzejem Celińskim. - Nawet z beznadziejnego wydawałoby się tematu o fabryce śrubek, Andrzej umie zrobić coś wspaniałego. Tak skomponuje kadr, i tak to wszystko poukłada, że widz, oglądając gotowy film, jest pod wrażeniem: to taktycznie jest ciekawe - dodaje. Celiński cieszy się szacunkiem aktorów i operatorów. - Jest otwarty na aktora, cierpliwy, ale wymagający. Nie wymądrza się, nie narzuca aktorom sposobu gry- tłumaczy Neinert. - Mam do niego pełne zaufanie - podkreśla Krzysztof Miler. - Potrafi pracować pod presją czasu. Mieliśmy kiedyś wyreżyserować dla Teatru Telewizji spektakl "Biesiada z premedytacją" Witolda Gombrowicza. Mieliśmy na to jeden dzień, aktorzy byli zmęczeni i grali fatalnie. Po montażu, nie mogliśmy uwierzyć w to, co zobaczyliśmy. Andrzej tak poprzestawiał różne sceny, tu coś dodał, tam coś ujął, tam wstawił jakiś motyw muzyczny, że to naprawdę było dobre. Wiemy, że gdyby miał jeszcze jeden dzień, byłoby to jeszcze lepsze - opowiada Piotr Warszawski, aktor stale współpracujący z Korezem.

Skromny artysta

Andrzej Celiński o sobie:

- Praca nad "Dworcową balladą" była czymś wyjątkowym. Dzieci nie grały przed kamerą, zachowywały się normalnie. Pytano nas, dlaczego nie odbieraliśmy kleju narkotyzującym się dzieciom. Czy już tak zobojętnieliśmy, że liczy się dla nas tylko sukces filmu, a życie dzieci w ogóle? Tymczasem my, chcąc nakręcić dokument, musieliśmy akceptować takie zachowania, które normalnie dzieciom się zabrania. Wiedzieliśmy, że jeśli zabierzemy im torebkę z klejem i tak sięgną po następną, a my stracimy ich zaufanie.

Z kilku powodów Andrzejowi Celińskiemu nie udało się stworzyć portretu pojedynczego "bezprizornego", który przybywa na dworzec, szczęśliwy, że uwolnił się od "dawnego życia", aż po proces stopniowej degradacji, tzw. przesiąkania ulicą, do wąchania kleju i wycieńczenia fizycznego i psychicznego. Powód jest prosty: jego bohaterzy, bliżej już poznani, "znikali", zgarniani przez milicję... - Mimo że nie ma jednego głównego bohatera, film jest spójny i układa się w logiczną całość - mówi Krzysztof Miler. - Reżyser nie moralizuje, nie poucza, nie szuka rozwiązań, tylko przedstawia rzeczywistość taką, jaka ona jest. I taki właśnie powinien być dokument...

Śląskie Oscary

Andrzej Celiński jest trzecim filmowcem Śląska, którego film został nominowany do Oscara. Jego poprzednik, Franz Waxman, kompozytor z Chorzowa, dwukrotnie odbierał złotą statuetkę za filmową muzykę do filmów: "Bulwar zachodzącego słońca" (1951) i "Miejsce pod słońcem", a nominowano go aż 10 razy. Oscara dostał również Bernhard Grzimek, urodzony w Nysie na Dolnym Śląsku, za film przyrodniczy "Serengeti nie może umrzeć". Andrzej Celiński jest laureatem głównej nagrody Festiwalu Teatru Czeskiego w Pradze w 2003 roku oraz Nagrody Bronisława Chromego dla najlepszego producenta polskich filmów krótkometrażowych i dokumentalnych. Wyreżyserowany przez niego w ostrawskim teatrze spektakl "Usta Micka Jaggera" Domana Nowakowskiego otrzymał prestiżowy tytuł Muza Thalie na festiwalu teatralnym w Pradze. Za reżyserski debiut filmowy "Dworcowa ballada" w 2004 r. dostał złotą nagrodę FIPADOR na Międzynarodowym Festiwalu Programów Audiowizualnych w Biarritz w kategorii reportażu. Premiera filmu odbyła się w Katowicach.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji