Artykuły

Bezcenne zwykłe chwile

"...może święci albo poeci... " w reż. Piotra Stefaniaka w Teatrze Logos w Łodzi. Pisze Leszek Karczewski w Gazecie Wyborczej - Łódź.

Thornton Wilder opowiada historię życia Emilki Gibbs chronologicznie - reżyser Piotr Stefaniak w Teatrze Logos zaczyna od jej pogrzebu

Tę grę na opak podejmują też biało-czarne kostiumy: kolory zamieniono w nich miejscami. Scenografię i rekwizyty zastępują efekty dźwiękowe. Między rzędami widzów przejeżdża nawet niewidzialna szkapa, rozwożąca brzęczące butelki mleka.

Spektakl rozpoczyna się w dniu, w którym Emilka zostaje odprowadzona na cmentarz, do pogrążonych w apatii innych zmarłych. Aktorzy w tych rolach obsadzeni siedzą na umownych nagrobkach, ze spojrzeniami utkwionymi w przestrzeni. By widzowie mogli poznać dzieje zmarłej w połogu Emilki, grająca ją Monika Tomczyk musi wciąż wyskakiwać z ducha zmarłej i momentalnie wcielać się w żywą dziewczynę w coraz to nowym wieku. Z tym karkołomnym zadaniem poradziła sobie znakomicie. Aktorka porzuca promienne oblicze dwunastolatki i w mig przywdziewa twarz ducha, który nagle pojmuje, że na życie składa się szereg zwykłych chwil. A docenić je potrafią jedynie święci. Albo poeci...

Nowemu przedstawieniu Logosu można zarzucić wyłącznie to, że natrętnie doklejono doń tzw. przesłanie. Widzowie mogą być świadkami pouczającej sceny zbawienia duszy Szymona Stimsona, którego purytańscy mieszkańcy Grover's Corner mieli za ostatniego pijusa. Jakby tego było mało, spektakl podsumowuje tandetna iluminacja w rodzaju widowiska "światło i dźwięk". Niestety: nie to światło i dźwięk też nie ten, za to popsute ostatnie wrażenie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji