Artykuły

POŻEGNANIE: Zofia Wilczyńska (05.01.1915 - 15.05.2010)

Nie ma już Zosi Wilczyńskiej. Nie będzie już spotkań z Nią. Odeszła na zawsze

Była jedną z najstarszych pensjonariuszek Domu Artystów Weteranów w Skolimowie. Znaną aktorką. Osobą inteligentną, dowcipną i pogodną. Mającą dystans do siebie i do otaczającego ją świata. Nigdy nie ujmowała sobie lat.

Kiedy zamieszkała w Skolimowie, natychmiast wywiesiła na drzwiach swojego pokoju metrykę urodzenia, aby nikt nie miał wątpliwości, czy się odmładza. Dowcipkowała i mówiła zawsze, że tylko piramida Cheopsa jest starsza od niej. Do końca dni swoich zachowała trzeźwość umysłu i znakomitą pamięć. Mówiono o Niej, że jest "rajskim ptakiem". Wchodziła do jadalni ubrana na różowo i mówiła: "Gram dziś Ofelię". Miała ogromne poczucie humoru. Potrafiła żartować i kpić z samej siebie. Nie znosiła utyskiwania i starczego zrzędzenia. Kiedy słyszała narzekania, natychmiast ripostowała: "Starość nie musi być straszna, jeżeli człowiek potrafi zachować dystans".

W czasach PRL-u spotkałem Zosię i Marysię Kaniewską w Bułgarii, w Złotych Piaskach. Odprowadziłem je do hotelu i umówiliśmy się na kolejne spotkanie. Na dobranoc powiedziały chórem: "Jak przyjdziesz, nie wchodź na górę, tylko zawołaj: ?Najpiękniejsze!?, a my natychmiast się zjawimy".

Urodziła się w 1915 r. w Wołkowysku. Ukończyła warszawską Szkołę Baletową przy Teatrze Wielkim. Debiutowała w rewii na scenie jednego z teatrów warszawskich w roku 1926 jako girlsa. Tak nazywano wtedy młode tancerki machające nogami w zespole.

W roku 1938, już nie jako girlsa, ale jako jedna z gwiazd, wystąpiła w Teatrze "Wielka Rewia" przy ul. Karowej.

Po wojnie znalazła schronienie w Łodzi i tam już pozostała. Wróciła do teatrów rewiowych, ale na krótko. W roku 1946 w Teatrze Gong wystąpiła obok Adolfa Dymszy w rewii "Dymsza, humor i spółka", a 1947 w Syrenie w komedii Zdzisława Gozdawy i Wacława Stępnia "Colorado" w reż. Kazimierza Pawłowskiego.

Ale teatr rewiowy już jej nie wystarczył. Postanowiła spróbować swoich sił w teatrze dramatycznym. Zdała egzamin eksternistyczny i w roku 1951 zaangażowała się do Jadwigi Chojnickiej, do Teatru Powszechnego w Łodzi. Sprawdziła się jako aktorka dramatyczna. Odnosiła sukcesy. Wśród wielu różnorodnych ról, które zagrała u Chojnackiej, znalazła się Juliasiewiczowa i Hanka w "Moralności pani Dulskiej" w reż. Jadwigi Chojnackiej, Dyndalska w "Damach i huzarach", Nanon w "Eugenii Grandet" Balzaka w reż. Kazimierza Opalińskiego, Kasztelanowa w "Mazepie" i Safona w komedii Artura Marii Swinarskiego "Achilles i panny".

W 1958 r. przeniosła się do Teatru 7.15, a stamtąd w roku 1966 przeszła do Teatru im. Stefana Jaracza. Grała tam Kliminę w "Weselu" w reż. Jerzego Grzegorzewskiego, Agatę w "Gwałtu, co się dzieje" Fredry, a także przez 700 wieczorów hrabinę Ćwilecką w adaptacji scenicznej powieści Heleny Mniszkówny "Trędowata". Kolejną hrabiną, tym razem Puciatycką, była w "Popiele i diamencie" Jerzego Andrzejewskiego.

W roku 1987 zaproszona na gościnne występy do Teatru im. Adama Mickiewicza w Częstochowie zagrała brawurowo Madam Bee w angielskiej komedii Petera Coke?a "Jesienne manewry" w reż. swojej przyjaciółki Marii Kaniewskiej.

To tylko część z Jej bogatego dorobku artystycznego na scenach teatralnych Łodzi.

Nakręciła mnóstwo filmów, zarówno przed wojną, jak i po wojnie. Pierwszy raz zetknęła się z filmem polskim w latach 30. ubiegłego stulecia. Jej przedwojenne filmy to między innymi "Biały murzyn", "Włóczęgi" ze Szczepciem i Tońciem, "Złota maska", "O czym się nie mówi", "Moi rodzice rozwodzą się" z Marią Gorczyńska i Jadzią Andrzejewską, "Strachy" z Janem Kreczmarem i Józefem Węgrzynem. A powojenne: "Przygoda na Mariensztacie" z Lidią Korsakówną, gdzie wcieliła się w murarkę Natalię odbudowującą Warszawę, "Autobus odjeżdża o 6.20" z Jerzym Duszyńskim, "Godziny nadziei", "Awantura o Basię", "Kochamy syrenki", "Ziemia obiecana" i wiele innych. Ostatni Jej film o życiu artystów weteranów pt. "Jeszcze nie wieczór", w którym zagrała samą siebie, czyli Zofię Wilczyńską, kręcony był rok temu w Domu Aktora w Skolimowie. Była jeszcze w doskonałej formie. Potem zaczęła chorować. Traciła siły i gasła w oczach. Coraz rzadziej pokazywała się w jadalni.

Do zobaczenia, droga Zosiu. Byłaś wspaniałą osobą. Śpij w spokoju.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji