Artykuły

WYZNANIE AUTORA

Redakcja tego tak potrzebnego wydawnictwa programowego ma ambitny zamiar popularyzowania wiedzy o teatrze. Nie zaniedbała też w swych projektach słusznej myśli zbliżenia ludzi teatru do publiczności, co więcej: zaryzykowała "ankietę" (nie bacząc na słynną klęskę jeszcze słynniejszego Gallupa) i postawiła mi szereg pytań w związku z premierą mojej drugiej komedii na obcej ziemi "Displaced Person"

Oto pytania i oto odpowiedzi:

Gdzie i kiedy zrodził się pomysł tej komedii?

W czasie moich objazdów z własnym wieczorem autorskim, w miesiącach czerwcu i lipcu 1948 roku. Długo wówczas mieszkałem na terenie różnych obozów rodzinnych i starałem się poznać środowisko, podchwycić typy, podpatrzyć blaski i cienie tej nowej rzeczywistości polskiej emigracji.

Dlaczego tytuł angielski?

Zrozumie i przyzna mi rację Szanowna Redakcja po wysłuchaniu tej sztuki. ,,D.P" - to już jest międzynarodowe, nie angielskie.

Jak długo pisał Pan swoją nową sztukę?

Sztuka dojrzewa miesiącami, czasem latami. "Nosiłem się" z nią od lipca, napisałem w ostatnich dniach października, w Edynburgu.

Jakie wrażenie Pana z terenu obozów stało się motywem dla przewodniej idei sztuki ?

Wszędzie prawie wyczuwałem w ludziach straszliwą potrzebę ciepła, wzajemnego zrozumienia, po prostu - serca...

Czy poprzednia komedia Pana, ,"Spotkanie", miała jakiś wpływ na nową sztukę?

Tego tylko brakowało!... Broń Boże! To było chyba największą troską ojca - autora: żeby drugie dziecko nie było podobne do pierwszego.

Którą postać ze "Spotkania" lubił Pan najbardziej (oczywiście myślimy o postaci scenicznej, gdyż sprawa "prywatnych" sympatii artystycznych autorów żonatych nie wchodzi w zakres ankiety)?

Odetchnąłem... Którą postać? Chyba tego romantycznego niebieskiego ptaka drugiej wojny światowej, zakłamanego We własnym cynizmie, gnającego samotnie w świat "aby lecieć" - "Złotego Genia".

Którą postać z komedii "Displaced Person" darzy Pan swoją sympatią?

Wybór trudny. Sercem jestem z Wężykiem, rozumiem Adama, słabość mam do Ewy.

Jakie były opinie, z którymi zetknął się Pan po napisaniu tej sztuki?

Znajomi i serdeczni przyjaciele: "Powinien wziąć się do jakiejś uczciwej pracy zarobkowej.

Aktorzy: "Co? 10 osób? Taka obsada? Jak się to skalkuluje?"

Reżyser (przyjaciel z lat młodości lwowskiej, człowiek subtelny - niegdyś - i uczuciowy): "Okno? Takie okno na scenkach obozowych? Flaszka wina w akcji? To ruina dla teatru polskiego na obczyźnie!"

Żona w Edynburgu (szeptem): "Ach, żeby on się nareszcie ustatkował po czterdziestce"

A Pan, w Londynie? Jaką Pan miał opinię w tej sprawie?

Ja? Ja bardzo głośno pomyślałem sobie: "Szkoda, że subwencje dziś może dostać tylko przedsiębiorstwo oparte o pewny kapitał. Zapał Spółdzielni Artystów, entuzjazm kierowników i zespołu aktorskiej braci emigranckiej - nie stanowią już dziś, niestety, żadnego kapitału, któryby zaspokoił wymagania gwarancji istniejącym i jeszcze nie wyschniętym źródłom pożyczek "społecznych"

Niech Szanowna Redakcja podziękuje w moim imieniu tym koleżankom i kolegom, którzy z własnych skromnych stawek, ułatwiających zaledwie najskromniejsze przeżycie tygodnia, dobrowolnie oddali część serdeczną na wystawienie tej sztuki.

Owa subwencja serdeczna przejdzie do historii zakulisowej Teatru na obczyźnie, szczególnie, że "rzecz działa się w zimie roku 1948'', gdy leciutkie, wiatrem podszyte płaszcze przeciw - deszczowe były niezwykle "modne" - w sferach aktorskich, natomiast codzienne spożywanie obiadów definitywnie zaliczano w tym światku do przeżytków.

Teatr, który w tych warunkach odważył się na próbę swoich możliwości, był sam - zimą roku 1948 - "Displaced Person" kultury polskiej na wygnaniu.

[data publikacji nieznana]

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji