Artykuły

Wierzę w znaki losu

- Przez całe swe artystyczne życie poszukiwałem języka baletu, którym w sposób najbardziej wnikliwy mógłbym oddać ducha człowieka. Język ciała jest pełen tajemnicy. W nim skoncentrowana jest genetyczna pamięć o życiu emocjonalnym wielu pokoleń ludzi. Zadaniem choreografa jest odczytać te duchowe refleksy - mówi BORYS EJFMAN przed Festiwalem Teatru Baletu Borysa Ejfmana w Krakowie, dedykowanemu pamięci Grażyny Karaś.

BORYS EJFMAN specjalnie dla "Dziennika Polskiego" przed trzema spektaklami jego baletu w Krakowie

Po raz pierwszy w Krakowie, mieście, w którym ma Pan tak wielu wielbicieli, odbędzie się Festiwal Teatru Baletu Borysa Ejf-mana. Zobaczymy trzy tytuły, a całość dedykowana jest pamięci Grażyny Karaś, tancerki, współorganizatorki Krakowskiej Wiosny Baletowej i wielkiej orędowniczki Pańskiej sztuki. Czy pomysł ten wypłynął od Pana i Pańskiego zespołu?

- Ta wspaniała idea należy zarówno do Fundacji Baletowej w Krakowie, jak i do naszej producentki Barbary Śliwińskiej i oczywiście do całego mojego zespołu. Grażyna była osobą wspaniałą, pełną miłości do tańca, pasji w organizowaniu tych dni baletowych w Krakowie. Bardzo się cieszę, że festiwal poświęcony jest właśnie tej znakomitej i nieodżałowanej osobie, która tak wiele wniosła do sztuki baletowej. Grażyna zmarła rok temu, na kilka godzin przed wejściem moich artystów na deski Opery Krakowskiej. Wierzę w znaki losu.

- Zobaczymy w Krakowie "Czerwoną Giselle", "Rosyjskiego Hamleta" i "Don Kichota, czyli Fantazję Szaleńca" - co łączy te spektakle?

- Główną osią każdego z nich są tragiczne dzieje człowieka, które pokazują w sposób wyostrzony irracjonalność i niesprawiedliwość tego świata. Żywioł, fantazja i szaleństwo cechują te trzy dramatyczne historie. Opowieść o wielkiej rosyjskiej tancerce Oldze Spiesiwcewej, bohaterce "Czerwonej Giselle", o carewiczu Pawle, synu Katarzyny Wielkiej, bohaterze "Rosyjskiego Hamleta" i wiecznym wojowniku Don Kichocie, który w mojej realizacji jest więźniem zakładu psychiatrycznego - to opowieści o ludziach nietypowych, nietuzinkowych, wrażliwych. Oni zderzają się z brutalną, szaloną rzeczywistością, wobec której stają bezsilni. Żyjemy pozostałościami swoich złudzeń. Człowiek w marzeniach tworzy treść swego życia, ale fantazja w zetknięciu z rzeczywistością daje tragiczny efekt. Zabrałem się do realizacji "Don Kichota" dlatego, że widziałem możliwość połączenia w tym balecie wiecznego, nieprzezwyciężonego piękna, tak niezbędnego ludziom, z rzeczywistością dnia codziennego.

- W jednym z wywiadów nazwał Pan swój teatr "baletem psychologicznym". Uważa Pan, że poprzez ciało i ruch można oddać stan duszy i emocji człowieka? Czy balet może pokazać niewidoczne wnętrze człowieka?

- Przez całe swe artystyczne życie poszukiwałem języka baletu, którym w sposób najbardziej wnikliwy mógłbym oddać ducha człowieka. Język ciała jest pełen tajemnicy. W nim skoncentrowana jest genetyczna pamięć o życiu emocjonalnym wielu pokoleń ludzi. Zadaniem choreografa jest odczytać te duchowe refleksy. Sztuka baletowa służy odkrywaniu świata wewnętrznego człowieka, sprawia, że widz zaczyna rozmyślać o swojej naturze, o czymś prawdziwym, co jest ukryte za codzienną wrzawą, chaosem i niepewnością świata. I nie musimy odwoływać się do utworów współczesnych, aby przedstawić świat wewnętrzny współczesnego człowieka, gdyż bohaterowie literatury klasycznej mieli takie same niepokoje i problemy, z jakimi borykamy się dzisiaj. Częste wykorzystywanie przeze mnie tematów z literatury klasycznej wynika z pragnienia, aby odkrywać nieznane w tym, co jest bardzo dobrze znane. Staram się w moich przedstawieniach wnikać w istotę filozoficznych i duchowych dociekań człowieka. Sądzę, że balet może opowiedzieć o ludzkiej naturze wszystko, bez względu na czas. Bo balet jest takim rodzajem sztuki, która może pokazać niewidoczne wnętrze człowieka.

- Swoim spektaklami stawia Pan odwieczne pytania: o sens życia, o rolę jednostki w społeczeństwie, o prawdę i samotność człowieka. Czy jest jeszcze jakiś temat, który "chodzi" za Panem, z którym chciałby się Pan zmierzyć?

- Tak, właśnie nad nim pracuję. Przygotowuję spektakl o wielkim rzeźbiarzu Rodinie i jego kochance Camilli Claudel, również rzeźbiarce. Tym przedstawieniem chcę pokazać, jaką cenę płacą artyści za tworzenie swoich nieśmiertelnych dzieł i na ile tragicznym jest ziemski los genialnego twórcy.

- Czy tym razem odwiedzi Pan Kraków wraz ze swymi artystami?

- Wiem, że w Krakowie możemy zawsze liczyć na szczególnie ciepłe przyjęcie. Dlatego też zrobię wszystko, co w mojej mocy, by zjawić się w Krakowie. Nie wiem, czy będzie to możliwe, bo budowa Akademii Tańca w Petersburgu pochłania mnie bez reszty. Ale mam nadzieję: do zobaczenia w Krakowie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji