Artykuły

"UCZCIWY ZŁODZIEJ" Z. M. JABŁOŃSKIEGO

Zygmunt M. Jabłoński, jako autor dramatyczny, nie jest nowicjuszem. Wystawiony obecnie przez "Teatr Polski ZASP" w "Ognisku Polskim "Uczciwy Złodziej" jest conajmniej ósmą z rzędu sztuką polskiego autora. Wystawiona już ona była w przekładzie - z polskiego na angielski - A. Wojciechowskiego przed prawie 10-laty w angielskim teatrze klubowym. Już wtedy, w r. 1952, można było się niecierpliwić, że młody dramaturg polski, liczący wówczas zaledwie 32 lata, o wcale już wówczas ciekawym dorobku pisarskim, nie mógł się dostać na polską scenę emigracyjną. Echa tej sytuacji znalazły się też w ówczesnej recenzji na tych lamach ogłoszonej w nrze 30/525 z dnia 26 lipca 1952 r.

Od tego czasu musiało minąć znów niemal 500 numerów "Orła" zanim p. Jabłoński i z nim polscy miłośnicy teatru doczekali się polskiej prapremiery jego sztuki. Pocieszając się mądrością narodów ujętą w przysłowiu: "Lepiej późno, niż wcale" nie należy zapominać o innym przysłowiu z tejże skarbnicy zaczerpniętego, iż "Bis dat, qui cito dat". Jakkolwiek i tym razem naszego autora prześladował pech i wystawienie sztuki musiało być odroczone, co nu pozostało bez wpływu na jej obsadę, to jednak cieszyć się należy faktem, iż tym razem inscenizacja wypadła na ogół znacznie lepiej, niż w wersji angielskiej. Jest to zasługą reżyserii Ireny Kory-Brzezińskiej, utalentowanego zespołu aktorskiego i wysiłku dekoratorskiego. Osiągnięty na scenie rezultat jak najkategoryczniej zaprzecza twierdzeniom kierownictwa tegoż teatru, iż w dorobku dramatopisarskim emigracji nie ma pozycji o ciekawej formie nowoczesnej, godnych wyrażenia na scenie. Należy mieć nadzieję, że precedens z wystawieniem tej sztuki autora emigracyjnego, stanowi początek w zakresie naprostowania zwichrzonej w ciągu długich lat linii repertuarowej głównego teatru polskiego na emigracji.

Nie sposób wracać tu w szczegółach do dokonane już przed dziesięciu laty oceny sztuki. Już wówczas podkreślono, iż jest to sztuka zwarta, z dużym wyczuciem efektów scenicznych, która ma kilka wyraźnie zarysowanych postaci, dookoła których aktor i reżyser mogą rozsnuć wiele własnej pomysłowości ściśle widowiskowej. Ma ona, poza tym, ze znajomością rzeczy potraktowany wątek sensacyjny, poniekąd dość banalny, jak przygotowania do rabunku kasy ogniotrwałej, a potem obława na bandę, i dość niebanalne: wprowadzenie marzenia sennego i nadprzyrodzonej mistyki, - dalekie skojarzeniami myślowymi z Nowym Testamentem. Jak przed laty tak i teraz nadal odczuwa się duży odstęp między autorem i jego utworem. Jest nadal - jak w poprzednich sztukach - bunt przeciw realnemu światu, a jednocześnie nazbyt ostentacyjne i przekorne "szokowanie", epatowanie widza, bez dawania wyraźnej, konstruktywnej przeciwwagi. Niedostatek psychologii zastępuje się powiązaniami technicznymi, co w wyniku daje efekt oschłości. Luki te ostatniej inscenizacji reżyseria zdołała dzięki doskonalej współpracy aktorów wypełnić i wydobyć conajmniej symboliczne znaczenie momentów nazbyt skrótowo przedstawionych przez autora.

Doskonale wystudiowaną sylwetkę dała Krystyna Dygat, jako prostytutka-Magdalena; postać pijaka lekarza Judy, wspólnika włamywacza odtworzył w sposób przekonywujący Stanisław Laskowski. Na miarę swoich warunków scenicznych Wacław Dybowski dobrze zagrał rolę tajemniczego nieznajomego Palestyńczyka. W pierwotnej obsadzie do roli herszta bandy Barabasza przewidywany był Zygmunt Rewkowski, w którego kreacji postać ta mogła by znaleźć doskonale wcielenie sceniczne. Niestety los nie pozwolił mu zagrać tej roli i zastąpił go autor, który sam nie będąc aktorem zawodowym grą swą mógł dać jedynie komentarz do sposobu rozumienia przez siebie tej postaci. Bardzo dobrze pomyślane dekoracje były dziełem Jana Smosarskiego. Dopełniały je efekty świetlne kierowane przez Feliksa Stawińskiego. Reżyserce należą się szczególne gratulacje z powodu udatnego wystawienia tej sztuki, która będzie pamiętnym momentem w annałach polskiego teatru na emigracji i polskiego teatru w ogóle.

Wystawieniu sztuki towarzyszyło wydanie obszerniejszego niż zwykle programu, urozmaiconego aforyzmami o teatrze, życiorysem autora sztuki, fotografią jego i aktorów. Zabrakło tylko fotografii reżyserki. Znalazło się też miejsce na urywki z głosów prasy o angielskiej wersji "Uczciwego złodzieja". W imię uczciwości i ścisłości, należy tutaj - pro domo sua - stwierdzić, iż przypisanego recenzentowi "Orła Białego" zdania jego recenzja nie zawierała... To co wydrukowano, to czysta "licentia theatrica".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji