Artykuły

Loranc bisuje

"Znaki na niebie" - recital Iwony Loranc na XXVI PPA we Wrocławiu. Pisze Małgorzata Matuszewska w Gazecie Wyborczej - Wrocław.

To naprawdę cud: artystka, która już tylko samym łagodnym uśmiechem prowokuje zachwyt publiczności.

Z tą samą łagodnością, którą pokazała na scenie Teatru Kameralnego we wtorkowy wieczór, Iwona Loranc wyśpiewała przed trzema laty Grand Prix Przeglądu liryczną "Kinematografią serc" i "Dnem" Toma Waitsa. Wielbiciele jej talentu, który rok po wygranej potwierdziła recitalem "Tricolor", tym razem byli jednak trochę zawiedzeni.

Może to efekt braku zaskoczenia, które przeżyliśmy na początku jej wrocławskiej kariery? Bo tym razem Iwona Loranc była taka jak zawsze: skromna, łagodna, liryczna i śpiewała po prostu pięknie. Przysiadła na wysokim stołku, nie stroiła min i nie używała pseudoaktorskich, wielkich gestów. A jednak coś sprawia, że ludzie słuchają jej wyjątkowo uważnie.

Recital zawierał piosenki, których nie znalazłam potem na płycie, m.in. "Ocalić od zapomnienia" do słów Gałczyńskiego, brzmiące ciepło, ale nie sentymentalnie. Bardzo podobała się piosenka "Naszej przestrzeni" - o tym, że możemy zmienić coś w sobie na lepsze, czy "Nie do końca" - o tym, że choć jesteśmy "za starzy, żeby znów zaczynać", ale "za młodzi, żeby nagle skończyć".

Nie sprawdził się pomysł zaangażowania do recitalu dużego zespołu. Za dużo było instrumentów, m.in. aż dwie gitary. Ale mimo to i tak recital Iwony Loranc był wydarzeniem wieczoru. Publiczność nie chciała przestać jej słuchać, artystka bisowała dwukrotnie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji