Artykuły

Już się tak nie rozklejam

- Nowym mówimy, czego robić nie powinni: nie dyskutować i nie spóźniać się. Szef ma zawsze rację i nie ma demokracji - mówi NATASZA URBAŃSKA, aktorka Teatru Studio Buffo w Warszawie.

Natasza Urbańska, gwiazda Teatru Buffo. Błyszczy na scenie i ukrywa się poza nią. Nie bywa, nie udziela wywiadów. Kiedyś kochała się w Michaelu Jacksonie i Januszu Józefowiczu - ten drugi jest dziś jej życiowym partnerem.

Jak długo jest pani w Buffo?

- Dziesięć lat. Dostałam się do "Grosika 2". Nie wiem, jakim cudem, bo wyglądałam wtedy dosyć dziwnie. Odrastały mi włosy, przyszłam w jakimś worku, stanęłam w ostatniej linii i nie mogłam nadążyć za innymi.

To ile pani miała lat?

- 17. Ale w wieku 13 lat startowałam do "Metra". Na eliminacjach było tysiąc osób, przechodziłam kolejne etapy, miałam nawet swój numer.

Jak wyglądało pierwsze spotkanie z Józefowiczem?

- Mając 13 lat, kochałam się w dwóch facetach: Michaelu Jacksonie i Januszu Józefowiczu. Wiedziałam, że któregoś z nich poślubię. Dziś widzę, że Michaela Jaksona raczej trzeba sobie odpuścić. A osobiście poznałam Józka podczas nominacji do "Metra". Przyleciał szalony jak zwykle - tylko zawiał wiatr i już go nie było. Zapytał: "Dziewczynko, ile masz lat?". Byłam w szoku, wydawało mi się, że to Bóg do mnie mówi. A on powiedział, żebym najpierw skończyła szkołę. Świat mi się zawalił. Myślałam: "Jak to, dostałam się do najlepszej dwudziestki, a on mi mówi, że jestem za młoda". Pamiętam, że wtedy dopadło mnie szaleństwo młodzieńcze - obcięłam włosy, wyciągnęłam dziwne ciuchy babci, miałam problemy w szkole. Kiedy po kilku latach tata usłyszał w radiu o kolejnych eliminacjach do "Metra", jeszcze byłam obrażona, a jednak nogi same poszły do Buffo.

Józefowicz poznał panią, gdy przyszła pani drugi raz?

- Mówił, że poznał, ale ja nie wiem. W jego życiu wtedy tyle się działo, więc gdzieżby pamiętał. Ale niech mu będzie. Byłoby mi miło.

Początki były trudne?

- Nic nie umiałam. Nauczyciel śpiewu ostro mnie przeczołgał, a potem przychodziłam do Józka, żeby korygował. Krzyczał na mnie - to był okropny czas. W czasie spektaklu słyszałam, że źle, źle, wszystko źle. Aż kiedyś zapytał, czy chciałabym zatańczyć "Szyby". Co tam zatańczyć, chciałabym to zaśpiewać. Zagranie Anki w "Metrze" to dla mnie największy sukces.

On nadal w pracy jest katem czy złagodniał z wiekiem?

- Złagodniał, ale ma też mniej powodów do gniewu. Pewnych rzeczy nie musi mówić, bo już nieźle przetrenował ekipę. Nowi, zanim od niego dostaną baty, sporo wiedzą od nas. Mówimy im, czego robić nie powinni - nie dyskutować i nie spóźniać się. Szef ma zawsze rację i nie ma demokracji. Więc chcesz tu być albo nie, wybieraj.

Wielu nie wytrzymywało?

- Więcej było tych, co uważali, że już osiągnęli sukces i próbowali sił poza teatrem. Myślę, że doceniali Józefowicza dopiero wtedy, kiedy go zabrakło. Zresztą teraz trochę się zmieniło, mamy przerwę na obiad, ale kiedyś siedzieliśmy non stop. Józek coś ustawiał wieczorem, następnego dnia ćwiczyliśmy to, on to oglądał i wszystko zmieniał. Ale gorsze od prób było samo czekanie. W czasie prób do "Tyle miłości" zdawałam maturę, siedziałam w kurtce w garderobie i uczyłam się.

Matura zdana?

- Zdana. To było szaleństwo. Przyszłam na egzamin prosto po spektaklu z brokatem na twarzy i wszyscy pytali, kiedy miałam czas na imprezę.

Pamięta pani najbardziej nieprzyjemną rzecz, jaką usłyszała od Józefowicza?

- Kiedyś po ostrej krytyce rozpłakałam się, a on mówi, że może ja się nie nadaję do tego zawodu. Nie wiedziałam, co powiedzieć. Widział, że jestem w kompletnej rozsypce, i jeszcze mi dołożył. Myślę, że chciał mnie zdopingować. I to pomogło. Teraz już się nie rozklejam. Jak na mnie warknie, to przełykam, no dobra. To uczy wytrzymałości psychicznej. On szczędzi mi pochwał. Jeśli już, to podpiera się kimś innym.

Czyli dostaje pani od niego w kość?

- Myślę, że ja najbardziej dostaję w kość. Nawet ludzie z teatru mówią, że mam niesamowitą siłę wewnętrzną, że jeszcze tego nie rzuciłam w cholerę. Wszyscy myślą, że będzie mi łatwiej, że mam względy, jestem faworyzowana. Nawet się nie bronię. Ci najbliżsi widzą, jak ciężko pracuję. Co będę mówić, wymagania wobec mnie są większe. Muszę być dobra.

I nie dyskutuje pani?

- Raz udało mi się go przekonać do "Biełych roz". Uważał, że to, za przeproszeniem, gówno i nie chciał tego robić. Ja mu na to: "Janusz, ale to będzie hicior, najlepszy numer spektaklu". Wtedy chyba jedyny raz odważyłam się cokolwiek powiedzieć. Bo zwykle nie ma dyskusji. Jeśli chodzi o stronę artystyczną, oddaję się całkiem w jego ręce. Ufam na sto procent.

A życiowo?

- Na to pytanie nie odpowiem. Nie mam potrzeby wywnętrzania się.

W domu rozmawiacie o tym, co było świetne, a co nie wyszło?

- Nie, nie ma problemu. Praca to praca, a my to my.

Jak pani rodzice zareagowali na wasz związek?

- Było i jest OK.

Ale o zgodę pewnie pani nie pytała?

- Rodzice są kapitalni, tolerancyjni. Uważają, że to, co dla mnie dobre, dla nich też. Zareagują, jeśli zdarzy się coś złego. Jestem rozsądną dziewczynką.

Jest pani oczkiem w głowie tatusia?

- Jestem jego Nataszką. Tata mówi, że Nataszka wszystko ma po nim, prócz jednego ptaszka. Jestem podobna do niego. Ale oboje z mamą mi kibicują. Przy czym tata, jak mu się coś nie podoba, nie potrafi tego ukryć. A mama jest bardziej wyważona. I konsekwentna. Mam to po niej. Jak się jednego złapałam, to się trzymam, i systematycznie idę po swoje.

Wcześniej przez dziesięć lat trenowała pani gimnastykę?

- I pomyślałam: ile można. 10 lat to maksimum, bo później to już tylko wózek. Trenowałam w Legii. Byłam wielokrotną mistrzynią Warszawy. Moje dzieciństwo to sport i szkoła. Siostra spotykała się ze znajomymi, miała sporo wolnego czasu, a ja dwa razy dziennie biegałam na treningi.

Bawiło to panią?

- Moje dzieci też posłałabym na sport. To mnie zahartowało, pomogło przełamać kompleksy. Gimnastyczki mają odważne, jak na dziewczęcy wiek, kostiumy. Uwielbiałam treningi, ale na zawodach było gorzej.

Miała pani czas na randki?

- Na wakacjach, obozach. Mój pierwszy narzeczony był gimnastykiem. Tak pięknie pachniał piwem i papierosami. Miał może 16 lat i wydawał mi się taki dorosły, męski. Wtedy pierwszy raz się całowałam.

Od tamtej pory zmienił się pani gust?

- Podobno mężów wybieramy na podobieństwo ojców. Mężczyzna musi być inteligentny, czuły i musi mieć błysk w oku, bo bez tego ani rusz. Wystarczy, że będzie mnie ciekawił i będzie zabawny, w inteligentny sposób.

Tęskni pani za welonem?

- W ogóle o tym nie myślę. Ciągle jeszcze czuję się niespełniona artystycznie i ten największy sukces jest wciąż przede mną. Nie chcę wyjść na karierowiczkę, ale najważniejszy jest dla mnie teatr.

Więc nie jest pani kobietą, która prze do ślubu?

- Jak widać nie.

Może pani parła, tylko się nie udało?

- (śmiech). Nie, spokojnie.

Ale zegar biologiczny już tyka.

- Dziewczyny rodzą dzieci i pytają kiedy ja. A ja jeszcze nie dojrzałam do macierzyństwa. Jeśli już, to wyobrażam sobie ślicznego synka imieniem Jeremi. Z Januszem jeździliśmy do domu Jeremiego Przybory pod Warszawą. Przepiękny starszy pan. Byłam pod wielkim wrażeniem jego osoby.

Wygląda na to, że po prostu jest pani szczęśliwą minimalistką?

- Dlaczego minimalistką? Może jest mi dobrze. Dopuśćmy ten wariant.

Nie czuje pani, że przy innym partnerze zaszłaby pani dalej?

- Dużo się tu nauczyłam, ale chcę spróbować solowej kariery.

A jednak?

- Od paru lat się z tym noszę. Zacznę realizować swój projekt.

Ale pan Janusz nie lubi osób, które odchodzą? Powiedziała mu pani?

- Tak, nawet poprosiłam go o pomoc. I zgodził się.

Co jest pani celem?

- Chcę być najlepsza w tym, co robię.

W skali?

- Makro. Mam nadzieję, że szersze grono mnie doceni. Teraz więcej wiem, nie dam sobą manipulować. Chcę nagrać swój numer. Na razie to coś na papierku ołówkiem. Ale na pewno oddam to w dobre ręce. Nie chcę popełnić takiego błędu, że wszystko robię sama. Trzymam się tego, co umiem.

Na zdjęciu: Natasza Urbańska i szef Studio Buffo Janusz Józefowicz.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji