Dziwny Hamlet w Dramatycznym
- To będzie jakiś dziwny Hamlet - mówi szewc z Teatru Dramatycznego. - Już dwa razy wystawialiśmy tę sztukę i zawsze było normalnie. A teraz po scenie chodzi wojsko w krótkich butach, Japończycy i Murzyni.
W połowie czerwca dyrektor Teatru Dramatycznego Maciej Prus zaakceptował pomysł reżysera Andrzeja Domalika, by wystawić "Hamleta". - Nasza rozmowa trwała 15 minut. Obaj nie mamy kłopotów z podejmowaniem odważnych decyzji - mówi reżyser.
Hamlet Banaszewskiego
Andrzej Domalik powiedział, że gdyby nie znał Mariusza Bonaszewskiego (Hamleta), nie robiłby tej sztuki: - To on wymyślił pół przedstawienia.
Bonaszewski spodobał się także charakteryzatorkom i garderobianym. - Oni zwykle wiedzą, kto "położy" swoją rolę. Przez kilkadziesiąt lat istnienia tego teatru niejednemu przepowiedzieli klapę - opowiada Mariusz Bonaszewski.
- Mój Hamlet będzie dynamiczny. Nie wszystkim aktorom odpowiada taka konwencja - mówi Bonaszewski. - Najlepiej rozumiemy się z Markiem Walczewskim, który lubi "grać ciałem". Prosił mnie tylko, żebym nie skakał zbyt gwałtownie na jego kręgosłup, bo kilka lat temu miał poważny wypadek.
- To, co Mariusz Bonaszewski robi na scenie przypomina wyczyn wysokogórski - dodaje Ewa Żukowska.
Hamlet Domalika
Andrzej Domalik powiedział, że przedstawienie przestaje go interesować po próbie generalnej, bo i tak nie mam już na nie wpływu. Na premierze współczuje aktorom - muszą wyjść i zagrać, kiedy on ukrywa się za kulisami. Ale zazdrości im wyjątkowych przeżyć.
Reżyser nie jest zadowolony z całej obsady. Nie wszyscy aktorzy w tym samym czasie "dochodzą do roli", ale są tacy, którym zajmuje to stanowczo zbyt dużo czasu. - Zostawiłem obsadę bez zmian raczej ze względów moralnych niż artystycznych. Ale i tak najwięcej pretensji mam do siebie - opowiada Andrzej Domalik. - Sądzę, że osiągnąłem granicę swoich możliwości. Od pewnego momentu na próbach widzę same błędy, ale mimo wszystko lubię tego "Hamleta".
- Porozumiewam się z reżyserem metafizycznie - mówi grający Poloniusza Marek Walczewski. - Przez 73 próby, miałem tylko cztery dni zaćmienia, kiedy nie odbierałem jego sugestii.
- Zauważyłem trzy, jeden musiał być wolny - komentuje Andrzej Domalik.
Walczewski uważa, że niektóre sceny spektaklu są tak nowatorskie, że powinny przejść do historii interpretacji dramatów Szekspira w Polsce.
Hamlet Barańczaka
- Znakomity przekład Stanisława Barańczaka stwarza, wbrew pozorom, duże trudności w grze. Zbyt łatwo mówi się go ze sceny - mówi Mariusz Bonaszewski.
Hamlet skoczków, krawców i Japończyków
Do przedstawienia zaangażowano skoczków z klubu wysokogórskiego, Senegalczyka i dwoje Japończyków. - To jakieś ważne figury, podobno dzieci japońskich dyplomatów. Po każdej próbie odwożą ich czarnymi limuzynami - mówi sprzątaczka z teatru.
Garderobiana przed rozpoczęciem prób zamartwiała się, jak ma rozmawiać z Japonką przy mierzeniu kostiumu. Jedna z aktorek doradzała - niech ją pani po prostu posadzi na krześle i ubierze.
- To wyczyn, że uszyto nam nowe kostiumy. Nie wiem, jak Dramatyczny to wytrzymał -mówi Marek Walczewski. -Przez 10 lat w teatrze Studio grałem w jednym stroju. Był czarny, więc nie niszczył się i pasował do każdej roli.
- Mój kostium jest piękny (długa i wąska, fioletowa suknia), ale strasznie niewygodny. Boję się, że upadnę zaplątana w materiał - opowiada Ewa Żukowska (królowa Gertruda). -Wprawdzie mam zapasową koszulkę do sceny w sypialni, ale reżyser nie zadecydował jeszcze, czy będę w niej grać.
-Żeby nie stresować pani Ewy, na próbach pozwalam jej występować w czym chce. Jej kostium ma znaczenie symboliczne i powinna go nosić przez cały spektakl-mówi reżyser Andrzej Domalik.
Nie porównywać
Ewa Żukowska 12 lat temu grała Ofelię w przedstawieniu reżyserowanym przez Adama Hanuszkiewicza. - Pamiętam, że wtedy pracowaliśmy w bardziej nerwowej atmosferze. W teatrze wiele zależy od osobowości reżysera. Andrzej Domalik prowadzi nas wyjątkowo spokojnie -mówi aktorka.
- Kiedy graliśmy Hamleta w Teatrze Narodowym - było to wielkie wydarzenie. Na spektaklach ludzie stali nawet między rzędami. Boję się, że dziś nie ma już takiej publiczności.
Wszyscy aktorzy twierdzą, że mają już dosyć prób i czekają na premierę. - Grozi nam przetrenowanie. Im dłużej gramy "na sucho" tym bardziej czujemy się "rozklekotani" i nieprzytomni.
- Gram swoją ukochaną rolę - zwykle robi się to niedobrze, ale teraz będzie inaczej - dodaje Walczewski.
- Zazwyczaj sukces jest pewny, jeżeli dobry reżyser pracuje z doświadczonym zespołem. Tego Hamleta robią bardzo młodzi ludzie. Ale mają ogromny zapał do pracy, więc wierzę że przedstawienie odniesie sukces. Wiele lat temu grałem Fantazego. Po spektaklu, w bufecie przechodziłem obok kilku doświadczonych aktorów. Usłyszałem zjadliwy komentarz "Julek Osterwa to dopiero grał tę rolę" - wspomina Walczewski. - Pomyślałem, że skoro nie jestem Osterwą, to wcale nie znaczy, że mam zrezygnować z zawodu. Dlatego uważam, że nie należy porównywać tego "Hamleta" do poprzednich inscenizacji.