Artykuły

PRL w rytmie Limahla

"Tak wiele przeszliśmy, tak wiele przed nami" w reż. Piotra Ratajczaka z Teatru Polskiego w Bielsku-Białej na IX Festiwalu Prapremier w Bydgoszczy. Pisze Michalina Łubecka w Gazecie Wyborczej - Bydgoszcz.

"Tak wiele przeszliśmy, tak wiele przed nami" jest jak rasowy polonez caro, do którego wsiadamy ubrani w dres z kreszu i relaksy, by odwiedzić nieco już nam obcą krainę PRL-u. To niezła jazda!

Ten świat tli się w opowieściach, z łatwością przywoływanych wspomnieniach. Wystarczy, że siądziemy, ktoś zacznie mówić o swojej miłości do Limahla czy kolekcji papierków z gumy Donald i już, niczym wodospad pojawiają się kolejne, także nasze, historie. Zaczyna się miło, bo od niewinnych jeszcze czasów podstawówki. Pełno tu granatowych fartuszków, skoków przez znienawidzonego kozła, ścierania pylącej się na czarnej tablicy kredy, szkolnych dyskotek i pierwszych miłości. W liceum pojawiają się: pan Major, który uczy o przybywającym z Zachodu zagrożeniu oraz tureckie podróbki dżinsów popisane nazwami ulubionych kapel. Za oknem dostrzega się tylko szary kolor blokowisk, podejmuje się pierwsze próby walki z władzą (jak bohaterski jest krzyk ze szkolnego okna: "Ja-ru-zel-ski! Smok Wa-wel-ski!"!; pomiędzy kółkiem teatralnym a wywożeniem gnoju z działki ojca można też próbować wysadzić zmontowaną własnoręcznie bombą siedzibę PZPR), przesłuchania przez milicję. Pojawiają się marzenia o ucieczce z kraju.

Spektakl "Tak wiele przeszliśmy, tak wiele przed nami" ogląda się przyjemnie, nawet gdy nieuniknione gorzkie chwile zastępują te pełne wybuchów radosnego śmiechu. Dobrze bawią się dorośli, rówieśnicy twórców sztuki oraz nastolatki, które chłoną historie jakby nie z tego świata. Duża tu zasługa sytuacyjnych żartów - ciągu dobrych skeczy, a także bydgoskich akcentów, które sprawiają, że jeszcze łatwiej nam identyfikować się z bohaterami. Pochodzący z naszego miasta aktor Rafał Sawicki sprawnie wplata fragmenty dotyczące Górzyskowa, Bocianowa, Myślęcinka, kina Pomorzanin, w którym wyświetlali "Gwiezdne Wojny" (rozchorował się, biedaczek, więc na premierę Cuske i Sauter poszli sami), Tomasza Golloba, z którym wypalił pierwszego papierosa oraz klubu Mózg. Powstały przez to chwilowy chaos (sztuka jest osadzona w Bielsku-Białej i to miasto przywoływane jest najczęściej) nie przeszkadza, upewnia tylko widza, że i u nich i u nas jest tak samo: pepegi, Samantha Fox i "Malinowy król".

Artur Pałyga nie napisał tego dramatu sam. W epilogu aktorzy wychodzą ze swoich ról, opowiadając historie prosto ze swojego życia: o pędzie na castingi, małych dzieciach, trudnej sytuacji z ojcem. Ta scena, choć wymowna i podkreślająca równowagę między tym co słodkie, a tym co gorzkie, nie do końca przemawia. Oglądając spektakl widz nie ma wrażenia, że otrzymuje laurkę PRL-u - najlepiej wręczoną przy jednoczesnym wymachiwaniu flagą, recytowaniu przez zęby Broniewskiego i wręczeniu goździka. Wybijające z dobrze utrzymanego rytmu widowiska wypowiedzi kończące spektakl stają się zbyt patetyczne i jednocześnie - zwyczajnie publicystyczne. Sam spektakl zresztą nie jest zbyt wysublimowany - w dużej części przywołując szkołę, sam ją przypomina, a dokładniej - uczniowskie przedstawienia.

Mimo to brawa dla całego aktorskiego zespołu i twórców "Tak wiele przeszliśmy, tak wiele przed nami"! Benzyny w polonezie caro być może na chwilę zabrakło, ale podróż naprawdę się udała!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji