Artykuły

Czy bogowie mają poczucie humoru

Jest tu wszystko, za co go cenimy: ironiczny dystans, przenikliwość, dobrze kamuflowana wrażliwość. "Good night, Dżerzi" to również proza autotematyczna. Głowacki występuje jako dramaturg przymierzający się do napisania scenariusza o Kosińskim. Wie, że to jego ostatnia szansa na zrobienie kariery. Wziętemu agentowi literackiemu wyjaśnia z rozbrajającą szczerością: "To był mój bardzo bliski przyjaciel, bo kilka razy go w życiu spotkałem" - o nowej książce Janusza Głowackiego pisze Bartosz Marzec w Rzeczpospolitej.

Pełna czarnego humoru najnowsza powieść prozaika stawia pytania o siły rządzące naszym życiem. "Good night, Dżer-zi" ukaże się 10 listopada. Bohaterem książki Janusza Głowackiego jest Jerzy Kosiński.

Kilkadziesiąt lat temu w warszawskim Teatrze Powszechnym Janusz Głowacki zobaczył inscenizację "Wojny i pokoju". Zapamiętał słowa Napoleona, który darowując życie Pierre'owi Bezuchowowi, powiedział: "Dla pana to los, dla mnie to przypadek". Ta kwestia przewija się przez najnowszą książkę Głowackiego, najwybitniejszą w jego dorobku.

Jest tu wszystko, za co go cenimy: ironiczny dystans, przenikliwość, dobrze kamuflowana wrażliwość. "Good night, Dżerzi" to również proza autotematyczna. Głowacki występuje jako dramaturg przymierzający się do napisania scenariusza o Kosińskim. Wie, że to jego ostatnia szansa na zrobienie kariery. Wziętemu agentowi literackiemu wyjaśnia z rozbrajającą szczerością: "To był mój bardzo bliski przyjaciel, bo kilka razy go w życiu spotkałem".

Inna makabra

Autor "Good night, Dżerzi" portretuje pisarza, który w Stanach Zjednoczonych odniósł sukces, by w jednej chwili stracić pozycję i szacunek. W przeciwieństwie do innych autorów, którzy zajmowali się Kosińskim, Głowacki nie wydaje sądów. Nie udaje, że poznał wszystkie tajemnice autora "Randki w ciemno". Kosiński niejasny, zagadkowy wydaje mu się ciekawszy. Jeden z bohaterów powieści powie Dżerziemu (tak jego imię wymawiali Amerykanie): "Pana właściwie nie ma, pan jest kreacją. Konikiem, na którym siedzi kreacja i galopuje".

Do tego tematu Głowacki przymierzał się od dawna. Myślał o sztuce. Potem o Kosińskim wspominał w autobiografii. Co dostrzegł w jego postaci?

Dżerzi wmówił krytykom, że "Malowany ptak", historia żydowskiego chłopca, który podczas wojny ukrywa się wśród sadystycznych polskich chłopów, to opowieść autobiograficzna. Tyle tylko, że okupację mały Jurek - a właściwie Józek Lewinkopf - przeżył razem z rodzicami na wsi. Też makabra, tyle że inna. W "Good night, Dżerzi" demoniczny Głos zada prowokujące pytanie: "Czy koszmar warto mierzyć w centymetrach?".

W latach 60., kiedy w Ameryce ukazał się "Malowany ptak", Kosiński nie posługiwał się angielskim biegle. Jest zatem więcej niż prawdopodobne, że w napisaniu książki, która okazała się bestsellerem i przyniosła mu uznanie, pomógł wynajęty autor widmo. O tym epizodzie Kosiński nigdy nie wspomniał.

Portret ze szpicrutą

Był mistrzem mistyfikacji. Wmawiał, że nie lubi brać prysznica, bo kojarzy mu się to z Auschwitz. Opłacał zbirów krążących za nim po ulicach - by móc opowiadać, że w Nowym Jorku prześladuje go KGB. Utrzymywał, że Sowieci chcieli się zemścić za demaskatorskie i wysoko ocenione reportaże z ZSRR "Przyszłość należy do nas, towarzyszu" oraz "Nie ma trzeciej drogi". Jak wynika z ustaleń literaturoznawców, Kosiński nigdy nie był w ZSRR.

Genialnie wyczuwał, co powinien uczynić, by zwrócić na siebie uwagę. Wszyscy wiedzieli, że chętnie odwiedza kluby sadomaso i zawiera bliższe znajomości z transseksualistami. Gdy prestiżowy magazyn miał zamieścić na okładce zdjęcie Kosińskiego, wybrał fotografię, na której widać go z nagim torsem i szpicrutą. Oburzonym wyjaśniał, że namiętnie grywa w polo i uprzejmie prosi, by nie doszukiwać się podtekstów. Być może z czasem przestał rozróżniać, co jest prawdą, a co kreacją?

Autor "Wystarczy być" wierzył w przypadek. Pamiętając o tym, Głowacki zastanawia się, czy biografia Dżerziego nie była współczesną wersją mitu o Edypie. Bogowie oznajmili mu, że zabije ojca, poślubi matkę i skończy tragicznie. Jednocześnie dla żartu dali mu pozory wolności: pozwolili zrobić karierę, zostać królem, założyć rodzinę. "I dopiero wtedy trzask" - pisze Głowacki. Podobnie z Kosińskim, który urodził się, kiedy do władzy doszedł Hitler. "Tym samym został wyrokiem najwyższym z całym narodem żydowskim skazany na śmierć. Ale ktoś tam na górze zadecydował, że będzie weselej, jeżeli chłopiec się na razie uratuje, zrobi zawrotną karierę, a potem do niego wrócimy. A rolę erynii, czyli bogiń zemsty, przydzielono dziennikarzom, czyli grupie zawodowej, która sobie żyje z męki ludzi utalentowanych, ale poplątanych, często kłamliwych, pokurczonych i przestraszonych".

Historię Kosińskiego Głowacki splata z losami rosyjskiej emigrantki Maszy, która zostanie ostatnią kochanką Dżerziego, oraz prostytutki Iriny, która ma zagrać Maszę w filmie o Dżerzim. Wszystko doprawia czarnym humorem. Oto próbka:

"- To ty byłeś w Auschwitz?

- Nie.

- To co to jest? - pokazuje rząd cyfr na przedramieniu Dżerziego.

- A to kod mojej walizki, trochę mi się pieprzy. Tracę pamięć".

Śmieszne? Przerażająco!

Janusz Głowacki; Good night, Dżerzi; Świat Książki, Warszawa 2010

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji