Artykuły

Mężczyzna

ANDRZEJ KUŚNIEWICZ pisarz:

Tydzień bez rewelacji. "Letnicy" Gorkiego w poniedziałkowym teatrze nie zachwycili mnie, ten Gorki jest dosyć trudny do strawienia, gm na przykład Czechow czy Strindberg wciąż brzmią żywo. Z filmów najbardziej wypoczywam przy programach przyrodniczych; tym razem obyczaje godowe głuszców amerykańskich pozwoliły odetchnąć od wizji oszalałych skinów palących flagi amerykańską i izraelską. Nowy serial australijski "Z biegiem rzeki" przypomina najlepsze wzory dawnych powieści dla dorastających panienek. Podejrzewam też, że już go kiedyś oglądaliśmy. Serial "Irlandczycy" strasznie nudny. Film amerykański "I będzie jeszcze jedno" opowiada o rozterkach pani 46-letniej, która ma dorastające dzieci i niespodziewanie zachodzi w ciążę. Rodzić, czy pozbyć się ciąży? Lekarz uzależnia aborcję od jej własnej decyzji i kondycji. Rodzina radzi to samo. I już nie chodzi o to, co ona wybiera, tylko że ma pełne prawo do podjęcia własnej decyzji. Bez dyskusji w Sejmie.

Doskonale prowadzony przez p. Walendziaka program "Bez znieczulenia": tym razem Krzysztof Kozłowski, b. minister spraw wewnętrznych obecny minister tego resortu Antoni Macierewicz. Panowie raczej cały czas mieli odmienne poglądy. Interesująca wymiana zdań, czy w ministerstwie należałoby oczekiwać polityki państwa, czy też reprezentuje ono jedynie politykę jednej partii. Bardzo żywą audycją było "100 pytań do posła Niesiołowskiego", który wydawał się być przepełniony potrzebą zbawiania społeczeństwa przed zarówno popełnionymi, jak i wciąż grożącymi mu grzechami. Podobał mi się temperament i poziom rozmówców, zwłaszcza zadziorna dziennikarka z "Głosu Ameryki". Była też ciekawa dyskusja na temat postaci Józefa Mackiewicza, oskarżonego o kolaborację z Niemcami. Czy opowiadając się za hitleryzmem przeciw komunizmowi (w Wilnie w latach 1941-43) był "zdrajcą polskości"? W trakcie żywej dyskusji zaginął gdzieś Mackiewicz, pozostały trudne do rozwiązania pytania i problemy naszych polskich życiowych wyborów.

W sobotni wieczór z przyjemnością obejrzałem audycję "Tableau, czyli pamiątkowa fotografia". Główną postacią programu był Jacek Kuroń otoczony przyjaciółmi. Prowadzącym był Aleksander Bardini. Był to świetny program, o znakomitej atmosferze niestety złe nagłośnienie spowodowało, że głosy brzmiały niewyraźnie, chwilami zanikały.

Nie mogę się pogodzić z odwołaniem z telewizji Andrzeja Bobera i "Listów o gospodarce". Brak mi też kabaretu Olgi Lipińskiej oraz "Wydarzenia Tygodnia" pojawiającego się w niektóre poniedziałki w godzinach teatru.

JEREMI PRZYBORA, bez zawodu:

Ostatnio dość długo nie było mnie w kraju. Wyjechałem tak jakoś zaraz po wyrzuceniu Olgi Lipińskiej z telewizji. To znaczy, jej samej, bo Kabarecik, powiedziano, może robić dalej. To tak jakby pan domu, wyrzucając jednego z domowników za drzwi, zawołał jeszcze za nim, już na schody: "ale możesz przychodzić, podlewać kwiaty!'' Nie, zaraz... Kto był po kim wyrzucony - Olga po Tymie, czy Tym (z jego "Psem, czyli kotem") po Oldze? Bo jeżeli - Tym, to ja w takim razie... nie, wróć! Już sobie przypomniałem! Wyjechałem zaraz po wyrzuceniu tej pani od "Stu pytań do..." (nazwiska nie pamiętam w tej chwili, też bardzo zdolna). A wróciłem zaraz po wyrzuceniu red. Bobera. Odzwyczaiłem się tam przez ten czas od telewizji, więc tu na razie jeszcze nie bardzo mogę się przyzwyczaić i mało oglądam. Ale i tak trafiam przykro. Np. na ten czwartkowy, wstrząsający reportaż o emerycie, który powiesił się po "uregulowaniu" mu emerytury. Statystyczną sprawiedliwość swych mocodawców reprezentowała rzeczowa pani z ZUS. Ilu emerytów musi zginąć jeszcze, żeby... No właściwie, żeby - co? Przecież ojczyzna już wolna, do kroćset kartaczy!

Inny smutek, to smutek refleksji po obejrzeniu programu "Tableau" z Jackiem Kuroniem, w sobotę. Że też pan Prezydent zużył tyle ze swej charyzmy i przywódczego impetu, żeby, wraz ze swoimi ówczesnymi sprzymierzeńcami, tylu wspaniałych, bezinteresownych, nie ogarniętych amokiem władzy ludzi (łącznie z tymi, których nie widzieliśmy w tym programie) zepchnąć na polityczny margines. Na którym zresztą uparcie i konsekwentnie stara i się dla tego kraju coś nadal zrobić. I stąd to zdziwienie we mnie, że taki program ogląda się dzisiaj w naszej TV? Nagrałem go sobie na pamiątkę i na wszelki wypadek.

JERZY SOPOĆKO, reżyser Teatru Zagłębia w Sosnowcu:

W telewizyjnym Teatrze Rozmaitości zobaczyliśmy mniej znaną sztukę G. Zapolskiej "Mężczyzna". Przedstawienie wysokiej próby, które wyreżyserował Wojciech Nowak, a grane było doskonale przez panie: Annę Majcher, Marię Pakulnis, Magdalenę Zawadzką i p. Krzysztofa Wakulińskiego. O tym, że jest on aktorem świetnym, wiadomo od dawna. Teraz jest jednak w szczytowej, wirtuozowskiej formie. W sobotę był też drugi ciekawy spektakl "Dalida - życie stało się nie do zniesienia" z Ewą Sałacką i Jerzym Zelnikiem. Doskonały był Kazimierz Kaczor w "Przeprowadzce" Davida Williamsona zrealizowanej przez Ośrodek Telewizji w Krakowie w 1990 r. Całości dopełnił błyskotliwy i inteligentny magazyn teatralny "Łoża" autorstwa Haliny Hrycko.

PIOTR TORCHALSKI, nauczyciel:

"Film ten należy do popularnego ostatnio i u nas gatunku kina rodzinnego - informuje czytelników rubryki telewizyjnej "Sztandar Młodych". - Stosunek do tradycyjnych wartości moralnych i wiara w niezniszczalność więzów międzyludzkich". W tak górnolotny sposób (co to są tradycyjne wartości moralne?) gazety polecały film pt. "I będzie jeszcze jedno", w którym pokazano 47-letnią kobietę walczącą z mężem, czworgiem dorosłych dzieci, matką i przyjaciółmi o to, by mogła ona urodzić kolejne dziecko. Cały nim udowadnia zdecydowaną wyższość zwolenników ustawy antyaborcyjnej nad jej przeciwnikami. Telewizja postanowiła działać niekonwencjonalnymi metodami, poprzedniego dnia bowiem wyemitowano czeski film pt. "Hamak", w którym problem nie chcianego dziecka, urodzonego wbrew woli młodocianej matki, wyciska łzy widzom. Na dodatek cykl ten będzie kontynuowany. W najbliższy piątek bowiem wszystkie matki-Polki i prawdziwi-Polacy będą mogli podziwiać dalsze perypetie bohaterskiej Amerykanki, która powiła dzieciątko. Film pt. "I dzidziuś w domu" znów przyniesie kolejny dowód o wyższości świąt Wielkanocy nad Świętami Bożego Narodzenia. A może na odwrót.

Pewien dysonans w tej rodzinnej, telewizyjnej atmosferze wprowadziła pani Catherine Lalumiere - sekretarz generalny Rady Europy, która w wywiadzie udzielonym Krzysztofowi Turowskiemu mówiła o przypadkach, w których aborcja jest konieczną. Aby jednak zdecydowanie osłabić wymowę słów rozmówczyni, ilustrowano je obrazami dobrze już rozwiniętych embrionów w łonie matki. Każdy telewidz więc mógł zobaczyć, do czego zachęca pani Lalumiere.

Prof. RYSZARD W. SCHRAMM, biochemik z Poznania:

Dobrze, że telewizją zdecydowała się na cykl "Rody Polskie", który zaczęła od Radziwiłłów. Po odważnej, a tak obsobaczonej przez ówczesnych bonzów prezentacji przed laty przez "Politykę" najwybitniejszych rodów polskich, mamy wreszcie okazję przyjrzenia się teraz sporemu kawałowi naszej historii. Ciekawe, które to będą rody i ile ich będzie - no i czy im się znowu z kolei nie dostanie tak, jak się, niestety, dostaje inteligencji.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji