Zdradliwa autoterapia Joasi S.
"Joanna Szczepkowska kontra fortepian" w Kino-Teatrze Bajka w Warszawie. Pisze Iza Natasza Czapska w Życiu Warszawy.
Nawet bardzo utalentowana i błyskotliwa artystka może mieć w życiu moment, gdy zawodzą ją intuicja i rozum.
Aktorek mamy w bród. Dobrych aktorek o nieprzeciętnej inteligencji, poczuciu humoru i zdolnościach literackich ciągły niedostatek.
Tym większy żal, gdy reprezentantka tej mniejszości, Joanna Szczepkowska, daje na scenie popis, w którym zdradza się z niewiarygodną (w tym przypadku) megalomanią i grafomanią.
W wyreżyserowanym według własnego scenariusza recitalu "Joanna Szczepkowska kontra fortepian" [na zdjęciu] aktorka prezentuje autobiografię. Głównie po to, by złośliwej koleżance z podstawówki krzyknąć po latach "Wygrałam!". Lepiej jednak by było, żeby Elka Z. nie przyszła obejrzeć Joasi S. w kinoteatrze Bajka.
Zobaczyłaby jak jej klasowa koleżanka, na premierze, cała w nerwach, zabawia na siłę gości z godz. 19, żeby zaczekali na tych zaproszonych przez pomyłkę na 20.
Potem prezentuje swoje komunijne zdjęcia, a nieobdarzona przez naturę głosem śpiewa piosenki ze swoimi, niestety, tekstami i snuje przydługie opowieści z życia. Nie ma w tym ani lekkości pióra prezentowanej przez Szczepkowską w felietonach i książkach, nie ma właściwych jej, wzruszających puent i ironicznego dystansu.
Jest za to krucha, zagubiona, urządzająca autoterapię aktorka, która bardzo chciałaby usłyszeć od widzów gromkie: "Wygrałaś!".