Artykuły

Don Juan bis

Don Juan w reż. Krzysztofa Prusa w Teatrze im. Węgierki w Białymstoku. Recenzja Jerzego Szerszunowicza.

Recenzując styczniową premierę nazwałem "Don Juana" przedstawieniem w budowie. Budowa (przebudowa) chyba właśnie się zakończyła. Niestety, jej efekty nie są oszałamiające.

Przedstawienie lekko skrócono, zmieniono lokalizację niektórych scen, przez co całość stała się klarowniejsza, narracja zwięźlejsza. Jednak nadziei rozbudzonych w foyer (rozgrywające się tam preludium do właściwej "akcji" widowiska mocno skrócono), nie spełnia duża scena.

Kosmetyka zamiast przebudowy

Co konkretnie zmieniono? Spotkania Don Juana z ojcem i Elwirą przeniesiono z foyer na dużą scenę, poprzycinano nieco tekst (np. monolog Pietrka), raz jeszcze (byłem świadkiem trzech zmian koncepcji) przebudowano finał oraz - najłatwiej zauważalna nowość - wybudowano most poprowadzony od sceny w głąb widowni.

Na tych zabiegach najbardziej skorzystało spotkanie Don Juana z porzuconą Elwirą. Od niego rozpoczyna się właściwa akcja, co dobrze wpływa na spójność całej narracji. W poprzedniej wersji po przejściu z foyer na widownię dużej sceny widzowie byli częstowani rubasznymi wyczynami Pietrka i Karolki. Farsowa wstawka trwała tak długo, że można było zapomnieć o głównym bohaterze widowiska... Poza tym obecnie gwałtowne rozstanie kochanków odbywa się na wspomnianym wcześniej moście, "na wyciągnięcie ręki" widza. Dzięki tej bliskości rośnie siła "emocjonalnego rażenia" sceny ładnie zagranej przez Dorotę Radomską i Macieja Stępniaka. Na tym istotne zmiany się kończą. Reszta to kosmetyka - w wielu miejscach skuteczna, lecz nie sięgająca istotnych mankamentów widowiska.

Wilk głodny i owca niecała

W recenzji z premiery napisałem, że młody reżyser, Krzysztof Prus, odważył się przełamać stereotypowy wizerunek Don Juana - pokazał słynnego uwodziciela przede wszystkim jako indywidualistę i buntownika występującego przeciw obłudzie. I to jest dalej cenne w tym widowisku. Natomiast z daleko większą ostrożnością poczynał sobie reżyser przebudowując przedstawienie.

Oglądałem "Don Juana" trzeci raz i muszę przyznać, że w wiele scen zwyczajnie nuży, nie wnosi nic do przedstawienia, a pochłania mnóstwo czasu. Jeżeli nie rezygnacja z całych sekwencji, to bez wątpienia generalne postrzyżyny w niektórych monologach bardzo by się przydały. Może warto byłoby też rozważyć przeniesienie całości na dużą scenę. Ale przede wszystkim należałoby się w końcu zdecydować, o czym jest to przedstawienie, kto jest jego głównym bohaterem i kim (jaki) jest ten człowiek. Zależnie od odpowiedzi na te trudne pytania, należałoby wybrać odpowiednią formę widowiska i opracować spójną koncepcję inscenizacji (m.in. przydzielić odpowiednią ilość "czasu antenowego" konkretnym postaciom i wątkom). Problem w tym, że trzeba to było zrobić przed premierą. I zapewne Krzysztof Prus to zrobił. Tyle, że albo pomysł "nie wypalił", albo zabrakło konsekwencji w jego realizacji. Efekty są smutne. Próba dopieszczenia tych, co idą do teatru w poszukiwaniu rozrywki i tych, do których adresowany jest poważny przekaz widowiska kończy się w przykrym rozkroku. Niezależnie od tego, czego się po "Don Juanie" spodziewaliśmy, o satysfakcji raczej trudno mówić.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji