Artykuły

Dajemy się wciągnąć w tę grę

"Ariadna na Naxos" w reż. Marka Weiss-Grzesińskiego z Opery Bałtyckiej w Gdańsku, gościnnie w Warszawie. Pisze Monique Barichella w Opera Magazine.

Warszawski Teatr Narodowy jest w dużej mierze ekwiwalentem Komedii Francuskiej. Ma on pewien wspólny mianownik z francuskim teatrem: na deskach głównej, "oficjalnej" sali teatru odgrywane są zarówno sztuki wielkiej, międzynarodowej klasyki (Shakespeare, Marivaux), jak również dzieła współczesnych artystów. Teatr Narodowy jest częścią kompleksu budynków, w którym mieści się teatr dramatyczny i ogromna sala operowa będąca wzorem dla paryskiej Opery Bastille.

Z inicjatywy Teatru Narodowego gdańska Opera Bałtycka zaprezentowała w stolicy dwie ze swoich realizacji: "Ariadne auf Naxos" - doskonały przykład dzieła stworzonego dla niewielkich rozmiarów fosy mogącej pomieścić orkiestrę kameralną, oraz "Romeo i Julię" - nowy balet w choreografii Izadory Weiss sytuowany w kontekście współczesnego Bliskiego Wschodu, z użyciem różnorodnych nagrań muzycznych.

Fotografie chef-d'ouvre Ryszarda Straussa zamieszczone w programie, jak również tekst opublikowany w katalogu, notabene zatwierdzony przez Marka Weissa - dyrektora Opery Bałtyckiej (gwoli ścisłości instytucji oferującej każdego sezonu 150. spektakli operowych, baletowych i koncertów), potwierdziły nasze największe obawy. Odczucia te wzmocnił już w progu przygnębiający widok najbardziej opłakanej i banalnej dekoracji jaką można by wyobrazić sobie dla Prologu.

Z rupieciarni, na którą składają się: czarne tapety na ścianach, atrapy drzwi, stół ogrodowy, składane krzesła, automat z Coca-Colą, jak i zlew jakby cytowane ze sztuki Krzysztofa Warlikowskiego, wyłaniają się osobowości we współczesnych kreacjach: impertynencka Primadonna, nikczemny Tenor źle obchodzący się ze swoim garderobianym, niepełnosprawny Majordomus formułujący swoje wymagania niczym nazistowski oficer, jak również grupa szalonych muzyków prowadzonych przez uwodzicielską prostytutkę. Krótko ujmując - są to stereotypy, które utarły się wraz z budzącą sporo kontrowersji produkcją Jossi Wielera i Sergio Morabito w Salzburgu w 2001 roku.

Pomijając zupełnie i unieważniając a priori kontekst wizualny - staje się coś niesamowitego: cud (choć słowo to nie jest wystarczająco mocne). Spektakl zaczyna w sposób zupełnie nieoczekiwany nabierać tempa poprzez swoją zaskakującą interpretację muzyczną i sceniczną zmysłowość. Reżyser, z teatralną dokładnością poradził sobie z portretem psychologicznym każdej z występujących postaci - silnie nasyconych realistycznością. Z zapartym tchem przystąpić można do części drugiej spektaklu usytuowanej w sielankowym szpitalu psychiatrycznym. Na pół obłąkana, podłączona pod kroplówkę Ariadna, pilnowana jest przez oddane swej funkcji pielęgniarki (trzy Nimfy), jak również przez dwóch sympatycznych wariatów i czarującego, niemego lekarza. Temu ostatniemu gest ściągnięcia kitla lekarskiego pozwala wcielić się w rolę Bachusa. Przeobrażenie aktora w mityczną postać przyczynia się do realizowania skrytych fantazji jego pacjentki. Z pewnością zabiegi stosowane przez reżysera są momentami naciągane czy niewłaściwe, ale dobrowolnie dajemy się wciągnąć w tę grę.

Kompozytor, wykonywany przez błyskotliwą pół Greczynkę, pół Kanadyjkę - Arianę Chris, porusza nas i zachwyca. Nieodparty urok pełnego zmysłowości i świeżości transwestyty wydobywający się z młodziutkiej Frederyki von Stade o wysokim głosie i o perfekcyjnej muzykalności. Zerbinetta, grana przez Aleksandrę Buczek, posiada pikantną, równą i bez najmniejszej skazy barwę głosu, niecodzienną u sopranistek z tego repertuaru. Z kolei partia Ariadny jest wykonywana przez inną utalentowaną Polkę Katarzynę Hołysz, doskonale wcielającą się w swoją rolę, jak również wykazująca się niebywałą umiejętnością zarazem śpiewania mezza voce jak i wysokiego piano. Bachus kreowany jest olśniewająco przez Patrica Bladeka - francuskiego tenora, zupełnie nieznanego w swojej ojczyźnie. Natomiast orkiestra, kierowana z pełną delikatnością przez pochodzącego z Brazylii dyrygenta Jose Maria Florencio - dyrektora muzycznego Opery Bałtyckiej, staje się niebywale lekka i swobodna.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji