Artykuły

W radiu kląć nie będą

Przedstawienie warszawskich aktorów miało być pokazane Jutro w sali Polskiego Radia we Wrocławiu. "Słowo" zapowiadając sztukę przytoczyło kilka wypowiedzi świadczących o tym, że spektakl pokazuje seks, a aktorzy klną. Napisaliśmy też, że w Warszawie przeciw tej sztuce protestowali radni AWS. Po naszej publikacji szefowie Radia, powołując się na "Słowo" zagrozili organizatorom spektaklu zerwaniem umowy, jeśli się nie zgodzi na dodatkową ochronę i legitymowanie widzów. - Nie będziemy nikogo legitymować, to jest teatr - powiedział nam Bogdan Żołądkiewicz z firmy Maple. Spektaklu Jutro nie będzie.

"Shopping: and fucking" to spektakl przygotowany przez Towarzystwo Teatralne działające przy warszawskim Teatrze Rozmaitości Przedstawienie jest śmiałe, co organizatorzy potwierdzają i dlatego na plakatach umieszczają informacje "od lat 18". Przed kilkoma dniami zapowiadaliśmy występ aktorów, który miał się odbyć w studio Regionalnej Rozgłośni we Wrocławiu. Przytoczyliśmy wypowiedź reżysera, Pawła Łysaka: "Moi aktorzy klną jak cholera. Jest seks analny i narkotyki". Ale też zacytowaliśmy Marysię Seweryn, która gra w tym przedstawieniu i mówi, że jest to sztuka o młodym pokoleniu, które nie wie, co zrobić ze swoją wolnością.

Szefowie Radia Wrocław zareagowali gwałtownie. Poinformowali organizatora, firmę Maple z Łodzi, że ze "Słowa Polskiego" dowiedzieli się, o czym jest sztuka i żądają aneksu do umowy.

Radio kupiło kota

Szefowie Radia stwierdzili, że aneks jest niezbędny, ponieważ widzą konieczność, aby organizator zatrudnił dodatkowo pracownika ochrony i legitymował osoby, których wiek mógłby budzić wątpliwość. Następnie zagrozili organizatorowi: "W przypadku odmowy podpisania wspomnianego aneksu zmuszeni będziemy odstąpić od umowy wynajmu".

- Tak, zażądaliśmy takiego aneksu, ponieważ kiedy godziliśmy się na wynajem studia, nie wiedzieliśmy, co to za sztuka, kupiliśmy właściwie kota w worku. Dowiedzieliśmy się z gazety i uznaliśmy, że musimy się zabezpieczyć aneksem - powiedział nam Janusz Klinowski, dyrektor ekonomiczny i członek zarządu Radia Wrocław.

W rozmowie z nami nie umiał się zdecydować, co było bezpośrednim powodem zaproponowania aneksu. - Ja muszę dbać o nasz majątek, przecież nasze studio jest jednym z lepszych w Europie - powiedział. Zapytaliśmy, dlaczego niby majątek miał ucierpieć z powodu spektaklu.

- Różne rzeczy się zdarzają, kiedyś uszkodzono nam siedem rzędów foteli - odparł. Przyznał w końcu, że ta decyzja ma związek z treścią sztuki i że Radio nie chciało się podpisywać pod sztuką, która mogła zgorszyć.

Sztuka wbija w fotel

Firma Maple, która miała sprowadzić spektakl do Wrocławia odpisała prezesowi Radia, że skoro takie stawia wymagania, to oni tego aneksu nie podpiszą. - Przecież ci panowie tego nie widzieli. Mieli tylko wynająć salę, a zamienili się w cenzorów i strażników dobrych obyczajów. My nie możemy legitymować ludzi, przecież to nie bar, tylko teatr. Zrobilibyśmy z siebie idiotów - mówi Bogdan Żołądkiewicz.

- My mamy przecież prawo decydować o tym, komu wynajmujemy studio - mówi dyrektor Klinowski.

- Prawda jest taka, że ten spektakl nie prowokuje do agresywnych zachowań, a wbija po prostu widza w fotel. Bo to jest o przerażającym świecie ludzi młodych żyjących bez celu. W Warszawie walą na to tłumy - dodaje.

Strachy na lachy czy do zobaczenia w sądzie

- Skoro nie podpisaliśmy aneksu, to zrozumiałem, zgodnie z pismem prezesa Radia, że wypowiadają nam umowę. Odwołałem spektakl, wstrzymałem sprzedaż biletów. A tu w czwartek po południu, dwa dni przed spektaklem dostaję z Radia pismo, że skoro nie chcę podpisać aneksu, to oni wracają do pierwotnej wersji umowy i nie ma sprawy. Ale to jest musztarda po obiedzie - opowiada Żołądkiewicz.

- Myśmy umowy nie zerwali - mówi dyrektor. Przyznaje, że pierwsze pismo z groźbą wypowiedzenia umowy było trochę na wyrost. - Potem zobaczyliśmy, że nie uda się organizatora przekonać i zgodziliśmy się na poprzednie warunki. Nie tak łatwo jest wypowiedzieć umowę, przecież my na tym zarabiamy - mówi.

- Spektaklu nie będzie, wiec nie dostaną ani grosza. - mówi Żołądkiewicz.

- Skoro nie będą chcieli zapłacić, sąd rozstrzygnie, kto ma rację - zapowiada Janusz Klinowski.

- Nigdy mnie coś takiego nie spotkało. Na szczęście już mamy od wrocławskiego OKIS-u zaproszenie, więc niedługo jednak zagramy - puentuje całą sprawę organizator.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji