Artykuły

Szok czy dno?

- Nie znam nikogo urodzonego po 1960, kto byłby zupełnie normalny - stwierdza jedna z postaci spektaklu "Niezidentyfikowane szczątki ludzkie...". Podobnie myślą o sobie młodzi bohaterzy przedstawienia "Shopping and fucking" (Zakupy i pieprzenie). W poszukiwaniu nowego doświadczenia narkotyzują się i zmieniają partnerów niczym kanały w telewizorze. Oszukują i ranią innych bez najmniejszych zahamowań. Według reżysera, Pawła Łysaka, wszyscy młodzi ludzie są równie pokręceni.

Rok temu Grzegorz Jarzyna wyreżyserował w warszawskim Teatrze Dramatycznym skandalizujący spektakl "Niezidentyfikowane szczątki ludzkie, czyli prawdziwa natura miłości" Brada Frasera. W ostatni piątek Paweł Łysak wystawił "Shopping and fucking" Marka Ravenhilla w Teatrze Rozmaitości. Oba spektakle wywołały wiele emocji. Ten ostatni przypomina chwilami pornografie.

Andrzej Wajda w liście opublikowanym w "Gazecie Wyborczej" podsumował "Szczątki" jednym zdaniem: "Można zobaczyć coś, czego jeszcze nie było - okazało się, że artysta zdejmujący na scenie spodnie szczerze go [recenzenta] zachwycił". Recenzent "Tygodnika Powszechnego" nazwał przedstawienie Jarzyny "teatralną skrajnością". Napisał: "Dalej już chyba nie można pójść". Mylił się. Paweł Łysak bowiem, sięgając po brytyjską, sztukę "Shopping and fucking", posunął się w swoim hipperrealizmie jeszcze dalej. Sam Ravenhill napisane przez kanadyjskiego autora "Szczątki..." uznałby za teatr mieszczański.

- Moi bohaterowie klną jak cholera. Jest seks analny i narkotyki - mówi Łysak o swoim przedstawieniu. - Erotyka nie jest tu jednak celem, ale środkiem do pokazania dzisiejszej rzeczywistości. Młodzież przecież nie rozróżnia miłości od seksu, są dla nich tożsame.

Łysak i Jarzyna przedstawiają nam drobiazgowo szczegóły z życia swoich bohaterów. Wiemy, jak zachowują się po zażyciu narkotyków, jak wyglądają, kiedy bawią się razem, a jak kiedy są sami. Znamy ich ulubioną muzykę i seksualne techniki. Wulgarnie mówią nam o tym, czy wolą "u góry, czy na dole".

Czy jednak młody widz może tu odkryć prawdę o sobie? Czy wypełniona po brzegi młodzieżą widownia i jej entuzjastyczne reakcje wystarczą, by przytaknąć na to pytanie?

- Na początki baliśmy się tego tekstu - przyznaje Łysak. - Wydawał się zbyt ostry, nienormalny. Ktoś powiedział: niech robią to pedały.

- Ale takie jest pokolenie współczesnych dwudziestolatków - dodaje Marysia Seweryn, grająca Lulu w "Shopping and fucking". - Jesteśmy dziećmi, które nie wiedzą, co zrobić ze swoją wolnością.

Nagle okazało się, że wszystko wolno. Nie ma barier, wzorców, wartości.

Spektakl Łysaka wyrasta z estetyki lat 90. Z epoki nierzeczywistości, transowej muzyki, narkotycznych odlotów i brutalnego kina. Seks przypomina tutaj "walkę, do której bohaterowie przygotowują się w siłowniach, dyskotekach i barach". Nikt na głos nie pyta o miłość. Podstawowe pytanie brzmi raczej: "Czy miałaś orgazm?".

Poza tym dla bohaterów sztuki Ravenhilla nie ma różnicy między hetero- i homoseksualizmem. - Homoseksualizm nie jest tutaj doktryną ani wolnym wyborem - mówi Łysak. - Jest taki, jak w na przykład w domach dziecka. Wynika z potrzeby czułości, a nie uwarunkowań genetycznych. Nastoletni Gary, który jest prostytutką, poszukuje kogoś, kto by się o niego troszczył. Nie wie, że funkcję kochanka i opiekuna da się rozdzielić. W konsekwencji okazanie komuś uczuć, znaczy dla niego tyle, co wsadzenie komuś czegoś do d...

Z kolei Lulu to kobieta, która czuje się niepotrzebna. Mieszka z mężczyznami, z którymi nie łączy jej żaden związek emocjonalny.

- Lulu jest typową współczesną młodą kobietą - opowiada Marysia Seweryn. - Jest wyzwolona, samodzielna. Ale brakuje dla niej miejsca. Jest dziewczyną na doczepkę. Jednocześnie chce, żeby się nią ktoś zajął, dał jej ciepło. Nie wie, jak to zrobić. Kiedy się denerwuje, wtedy dużo je. Biega tam i z powrotem do mikrofalówki i odgrzewa zupę ogonową. Ja na co dzień robię zupełnie to samo.

Dramat Ravenhilla obrazuje rozkład podstawowych więzi społecznych i międzyludzkich, portretuje wysoko- i średniorozwinięte (polskie?) społeczeństwo konsumpcyjne. Tu konsumuje się narkotyki, miłość i własną samotność.

- Pozostawione przez rodziców, korzy nigdy nie mają czasu, dzieciak, robią wiele rzeczy z ciekawości - mówi Łysak. - Mogą spróbować narkotyków i mogą otworzyć brzuch kotu. Mogą jak dzieciak, który uwierzył, że jest Batmanem, wyskoczyć z okna. Ale Grzegorz Jarzyna (dyrektor artystyczny Rozmaitości) twierdzi, że nie interesuje go działalność edukacyjna w teatrze. Zależy mu na tym, żeby widz zwymiotował rzeczywistością. By miał jej po dziurki w nosie: - Chcę robić teatr społeczny. Taki, który mówi o sprawach aktualnych, świeżych, używając nowoczesnego tekstu i nowoczesnej stylistyk.

- Sztukę społeczną uważa się za gorszą, kojarzył z socrealizmem - dodaje Łysak. - Stąd mamy w Polsce jedynie scenę literacką, dramatyczną. Słowacki, rzeczy wzniosłe, piękny język, świat ducha. Ale realny świat jest plugawy, plugawe są tematy i historie. Piękny jest człowiek, ale trzeba go w tym wszystkim odnaleźć.

Łysak wierzy, że wystawił w Rozmaitościach sztukę pokoleniową: - Takie historie nie mogłyby się wydarzyć 20 lat temu. Dzieją się tu i teraz. Oczywiście w "Shopping and fuckng" jest wszystko wyostrzone, mówimy o ludziach z pogranicza. Z drugiej strony zastanawialiśmy się z aktorami, ko jest teraz marginesem. Doszliśmy do wniosku, że to my stanowimy ten dziwaczny promil.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji