Artykuły

Niezbyt łagodna

"Łagodna" w reż. Barbary Wysockiej w Teatrze Polskim w Bydgoszczy. Pisze Michalina Łubecka w Gazecie Wyborczej - Bydgoszcz.

Prawdziwa, dobrze zagrana przez duet Biernat - Guzowski "Łagodna" w reżyserii Barbary Wysockiej nieźle odnajduje się na bydgoskiej scenie. Szkoda, że tylko w połowie

Nie było go w domu dwie godziny. Wyszedł po bilet lotniczy-wyjazd nad morze był jej marzeniem. Wrócił chwilę za późno. Parę minut wcześniej jego żona rzuciła się przez okno. Jednak nie w tym momencie opowieść się zaczyna. To jej zakończenie. Dlaczego? Co ją do tego skłoniło? Po czyjej stronie leży wina? - to najbardziej oczywiste pytania, które każdy chciałby w tej sytuacji zadać. Twórcy najnowszej premiery Teatru Polskiego nie odpowiadają na nie. Dokonują próby zapisu paru ulotnych chwil, które miały miejsce tydzień, miesiące, rok przed -jak się później miało okazać - owym samobójstwem. Prawda "Łagodnej" wystawionej w sobotę w Bydgoszczy tkwi właśnie w tym, że choć postaci zgrabnie budują tych parę, wydawałoby się, znaczących momentów, ani je den z nich nie popycha nas do rozwiązania.

Opowiadanie Dostojewskiego to intymny zapis przeżyć mężczyzny po stracie żony. Tekst najczęściej wystawiany jest jako monodram lub kameralne przedstawienie. Tymczasem Barbara Wysocka, reżyserka bydgoskiej "Łagodnej" zobaczyła w tym natłoku lęków, wspomnień i wątpliwości potencjał na duże widowisko. To dobry zabieg: słowa, historie, te składające się na całość epizody, przypominające często zbiór teatralnych etiud wręcz wylewały się ze sceny, potrafiły zawisnąć wysoko nad nią, pokazać się na

wielkim ekranie lub skakać po obrotówce. Ciekawym pomysłem było zaproszenie do gry dodatkowych osób. Prócz mężczyzny, tytułowej Łagodnej, na scenie zastajemy czteroosobowy chór, który relacjonuje nam to jego myśli, to słowa jego żony albo postronnych osób.

Wiele w tym spektaklu pięknych i emocjonalnych obrazów oraz dobrej gry aktorskiej (najbardziej wymagająca i najciekawsza dotąd na bydgoskiej scenie rola Mirosława Guzowskiego i szalenie wymowna Dominiki Biernat - zdecydowanie jedno z najciekawszych jej dokonań). Dlaczego więc zauroczona ciekawym początkiem, wciągnięta w ciekawie rysowaną opowieść od połowy spektaklu wierciłam się niespokojnie w fotelu?

Od tego momentu w przedstawieniu zaczynało brakować napięcia. Nie tego wynikającego z tekstu Dostojewskiego, ale z samej inscenizacji. O ile w pierwszej połowie interesujące było wykorzystanie multimediów, obecność chóru, gry i dźwiękowe poszukiwania nie tylko w sferze czysto muzycznej, tak w kolejnej części natłok tych elementów ocierał się o chaos. Niezbyt fortunny okazał się chór (Karolina Adamczyk, Artur Krajewski, Roland Nowak, Małgorzata Witkowska), który parokrotnie odwracał uwagę od znaczących monologów głównej postaci. Zamiast być niewidocznym, przeszkadzał. Gdy na scenie aż prosiło się o ruch, chór akurat był niezauważalny. Najmniej pomysłowa była scenografia-jakby wypisz wymaluj wzięta z "Zagłady domu Usherów", którą Wysocka wyreżyserowała dla Teatru Wielkiego - Opery Narodowej dokładnie przed rokiem. Wykorzystanie obrotowej sceny także nie wyzwoliło w bydgoskich aktorach potencjału. Ich ruch sceniczny stanowił momentami niemal kalkę tego z "Witaj/Żegnaj" w reżyserii Jana Klaty.

Wiarygodny duet Biernat - Guzowski to za mało, gdy reżyser sam podnosi sobie poprzeczkę, dorzucając do inscenizacji dodatkowe elementy i postaci, nad którymi zapomina zapanować. To jednak boleśnie dużo.by poczuć atmosferę opowieści, próby budowania związku, rozpadu uczuć i samotności. "Łagodna" dziejąca się między głównymi bohaterami nadal jest intymna, soczysta. Ale i więcej: nie łagodna, a ciekawie zaczepna.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji