Artykuły

Wielki niewybuch na otwarcie Centrum Kopernika

Wybierając się na spektakl "Wielki Wybuch" Petera Greenawaya i Saskii Boddeke, szłam na otwarcie Centrum Nauki "Kopernik" - miejsca, które chce być awangardowym ośrodkiem łączącym naukę i sztukę. Skąd rozczarowanie? - pisze Izabela Szymańska w Gazecie Wyborczej Stołecznej.

"Wielki Wybuch", zapowiadany jako spektakularne multimedialne widowisko, okazał się filmową animacją. Wyświetlano ją na dwóch telebimach wiszących na ścianie Centrum. Widzowie zgromadzeni nad Wisłą w zimne weekendowe wieczory oglądali kolaż teorii o powstaniu świata, nazw pierwiastków z tablicy Mendelejewa, przeplatany zdjęciami m.in. naukowców.

Zdziwienie powodował już początek - pierwsze zdania spektaklu usłyszeliśmy po angielsku. Parafilozoficzne "Why is there something?" i "Why is there nothing?", jak rozumiem, miały zachęcić widzów do refleksji nad otaczającym nas światem. But why not in polish?

Oglądając spektakl (dalej już głównie po polsku), miałam wrażenie, że reżyserzy, pisząc scenariusz, dbali głównie o to, by wszystkich zadowolić. Dostaliśmy więc powierzchowne wersje kilku naukowych teorii: miłośnicy mitologii greckiej usłyszeli o Zeusie, Prometeuszu czy Pandorze. Ci, którzy wolą Orient, dostali przypowieść o chińskim Jing i Jang. A jeszcze inni, przywiązani do wizji chrześcijańskiej - stworzenie Adama i Ewy. Ten fragment wzbudził lekką konsternację: każda część poprzedzona była nazwą kontynentu czy kraju, z którego pochodziła. Historia biblijna została przyporządkowana tylko do Izraela.

Banalna treść miała też banalną formę: proste, a chwilami kiczowate animacje rysunkowe, najbardziej oklepane zdjęcie Alberta Einsteina.

Jednak największym rozczarowaniem był sam wybuch. Z planu filmowego twórcy przeszli w plan rzeczywisty i nad głowami widzów wybuchło kilka fajerwerków. Między publiczność prostym tanecznym krokiem weszli statyści z dużymi białymi balonami - lecz jeśli ktoś stał dalej, nie mógł ich zobaczyć. Kiedy zaczęli bić brawo, widzowie komentowali: - Chyba oni bawią się tu najlepiej.

W sierpniu w Gdańsku z okazji 30. rocznicy powstania "Solidarności" spektakl przygotował Robert Wilson, niezwykle ważny reżyser teatralny. Przedstawienie było klapą.

Peter Greenaway niewątpliwie stworzył ważny rozdział w dziejach kina artystycznego. Jednak w animacjach przygotowanych dla Kopernika nie było śladu jego odważnego podejścia do sztuki ani rozmachu, który zapierałby dech w piersiach. Dostaliśmy powierzchowny spektakl dla wszystkich, czyli dla nikogo.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji